środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Kominiarz sprawdzi, kto pali śmieci?

06.12.2016 00:00 red.

Kontrole palenisk prowadzone przez kominiarzy, zakaz palenia flotem i mułem, paragon za opał z doczepioną do niego specyfikacją – to tylko niektóre propozycje rozwiązań, które mają służyć walce o czyste powietrze. A co na to branża górnicza?

POWIAT O potrzebie walki z zanieczyszczonym powietrzem słyszeliśmy już nie raz. Pytanie tylko, jak to robić skutecznie? Subregion Zachodni Województwa Śląskiego - w skład którego wchodzi 28 gmin, w tym wszystkie gminy powiatu wodzisławskiego - wypracował pakiet rozwiązań, które mają służyć walce ze smogiem. Rozwiązania te są na razie propozycjami, jednak zostały już przekazane pełnomocnikowi rządu ds. polityki klimatycznej, Pawłowi Sałkowi. Subregion ma nadzieję, że zostaną uwzględnione w prowadzonych przez rząd pracach legislacyjnych.

- Subregion wypracował pakiet propozycji ustawowych. Podaliśmy przykłady zastosowania takich rozwiązań w krajach Europy Zachodniej - mówi Mieczysław Kieca, przewodniczący zarządu Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego oraz prezydent Wodzisławia Śl.

Jakie to propozycje? Postaramy się streścić je kilku zdaniach.

Kominiarze, do kontroli!

Żadne miasto ani gmina nie ma tylu strażników, żeby mogli regularnie kontrolować wszystkie posesje pod kątem spalania śmieci. Można więc przenieść zadanie sprawdzania palenisk na służby kominiarskie. Nie zrujnuje to budżetów gmin, a pozwoli na kontrolowanie posesji w ogromnej skali. - W naszym kraju, zgodnie z obowiązującą ustawą, kominy dymowe muszą być kontrolowane 4 razy w roku, w przypadku kotłów gazowych i olejowych – 2 razy. Podczas takiej kontroli kominiarz może ocenić stan instalacji, palenisko, to co jest w nim spalane albo czy w pobliżu są gromadzone śmieci. W przypadku podejrzenia, że na terenie danej posesji dochodzi do nieprawidłowości, kominiarz powiadamiałby odpowiednie organy - wyjaśnia Mieczysław Kieca. - Takie rozwiązanie wprowadzili Niemcy - dodaje samorządowiec.

Kominiarze boją się utraty klientów

Zapytaliśmy o tę propozycję przedstawicieli cechu kominiarzy. Ci mówią oni wprost: - Boimy się, że stracimy klientów. Lepiej, żeby kontrolami zajmowała się straż miejska - uważają. Na takie stawnowisko kominiarzy wpływ mają obecne uwarunkowania prawne. I jeśli prawo nie zostanie zmienione, to kominiarze nie widzą szans powodzenia inicjatywy. - Jeśli przyjdę do klienta, zrobię mu kontrolę emisji spalin, pobiorę próbkę popiołu i wyjdzie, że on spalał coś niewłaściwego, to ja stracę klienta, bo ten sam klient zadzwoni po innego kominiarza. Teraz jest wolny rynek - przyznaje jeden z kominiarzy.

Wzmocnić rolę kominiarzy

Obecnie polskie przepisy dotyczące regularnych kontroli kominiarskich nie są skutecznie egzekwowane. Właściciele nieruchomości bardzo często nie dopuszczają kominiarzy do swoich nieruchomości i czyszczą przewody kominowe samodzielnie lub nie robią tego wcale. Kominiarze są bezradni w tych sytuacjach – pomijają te budynki lub "dogadują" się z właścicielem nieruchomości w zakresie kontroli. - Jest niezbędne, by przepisy umacniały rolę służb kominiarskich, a jednocześnie dawały skuteczne uprawnienia organom kontrolującym ich pracę - dodaje przewodniczący zarządu Subregionu.

W niektórych krajach Europy Zachodniej wprowadzono wręcz, że każdy właściciel instalacji grzewczej na paliwo stałe musi podpisać umowę z zakładem kominiarskim, a kominiarze - oprócz czyszczenia i kontrolowania stanu instalacji kominowej, sprawdzają również świadectwa jakości stosowanego paliwa. Służby kominiarskie prowadzą dokładne rejestry nieruchomości. Stosowane są analizatory spalin z sondą (umieszczaną na wylocie spalin) i na miejscu wstępnie weryfikowana jest jakość stosowanego paliwa.

Srogie kary

W gminach, gdzie kontrole domowych palenisk są prowadzone, zauważono, że niejednokrotnie mandat karny w wysokości do 500 zł jest zbyt mało restrykcyjny. Dlatego postuluje się zwiększenie kary (np. do 1000 zł).

Zakaz palenia mułem - czyli czym?

Każde paliwo wprowadzane na rynek powinno przejść badania na zgodność z wymaganiami krajowymi i być zgłoszone do odpowiedniego urzędu. Standaryzacja jakości paliw, jakie mogą być stosowane w urządzeniach małej mocy, ma być warunkiem powodzenia jakiegokolwiek systemu kontroli. - Przepisy ogólne powinny precyzować, jaki skład ma mieć dane paliwo, jaką zawartość procentową części lotnych. Obecnie nie definicji mułu czy flotu - wyjaśnia Mieczysław Kieca.

