Z mieszkańcami możemy sobie powiedzieć wszystko. Bez słodzenia
Z gospodarzem gminy Lubomia rozmawiamy o sukcesach i porażkach na półmetku tej kadencji, sytuacji finansowej Lubomi i jego stosunku do planów ograniczenia kadencyjności.
Panie wójcie, mówią o panu „równy, swojski chłop”...
– Mówiąc żartem, to mam nawet chłopskie urodzenie, jestem synem rolnika. Ale odnosząc się do tych słów poważniej, to zawsze byłem bezpośredni. Nie jest to specjalna mina do elektoratu, tylko taki styl życia. Wszędzie, gdzie jestem, rozmawiam z mieszkańcami. W kościele, na zebraniach, spotkaniach. Kiedyś chodziłem nawet do baru. Tam też dyskutowałem z ludźmi. Taki jestem.
Panuje opinia, że można przyjść do pana ze wszystkim. Że nie zamyka się pan przed mieszkańcami oraz nie ucieka przed problemami, nawet tymi trudnymi.
– Traktuję ludzi jak partnerów i najczęściej dogadujemy się. Moją cechą charakterystyczną jest to, że nie słodzę. Zdarza się, że używam ostrych słów. Zwłaszcza wtedy, gdy widzę, że ktoś patrzy tylko na swój interes. Kiedy rozmawiam z mieszkańcami, to możemy powiedzieć sobie wszystko. Czasem – jak to się mówi – nawet sobie nazdać. Nie widzę w tym nic dziwnego. Uważam, że wójt ma być w porządku wobec mieszkańców, ale też mieszkańcy powinni być w porządku wobec wójta. A jak są problemy, to trzeba je wyjaśniać.
Jest pan wójtem od grudnia 2000 r. Poparcie, które otrzymywał pan w wyborach, to kolejno: 66, 87, 85, 79 procent. Wysokie. Można poczuć się pewnie. Co pan robi, żeby nie odfrunąć?
– Nigdy nie odbiło mi na tej funkcji, bo mam świadomość, że przecież zależę od mieszkańców. Jestem przez nich niejako „wynajęty” do tego, by gospodarzyć w gminie. Poza tym są lepsi ode mnie, niektórzy osiągają 90–procentowe poparcie. Na przykład wójt Marklowic. Zdaję sobie sprawę, że 1/5 mieszkańców nie popiera mnie. Jako wójt na pewno nie boję się trudnych decyzji.
Jakie są największe sukcesy połówki tej kadencji?
– Ostatnie dwa lata to przede wszystkim dalszy wzrost inwestycyjny. Razem 29 mln zł na inwestycje – 13,2 mln zł w 2015 r. i 15,8 mln zł w 2016 r. Od lat jesteśmy w ścisłej czołówce województwa. Na jednego mieszkańca w ubiegłym roku przypadało 1,8 tys. zł, jeśli chodzi o inwestycje. Niektórzy spoglądają na ten wzrost inwestycyjny tylko przez pryzmat budowy nowych Nieboczów. Owszem, nakłady inwestycyjne są tam ogromne, ale te pieniądze trzeba było wywalczyć. Teraz Nieboczowy będą wizytówką gminy. Powstają tam tereny rekreacyjne i sportowe, które będą służyły wszystkim mieszkańcom. Ale inwestycje to nie tylko nowa wieś.
To co poza tym?
– Wyłączając nowe Nieboczowy, to na pozostałe inwestycje wydaliśmy w ciągu dwóch lat ponad 7 mln zł. Był to czas wielu robót drogowych, nie tylko na drogach gminnych, ale również we współpracy z samorządem powiatowym i wojewódzkim. Udało się np. wyremontować ponad 3 km drogi biegnącej od granicy Lubomi i Kornowaca, czyli ulice Graniczną i Asnyka. Do końca kadencji z pomocą powiatu droga ta będzie wyremontowana, aż do granicy z gminą Gorzyce. Wybudowaliśmy 0,5 km chodnika przy ulicy Powstańców Śl. oraz wyremontowaliśmy razem z powiatem wodzisławskim chodniki przy ulicy 3 Maja w Syryni, oraz przy ulicy Głównej w Bukowie. Razem z samorządem województwa wybudowaliśmy 0,5 km chodnika przy ulicy Bukowskiej w Syryni. Były też inwestycje związane z chodnikami i drogami gminnymi (ulica J. Nepomucena w Lubomi) oraz siecią wodociągową. Wybudowaliśmy też 7 km kanalizacji sanitarnej. Doszło do renowacji kilku kaplic oraz pomnika Bordynowskiej Pani. Sukcesem jest też niski poziom zadłużenia. To zaledwie 2,4 mln zł (6 proc.), więc parametry ekonomiczne mamy bardzo dobre.
