Zamęt w szkolnictwie zawodowym odbija się na naborach
Wbrew pozorom trwające wakacje są gorącym okresem w szkolnictwie średnim. Dopiero co poznaliśmy wyniki matur, trwają nabory. Stąd poprosiliśmy nową zastępczynię naczelnika Wydziału Oświaty Starostwa Powiatowego Katarzynę Zöllner–Solowską i Danutę Maćkowską, członka zarządu powiatu wodzisławskiego odpowiedzialnego za sprawy oświatowe o rozmowę na temat m.in. znaczenia wyników matur, oceny naboru, zainteresowania kształceniem zawodowym, perspektyw dla nauki górnictwa.
Zacznę od nowej zastępczyni naczelnika. Czy doświadczenie nabyte przez lata pracy w Cechu i kontakty z przedsiębiorcami zaowocują w nowej pracy?
Katarzyna Zöllner–Solowska: – Oczywiście, że tak. Zdaję sobie sprawę, że Wydział Oświaty zajmuje się utrzymaniem całej sieci szkół powiatowych, więc zarówno ogólnokształcących jak i zawodowych. Jednak pracodawcy współpracowali głównie ze szkołami zawodowymi, więc w tym obszarze z pewnością jestem w stanie przenieść doświadczenie z poprzedniego zakładu pracy na grunt oświaty. Współpraca mogłaby polegać na kreowaniu innowacyjnej polityki oświatowej w szkoleniu zawodowym, a także kreowaniu obrazu ucznia w konkretnym zawodzie.
Rozumiem, przy czym już od kilku lat trwają starania o wykreowanie pewnej mody na szkolnictwo zawodowe. Czy przynosi to efekty? Czy widać to po naborach?
Jak pan wie celem zmian w edukacji zawodowej jest stopniowe wprowadzanie dualnego systemu kształcenia. Zmiany mają być poważne, iść w kierunku, by uczniowie w prawidłowy sposób wybierali ścieżkę kształcenia zawodowego, by mieli realne szanse na zatrudnienie. Natomiast jest to coś nowego dla wielu środowisk (rodziców, nauczycieli, uczniów). Nie mamy aktów wykonawczych, a tylko sugestie rządu. Bazujemy na czymś, co nie jest do końca pewne. Mamy z tego powodu zamieszanie w środowisku edukacyjnym. Nie mają pewności rodzice, uczniowie, co zmiany przyniosą konkretnego w kształceniu zawodowym, dlatego obecnie nabór wygląda lepiej w liceach, niż w szkołach zawodowych. Ale to nie znaczy, że nie będzie zwyżki w latach kolejnych. Potrzebujemy czasu, by wdrożyć zmiany i zachęcić do wyboru szkół zawodowych.
No tak, tylko tu mówimy o polityce odgórnej, rządowej. Z tego co wiem, to nasze szkoły same od lat próbują zachęcać młodzież do kształcenia zawodowego i zastanawiam się, czy to przynosi efekty?
Nasze szkoły zawodowe wykonują niesamowitą pracę w tym temacie. Wszystkie mają podpisane porozumienia z pracodawcami, maja określone zadania współpracy, czego efektem są tworzące się miejsca zajęć praktycznych, powstają pracownie wyposażone przez pracodawców, których celem jest edukacja zawodowa na potrzeby pracodawcy. Nasi nauczyciele zdobywają wiedzę u pracodawców, uczniowie u tych pracodawców odbywają praktyki, a nawet zdobywają zatrudnienie bezpośrednio po szkole. Nasi dyrektorzy zawierają porozumienia także z pracodawcami z poza powiatu, znajdującymi się na terenach specjalnych stref ekonomicznych, gdzie istnieją duże zakłady i na ich potrzeby możemy kształcić. Nasze szkoły przy braku dużych pracodawców na terenie powiatu i tak sobie dobrze radzą. Dostarczają wykształconych uczniów i poza powiat, jak chociażby Zespół Szkół Ekonomicznych, którego uczniowie pracują nad morzem, na promach rejsowych. Także nasz system kształcenia zawodowego jest dobry. Nie zawsze jednak wszystkie nasze starania idą w parze z podjęciem decyzji przez ucznia o wyborze szkoły średniej. Ważna jest także diagnoza potrzeb rynku pracy. Dlatego musimy dobrze współpracować z Powiatowym Urzędem Pracy, który analizuje na bieżąco i przedstawia zawody nadwyżkowe i deficytowe.
Jak wygląda zainteresowanie kształceniem w zawodzie górnika? Pytam, bo słyszę, że Technikum Górnicze w Rybniku pierwszy raz od wielu lat z braku chętnych w ogóle nie uruchomi klasy górniczej.
Powiedziałabym, że zainteresowanie jest, ale zdystansowane. W samym górnictwie trwa zamieszanie, nie wiadomo, jaka będzie sytuacja tego sektora. Nie wiadomo, jaka będzie polityka zatrudnieniowa firm górniczych. Uczniowie powiatu w dużej mierze wywodzą się z rodzin, gdzie górnikiem było się z pokolenia na pokolenie. Jeśli będziemy widzieli długoterminowe potrzeby górnictwa na pracownika, to rozważymy ponowne uruchomienie oddziałów o kierunkach górniczych.
A jak ogólnie wypadł nabór?