Zdefiniowanie ma być pierwszym krokiem do tego, by wreszcie określić, czym można palić w domowych piecach, a czym nie. Coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu zakazu palenia mułem, miałem czy flotem. Oczywiście nie od razu, ale w perspektywie kilku lat. - Tylko co z tego, jeśli zakażemy palenia flotem czy mułem, jeśli nie ma definicji tych paliw. Wystarczy nazwać muł inaczej i będzie sprzedawany nadal. Właśnie tego chcemy uniknąć - dodaje.

Dobrym przykładem niemieckiego rozwiązania legislacyjnego jest tzw. rozporządzenie o małych i średnich urządzeniach grzewczych. Rozporządzenie określa normy emisji pyłu i innych zanieczyszczeń dla urządzeń, które nie wymagają uzyskania decyzji o wprowadzaniu gazów i pyłów do powietrza.

Kontrola u dystrybutorów

Załóżmy, że pan Jan Kowalski z Wodzisławia Śl. kupi dany rodzaj paliwa. Jest przekonany, że to dobre paliwo. Później przychodzi straż miejska, pobiera próbkę popiołu i okazuje się, że Kowalski pali w piecu czymś niedozwolonym. I wówczas to Kowalski ma problem. Zostanie ukarany, mimo że działał w dobrej wierze... Jest pomysł, jak uniknąć takich sytuacji. - Gminy muszą mieć narzędzia do kontroli tego, co jest sprzedawane w punktach dystrybucji - zaznacza Mieczysław Kieca.

Propozycja jest taka, by Kowalski - kupując dany opał, dostawał od dystrybutora paragon z doczepioną do niego specyfikacją. Wtedy sam będzie wiedział, co kupuje, a także mógł "obronić" się przed zarzutem, że spalał niewłaściwe paliwo.

Kolejnym niezwykle ważnym elementem walki z niską emisją jest uchwała antysmogowa na poziomie województwa śląskiego. Prace nad nią już trwają. - Uchwała powinna określać, jakie instalacje grzewcze będą dopuszczone i na jakie rodzaje paliwa - mówi Mieczysław Kieca. Uchwała musi zawierać okres przejściowy, czyli dać mieszkańcom czas na to, by mogli się dostosować do jej zapisów. Nie może to być rok czy dwa, bo wiadomo, że mieszkańcy nie zdążą z wymianą instalacji. - Musimy jednak wyznaczyć kierunek działań - dodaje.

System dopłat

Subregion apeluje do władz ogólnopolskich, by wprowadziły system dopłat do wymiany instalacji, bo bez korzystnego systemu zachęt finansowych dla mieszkańców walka z zanieczyszczonym powietrzem nie powiedzie się. - Dofinansowania nie mogą mieć formy "akcji", a powinny być odpowiedzią na realne zapotrzebowanie - zaznacza samorządowiec.

- Mamy nadzieję, że wskazane przez nas potrzeby i sugestie okażą się pomocne w prowadzonych pracach nad zmianami przepisów prawa - puentuje przewodniczący zarządu Subregionu.

Co na to środowisko górnicze?

W opinii Subregionu branża górnicza nie powinna obawiać się proponowanych zmian. Środowisko górnicze do tematu podchodzi jednak ostrożnie. - Węgiel nie jest winowajcą. Mówienie, że wszystko przez górnictwo, jest nieporozumieniem - uważa Patryk Kosela, rzecznik prasowy Wolnego Związku Zawodowego Sierpnień '80. - My mamy swoje rady dla tych, którzy naprawdę chcą zatroszczyć się o środowisko - dodaje rzecznik i wylicza je. Po pierwsze - wprowadzenie bezpłatnej komunikacji miejskiej, żeby ograniczyć emisję spalin przez samochody. Po drugie - edukować mieszkańców, by nie dochodziło do palenia śmieci. - Tak ich kształcić i pozwolić godnie żyć, by nie palili śmieci - zaznacza. Po trzecie - zapewnić system dopłat do wymiany źródeł ciepła na nowoczesne.

Co ciekawe, Subregion uważa, że do tej pory wymogi związane z kwestią dofinansowań do wymiany kotłów opalanych paliwami stałymi były zbyt restrykcyjne. Wymaga się bowiem montażu urządzeń klasy 5. Koszt takiego urządzenia to kilkanaście tysięcy złotych. Różnica pomiędzy ceną kotła retortowego niższej klasy a kotłem klasy 5 może wynosić nawet 6 tys. zł i więcej. Różnica ceny niejednokrotnie odpowiada wysokości stosowanych dofinansowań, a nawet je przekracza (w pilotażu WFOŚ Katowice dofinansowanie do 4,5 tys. zł). Dofinansowanie przestaje być wtedy skuteczną motywacją do wymiany źródła ciepła. Dla przykładu, w Czechach wprowadzanie wyższych klas kotłów odbywa się stopniowo (zarówno w zakresie sprzedaży jak i użytkowaniu). Okresy przejściowe dla kotłów produkowanych w różnych latach przewiduje również niemieckie rozporządzenie o małych i średnich urządzeniach grzewczych. - Stopniowe wprowadzanie wymogu wyższej klasy dofinansowywanych kotłów przyniosłoby lepszy efekt w środowisku - twierdzą przedstawiciele Subregionu.

(mak)

  • Numer: 49 (838)
  • Data wydania: 06.12.16
Czytaj e-gazetę