środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Kocica dotkliwie poturbowała matkę z dzieckiem. Broniła kociąt?

13.09.2016 00:00 red.

RYDUŁTOWY, RYBNIK 5 września na oddział ratunkowy rybnickiego szpitala przywieziono matkę i córkę z rozległymi ranami. Powiadomiono policję, bo wszystko wskazywało na to, że 32–latka i 4–letnia dziewczynka mają rany cięte.

Na pewno sprawcą zwierzę?

Małą dziewczynkę wraz z jej matką przywieziono do szpitala około godziny 18.00. Pracownicy pogotowia powiadomili o rannych policję. Do szpitala natychmiast skierowano patrol. Jak ustalono, kobiety zostały przewiezione do rybnickiego szpitala z mieszkania przy ulicy Raciborskiej w Rydułtowach. Równolegle dyżurny rybnickiej policji powiadomił kolegów z komendy w Wodzisławiu, aby sprawdzili mieszkanie, gdzie miało dojść do poranienia. – W mieszkaniu zastano konkubenta kobiety – relacjonuje komisarz Marta Pydych, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. Mężczyzna mówił dokładnie to samo, co kobieta w szpitalu, że obrażenia spowodował… kot.

Wezwano rakarza

Policjanci mieli wątpliwości, czy to na pewno sprawka kota. – Początkowo rany nie wyglądały na zadane przez zwierzę stąd wątpliwości pracowników pogotowia. W mieszkaniu rzeczywiście znajdował się kot. Zwierzę zachowywało się bardzo nieufnie i nie pozwoliło się złapać właścicielowi. Na miejsce wezwano rakarza, który zastawił na agresywnego kota pułapkę. Kiedy udało się go wreszcie schwytać, zwierzę w klatce przekazano pod opiekę mężczyźnie. Ostatecznie zrezygnowano z obserwacji weterynaryjnej kota. Ponoć już wcześniej zdarzały mu się napady agresji – tłumaczy policjantka.

Tygrys, a nie domowy kot

Obrażenia pogryzionej dziewczynki i jej matki były na tyle poważne, że musiał im pomagać chirurg. – Rzeczywiście, wczoraj po południu udzielaliśmy pomocy lekarskiej poranionej matce i córce – potwierdza w rozmowie z nami lek. Rafał Woźnikowski, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku. – Obie osoby miały liczne obrażenia, między innymi rąk i głowy. Niektóre z ran były dość głębokie i wymagały interwencji chirurga i szycia. Z wyjaśnień matki wynikało, że zostały zaatakowane przez kotkę, która broniła swoich kociąt. Obrażenia były takie, jakby zaatakował je młody tygrys, a nie kot domowy. Na szczęście poszkodowane otrzymały szybką i fachową pomoc i ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi lekarz.

(acz)


Pogryzienia są częste

Statystyka udowadnia, że opisany przypadek poturbowania właściciela przez jego zwierzę nie jest odosobniony. W pierwszym półroczu 2016 r. sanepid odnotował 44 przypadki szczepienia przeciw wściekliźnie osób pogryzionych przez zwierzęta, a w 2015 r. – 88 osób. Sporą część stanowią pogryzienia przez własne zwierzęta.

(tora)

  • Numer: 37 (826)
  • Data wydania: 13.09.16
Czytaj e-gazetę