Nie można było patrzeć w stronę obozu. Kazali odwracać głowę
RYDUŁTOWY Stare górnicze arbaje wybielili. Później okleili je taśmą i pomalowali sprayem. Taśmę usunęli. Tak powstały obozowe „pasiaki”, w których wystąpią podczas spektaklu. Pokażą to, co działo się za ogrodzeniem filii obozu koncentracyjnego Auschwitz–Birkenau w Rydułtowach.
Rodzeństwo z Rydułtów. Dzieciaki. Tego dnia przerzucali więźniom obozu jedzenie. Zauważył to jeden z SS–manów. Poszedł do ojca dzieci i upomniał go. Postawił sprawę jasno: "Niech nigdy więcej tego nie robią, bo inny SS–man je zastrzeli". Kolejna sytuacja. Dwóch więźniów obozu zaplanowało ucieczkę. Udało im się. Ocaleli. Już jako wolni ludzie przesłali okrutnemu komendantowi obozu paczkę. W niej... dwa pasiaki – do tych oraz wielu innych historii dotarli twórcy spektaklu "92 dni – teatr zbrodni", który pokaże funkcjonowanie obozu koncentracyjnego w Rydułtowach.
Dwa hitlerowskie podobozy
Podczas II wojny światowej kopalnia w Rydułtowach została przejęta przez koncern Hermann Göring Werke. Żeby zwiększyć wydajność zakładu i zapewnić źródło taniej siły roboczej, w Rydułtowach w latach 1942–45 stworzono pięć obozów. Przez 92 dni w mieście funkcjonowała filia obozu koncentracyjnego Auschwitz–Birkenau, która dzieliła się na dwa podobozy. Pierwszy hitlerowski podobóz znajdował się w sąsiedztwie Adolf–Hitler–strasse (obecnie ul. Ofiar Terroru), w odległości ok. 600 metrów od stacji kolejowej i szybu "Leon III". Często nazywano go obozem "na rampie Anna" lub "Anna rampe – Judenlager".
Krematorium...
Drugi hitlerowski podobóz założono za hałdą kopalnianą w kierunku Radoszów. Wiadomo, że określany był nazwami "Judenlager", "Berlin" lub "lager za zwałem". – Z początkiem października 1945 roku przybył do Rydułtów pierwszy transport więźniów z KL Auschwitz – mówi Katarzyna Chwałek–Bednarczyk, scenarzystka i reżyserka spektaklu. – W obozie przebywali więźniowie różnych narodowości. Około 1000 osób. Obóz rozwijał się na tyle, że w podobozie "Berlin" zaczęto budować krematorium – dodaje.
Czas skutecznie wymazał wiedzę o tamtych wydarzeniach. – Jako młodzi ludzie mieliśmy wrażenie, że temat jest zapomniany. Wiele osób w ogóle nie ma świadomości, co działo się za ogrodzeniem z drutu kolczastego. Poza tym tknęło nas, że chociaż temat holokaustu, zagłady i eksterminacji jest poruszany, to jednocześnie znieczuliliśmy się na niego. To były powody, dla których rozpoczęliśmy poszukiwanie prawdy o filii obozu koncentracyjnego Auschwitz–Birkenau w Rydułtowach – mówi Katarzyna Chwałek–Bednarczyk.
900 kalorii
Przygotowania do spektaklu zaczęły się od dotarcia do istniejących źródeł historycznych: książek, publikacji, dokumentów zgromadzonych w oświęcimskich archiwach. Twórcy przeprowadzili wywiady z najstarszymi mieszkańcami Rydułtów. Zorganizowali też 4 spotkania historyczno–wspomnieniowe.
Ze zgromadzonego materiału wynika, że więźniowie obozu pracowali głównie na kopalni. Często byli wysyłani w najbardziej niebezpieczne miejsca. – Otrzymywali takie racje żywieniowe jak w Oświęcimiu, około 900 kalorii na dzień. Z tym, że praca była dużo cięższa – podkreśla reżyserka i scenarzystka spektaklu. Jeżeli pod ziemią były normy do wyrobienia, a nie zostały osiągnięte, to w pracy musieli zostawać nie tylko więźniowie, ale i pozostali górnicy.
Wielu górników pomagało więźniom. Przynosili żywność, pozwalali na odpoczynek. Ale występowali wśród nich również kaci, którzy bili i znęcali się.
Nocne krzyki i jęki
Mieszkańcom Rydułtów nie wolno było patrzeć na obóz. Kiedy przechodzili obok, mieli obowiązek odwrócić głowę. – Co więcej, na czas przemarszu komand roboczych trzeba było zasłaniać okna – dodaje Katarzyna Chwałek–Bednarczyk.
W ciągu dnia w obozie było bardzo cicho. W nocy słychać było przeraźliwe jęki, krzyki, odgłosy strzelania, szczekanie psów. Podejście mieszkańców do obozu i więźniów było różne. – Dowiedziałam się o kobiecie, która w nocy zaczęła krzyczeć, by uciszyć więźniów, bo ona chce spać. Ale mamy też dużo informacji o tym, że pomagano. Jedna z pań opowiadała, że przerzucano więźniom jedzenie. Ale nie nad drutami ogrodzenia, tylko pod nimi. Trzeba było pamiętać o tym, by przerzucać pojedyncze porcje. Gdyby było ich więcej, to zbiegłoby się za dużo więźniów i wszyscy zostaliby zastrzeleni – przytacza reżyserka.
„Panie, daj nam szanse do życia”
Cenny materiał dostarczył mężczyzna, którego ojciec pracował jako księgowy w tartaku "Karl und Reinhold Wieczorek", w którym byli zatrudniani więźniowie obozu. Przyniósł spisaną relację swojego ojca. – Wynika z niej, że pierwotnie do tartaku przyprowadzono 15 więźniów żydowskich. Kierownictwo tartaku stwierdziło, że tylu nie jest potrzebnych. Wtedy jednemu z więźniów udało się przekazać słowa: "Panie, daj nam szanse do życia". Wszyscy zostali przyjęci. Praca była pod dachem, w tartaku zabraniano bicia więźniów. Przemycano im też jedzenie – mówi Katarzyna Chwałek–Bednarczyk.
Aktorzy ciężko ćwiczą
Przygotowania do spektaklu trwają od kilku miesięcy i są intensywne. Angażują twórców nie tylko ze względu na tematykę. Wymagają również przygotowania od strony fizycznej. – Ciężko trenujemy i ćwiczymy, bo chcemy uwiarygodnić to, co pokażemy. Na przykład obozowy "sport". Terminem tym określało się wszelkiego rodzaju ćwiczenia nakazywane przez SS–manów i funkcyjnych wobec więźniów w celu ich fizycznego i psychicznego wyniszczenia – wyjaśnia reżyserka.
Widzowie zmierzą się z okrucieństwem, zobaczą różne formy terroryzowania więźniów. – To będzie teatr dokumentalny. Nie zamierzamy łagodzić prawdy o obozie. Chcemy być wiarygodni, pokazać to, co przeżywali więźniowie. Byli głodzeni, doświadczali przemocy. To wszystko miało doprowadzić do ich odczłowieczenia. Tak była skonstruowana okrutna obozowa machina – dodaje.
Jeśli chodzi o scenografię, powstanie ogrodzenie z drutu kolczastego. W tle będą wyświetlane archiwalne filmy i fotografie związane z holokaustem. Aktorzy wystąpią w specjalnie przygotowanych "pasiakach". Również charakteryzacja ma przemówić do widzów spektaklu.
Spektakl odbędzie się w piątek, 19 sierpnia, na parkingu przy Rydułtowskim Centrum Kultury. Początek o godz. 21.00. Ze względu na drastyczne sceny spektakl dozwolony od lat 14. Spektakl otrzymał dofinansowanie z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich.
(mak)
Najnowsze komentarze