A co było minusem?
– Nie udało się pozyskać środków na termomodernizację budynków urzędu gminy i Ośrodka Pomocy Społecznej. Obawiam się, że do końca kadencji nie będzie to możliwe.
Obiecał pan mieszkańcom tężnię w Lubomi, a tężni nie będzie...
– Lubię dotrzymywać słowa, ale z przykrością muszę się wycofać z tej obietnicy. Przynajmniej na razie. Powody są dwa. Po pierwsze – staraliśmy się o środki na budowę tężni z Lokalnej Grupy Działania. Liczyliśmy na 400 tys. zł. Całość miała kosztować ok. 1,4 mln zł. Natomiast okazało się, że Lokalna Grupa Działania nie przekaże pieniędzy na tak wielką inwestycję. Oferują środki na zadania o wartości 400 tys. zł. Dlatego w tej sytuacji złożyliśmy wniosek o dofinansowanie rewitalizacji parku w Lubomi. Planujemy tam nowe urządzenia zabawowe, ławki, oświetlenie i miejsca parkingowe. Po drugie – prawdopodobnie ruszymy z budową kanalizacji w Lubomi. Projekt budowy kanalizacji opiewa na kwotę 35 mln zł, z czego 10 mln to środki własne. Trzeba będzie wziąć pożyczkę i naruszyć bardzo dobry stan finansów. Na ukończeniu mamy też projekt kanalizacji dużej części Syryni, na kwotę 15 mln zł. To potężne pieniądze. Dopóki sytuacja nie unormuje się i dopóki część pożyczki na kanalizacje nie zostanie umorzona, nie ruszymy z budową tężni. Nie mogę pozwolić na to, by gmina popadła w tarapaty, bo wójt dał wcześniej słowo, że tężnia powstanie w tej kadencji. Budowa kanalizacji w Lubomi to też szansa na gruntowną modernizację dróg w centrum wsi.
Co będzie wtedy, gdy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej zakręci kurek z pieniędzmi na budowę nowej wsi?
– Dostajemy pieniądze na konkretne inwestycje i realizujemy je. To nie tak, że możemy przeznaczać środki, na co chcemy. Co więcej – jeśli chodzi o nowe Nieboczowy, to za niektóre zadania będziemy wręcz musieli zapłacić z własnej kieszeni. Na przykład za część wyposażenia obiektów czy nowy, lekki samochód strażacki dla OSP Nieboczowy. Nie ukrywam, że chciałbym, aby budowa nowych Nieboczów już się skończyła.
Ma pan na koncie dużo nieprzespanych nocy z powodu przenosin i budowy wsi?
– Były nieprzespane noce, ale na dłuższą metę nie mogłem sobie na to pozwolić, bo wtedy człowiek nie myśli trzeźwo. Natomiast najgorsze były momenty, gdy po drugiej stronie nie było uczciwych intencji. Do 2010 r., czyli do chwili zwolnienia Andrzeja Markowiaka z RZGW, miałem wrażenie, że to wszystko jest grą. Oficjalnie słyszałem zapewnienia „robimy”, a w praktyce niewiele się działo i nie było postępów. Jestem człowiekiem, który lubi jasne sytuacje i żadnej roboty się nie boję. Ale muszę mieć po drugiej stronie partnera. Na szczęście w 2012 r. do RZGW trafił pan Augustyn Bombała. Dyskusje były ostre, ale porozumienie zostało osiągnięte i przede wszystkim intensywnie i uczciwie pracujemy. Wielkie podziękowania dla niego. Tak samo dla Biura Koordynacji Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej Dorzecza Odry we Wrocławiu.
Prezes PiS, Jarosław Kaczyński zapowiada ograniczenie kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów. Do maksymalnie dwóch kadencji. Co pan o tym sądzi?