Danuta Maćkowska: Założyliśmy uruchomienie 45 oddziałów plus jeden oddział Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych. Z symulacji wstępnego naboru z dnia 14 lipca 2016 r. wynika, że tych oddziałów tyle utworzymy. Na ostateczny wynik musimy poczekać do końca sierpnia, bo uczniowie przenoszą wciąż dokumenty. Wspomnę jednak, że najlepiej nabór wypadł w I LO im. 14 Pułku Powstańców Śląskich w Wodzisławiu Śl. Jest to szkoła z tradycjami. Bardzo dobrze kształtuje się nabór do ZST w Wodzisławiu Śl. W naborze mamy średnią 29–30 osób na oddział. Tylko nieliczne szkoły mają niższą ilość uczniów przypadających na oddział. Jeśli niższe liczby uczniów w oddziałach się utrzymają, to zrezygnujemy z jednego, dwóch oddziałów, żebyśmy mogli podołać finansowo.
To w których szkołach oddziały balansują na granicy otwarcia, bądź nie?
DM: Nie ukrywam, że trudna sytuacja jest w Radlinie. Zakładaliśmy tam utworzenie dwóch oddziałów, a jest jeden. Mamy jednak pomysł na wzbogacenie oferty tej placówki o kwalifikacyjne kursy zawodowe dla dorosłych oraz liceum dla dorosłych przy współpracy z PCKU.
KZ–S: Ale sytuację szkoły w Radlinie powinniśmy usprawiedliwić faktem, gdzie mieści się ta placówka, jakie cele edukacyjne do tej pory realizowała. Pytał pan wcześniej o górnictwo – ta szkoła miała właśnie priorytet edukacji górniczej, co związane było ściśle z znajdującym się w pobliżu dużym zakładem górniczym i nawiązaną współpracą.
Ogólnie to jesteśmy umiarkowanie zadowoleni z tegorocznego naboru, sporo gimnazjalistów zasiliło nasze szkoły. Oczywiście część wybrało szkoły inne, ale ten odpływ jest porównywalny do lat minionych.
Drugi rok z rzędu maturzyści z powiatu wodzisławskiego wypadli najlepiej w całym województwie. Wielki szacunek, bez dwóch zdań. Czy macie państwo rozeznanie na ile te dobre wyniki rzutują na decyzjach gimnazjalistów o wyborze właśnie naszych szkół, a nie innych?
DM: Oczywiście wierzę w to, że ten wysoki poziom nauczania i zdawalność matur będą wpływały na wybór naszych placówek. O wyborze szkoły decydują też talenty, zainteresowania, osobowość ucznia, informacja o ofercie edukacyjnej, spotkania z doradcami zawodowymi, sprawne rozwiązania komunikacyjne i szereg innych czynników. Nie bez znaczenia jest również sama szkoła, jej baza oraz poziom nauczania. Nie zawaham się powiedzieć, że nasze szkoły są najlepsze w regionie, a świadczą o tym nie tylko wyniki matur, ale liczne sukcesy uczniów, którzy brali udział w konkursach przedmiotowych i zawodowych oraz olimpiadach.
Jedną ze spraw, które biorą pod uwagę młodzi ludzie przy wyborze szkół jest łatwość dojazdu do nich. W jaki sposób staracie się jako powiat zapewnić im możliwości dojazdu?
DM: Jak najbardziej. Wraz z naczelnikiem Wydziału Transportu i Komunikacji pracujemy nad tym, aby dopasować rozkład jazdy autobusów do godzin lekcyjnych.
KZ–S: Na pocieszenie dodam, że Powiatowy Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli przeprowadził wśród gimnazjalistów badania dotyczące preferencji wyboru szkoły ponadgimnazjalnej. I dopiero na czwartym miejscu jest dobry dojazd, a trzy pierwsze miejsca to zainteresowania, dobra opinia o szkole i pozytywny klimat.
Mamy znakomite wyniki matur. A jednocześnie co roku miesięcznik "Perspektywy" publikuje ranking najlepszych techników i liceów. I w tym zestawieniu na czołowych miejscach jest tylko "Budowlanka". Innych szkół nie ma tam w ogóle, albo są na odległych miejscach. Wiadomo, że rankingi rządzą się swoimi prawami, tym niemniej czy zastanawialiście się państwo, skąd takie rozbieżności?
Oczywiście że śledzimy rankingi. Są ważne, bo pokazują kto jest lepszy, kto gorszy. Chcielibyśmy, żeby nasze szkoły wygrywały, bądź były przynajmniej na pudle, a jeżeli tak się nie dzieje, to chcielibyśmy wiedzieć dlaczego. Słusznie pan zauważył, że ranking rządzi się swoimi prawami. Ten ma swoje kryteria. Wiemy na przykład, że są nasze szkoły, które wypadają dobrze w trzech kryteriach, a w dziesięciu pozostałych kryteriach wyniki są gorsze. Na pocieszenie powiem, że niektóre kwestie brane pod uwagę przez "Perspektywy" jak liczba mieszkańców, otoczenie biznesowe, są w ogóle poza naszym wpływem. Natomiast kryteria dydaktyczne, jak poziom wykształcenia, którego efektem są chociażby najwyższe wyniki matury i egzaminów zawodowych, są od nas zależne i tu wypadamy bardzo dobrze.
Rozmawiał Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze