środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Duży kaliber: Włamywacz zwinny jak kot

30.05.2017 00:00 red.

Wytrop sprawcę czyli zagadka kryminalna

– Taki wielki dworek i mieszkają w nim tylko dwie osoby? – nie mógł się nadziwić Jakub Szarek, stojąc w wielkim holu. Zawsze przejeżdżał tędy samochodem i zastanawiał się, kto mieszka za wysokim parkanem otaczającym park wokół dworu. Teraz nadarzyła się okazja. Włamanie. Szarek bardzo chętnie podjął się prowadzenia sprawy. Włamanie to prosta sprawa, a przy okazji zaspokoi ciekawość.

– Dwie siostry, ponoć mają jakieś szlacheckie korzenie. Teraz po dawnym majątku zostały im tylko długi i ten dom. To tutaj szefie – sierżant Stepecki otworzył drzwi do sporego gabinetu. W środku krzątali się już policjanci, były również okradzione kobiety.

– Dzień dobry, nazywam się komisarz Jakub Szarek jestem z komendy miejskiej i wyznaczono mnie do prowadzenia tej sprawy. Ponoć doszło tu do włamania, możecie panie wskazać co zginęło?

– Panie komisarzu, zginęły najwartościowsze rzeczy jakie miałyśmy, czyli pieniądze i rodowe kosztowności. To pomieszczenie, to gabinet naszego zmarłego taty. Jak pan widzi, za kotarą stoi taka wielka szafa pancerna. Zanim umarł, tata tam trzymał stosy dokumentów. Po jego śmierci, zaczęłyśmy tam chować co cenniejsze przedmioty. Właśnie po to, aby nam nie zginęły we włamaniu. Ale jak widać nawet szafa nie pomogła – tłumaczyła pierwsza siostra.

Policjant podszedł do ciężkiej kasy i dokładnie przyjrzał się otworowi wyciętemu w bocznej ścianie. Złodziej rozpruł blachę i dostał się do wszystkich półek.

– Wiecie kto to zrobił?

– Widziałam go, ale był zamaskowany. Nad ranem usłyszałam jakiś hałas na parterze. Myślałam, że to kot. Zeszłam na dół i weszłam do gabinetu. Wtedy go zobaczyłam, to był zamaskowany mężczyzna ubrany na czarno. Spłoszyłam go. Był zwinny jak kot. Wyskoczył przez okno i jednym susem pokonał parkan – opowiadała żywo gestykulując druga z sióstr.

– Miał ze sobą jakąś torbę? Musiał gdzieś ukryć te zrabowane pieniądze.

–Tak. Tak panie komisarzu miał plecak, też czarny!

Policjant starał się powstrzymywać śmiech, ale czuł, że mu się to nie udaje. W końcu przestał go tłumić.

– Mogę wiedzieć co pana tak bawi? – zapytała jedna z kobiet.

– Zaraz paniom powiem. Panie Sławku, mogę pana tutaj prosić? – zwrócił się do technika kryminalistyki, który już kończył dokumentować miejsce zdarzenia i pakował sprzęt.

– Jakim narzędziem została rozpruta kasa?

– Czymś w rodzaju palnika – odpowiedział.

– Może to jednak było jakieś narzędzie ręczne lub choćby elektryczne jak np. szlifierka kątowa? – dopytywał dalej Szarek.

– Ależ skąd panie komisarzu. Proszę spojrzeć dokładnie na brzeg wycięcia. Widzi pan, że metal nie był skrawany ostrzem szlifierki czy brzeszczotu, tylko został roztopiony. To wskazuje na użycie palnika.

– No właśnie drogie panie, słyszeliście co mówił pan Sławek. Radzę powiedzieć prawdę, kto tak naprawdę rozpruł sejf i dlaczego zmyśliłyście całą historię – powiedział z uśmiechem policjant opierając się o drzwi kasy. Sprawa okazała się prosta, a on wreszcie obejrzał sobie dworek od środka.


Dlaczego policjant nie wierzy siostrom?

Aby poznać odpowiedź, wciśnij Ctrl+A.

Odpowiedź: Siostry zeznały, że widziały jak włamywacz ucieka z gabinetu przez okno, a następnie przeskakuje parkan. W gabinecie, ani na posesji nie odnaleziono palnika z butlą. Złodziej nie dałby rady wyskoczyć z nią przez okno, a następnie sprawnie przeskoczyć parkan.

  • Numer: 22 (863)
  • Data wydania: 30.05.17
Czytaj e-gazetę