– Uważam, że to ludzie powinni decydować, nie państwo, kogo wybierają. Mamy ustrój, w którym dawno nastąpiło oddanie pewnych uprawnień wspólnotom lokalnym. Teraz chce się zrobić z mieszkańców tych wspólnot lokalnych „ludzi specjalnej troski”. Chce pozbawić się mieszkańców możliwości wyboru takiego gospodarza, jakiego chcą. Co niebezpieczne – w ten sposób pozbawia się ludzi współodpowiedzialności za ich małe ojczyzny. To jak to jest? Ci sami ludzie potrafią wybrać partię rządzącą, ale jak te same osoby chcą wybrać sobie wójta, to państwo zamierza ingerować, żeby nie wybrali „źle”? Ja tego nie rozumiem. Według mnie to próba „wciśnięcia swoich”. Fakt jest taki, że obecna partia rządząca rządzi w niewielu gminach. Zastanawiają się, co by tu zrobić, by przezwyciężyć tak zwany imposybilizm, czyli niemożność. Stwierdzili, że spróbują wprowadzić ograniczenie kadencyjności, ale z datą wsteczną. Chcą zaliczyć kadencje, które już były, mimo że wówczas takie prawo nie obowiązywało. To instrumentalne podejście do samorządu i prawa. Wiedzą, że za 8 albo 10 lat taka zmiana im się nie opłaci, więc chcą to zrobić od zaraz. Dla mnie to objaw wkroczenia brutalnej polityki do samorządu, który cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Jeśli takie prawo zostanie zatwierdzone, to będzie to bandyckie prawo. Tu nie trzeba profesorów i Trybunału Konstytucyjnego, by stwierdzić, że prawo nie działa wstecz. Już Rzymianie wymyślili „lex retro non agit”, czyli prawo nie działa wstecz. Próbuje pozbawić się grupę około 1,5 tys. ludzi w Polsce biernego prawa wyborczego, czyli prawa do kandydowania. Otóż zgodnie z konstytucją każdy ma prawo równego dostępu do służby publicznej.
Niektórzy politycy mówią, że ograniczenie kadencyjności spowoduje, że nie będzie dochodziło do patologii czy nadużyć.
– Ale obecne zasady już to regulują. Włodarzy kontrolują różne instytucje i jeśli ktoś dopuści się nadużyć i zostanie ukarany, to odchodzi. Natomiast nie można nikogo z góry traktować jak złoczyńcę. Uważam, że jest to próba skoku na samorząd. Władza państwowa chce zagarnąć wszystko, również władzę w terenie, bo uważa, że „wie lepiej”, kto by był dobry. A tylko ludzie, którzy żyją tu, na miejscu, widzą najlepiej. Każdy wójt jest obserwowany i oceniany przez mieszkańców. Weźmy też pod uwagę jeszcze jedno. Ograniczenie kadencyjności spowoduje, że część włodarzy podczas drugiej kadencji będzie zastanawiać się, co robić dalej? Łatwo wywnioskować, że właśnie to może rodzić mechanizmy korupcjogenne.
Załóżmy dwa scenariusze. Jeśli nie będzie ograniczenia kadencyjności, to wystartuje pan?
– Tak.
A jeśli ograniczenie kadencyjności zostanie wprowadzone, to kogo wyznaczy pan jako swojego następcę do kandydowania w wyborach?
– Na razie nie ma zmian w ordynacji, więc żadnych scenariuszy nie obmyślam. Natomiast uważam, że jeśli władza państwowa zlekceważy wspólnotę lokalną, to ta wspólnota kiedyś zwróci to tej władzy przy urnie wyborczej.
Ale wierzy pan, że ograniczenie kadencyjności może wejść w życie?
– Tak, ale nie z mocą wsteczną. Podobną sprawą Trybunał zajmował się w 2009 roku. Dotyczyło to członków rad nadzorczych. Wprowadzono graniczenie do dwóch kadencji i zaliczono kadencje wcześniejsze. Trybunał uchylił takie prawo. Dlatego zastanawiam się, czy aby zapowiedzi ograniczenia kadencyjności z mocą wsteczną nie są próbą uwiarygodnienia Trybunału i prezydenta. Tym bardziej, że prezydencki minister Andrzej Dera powiedział jednoznacznie, że prezydent Duda tego nie podpisze. Więc taką możliwość też zakładam.
Rozmawiała: Magdalena Kulok
Najnowsze komentarze