środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Nigdy nie wzięłam łapówki, a piłkarze interesują mnie od pasa w dół

30.06.2015 00:00 adam

 

W wieku 18. lat została sędzią piłkarskim, a w ubiegłym roku radną gminy Świerklany. Na co dzień pracuje w klubie Energetyk ROW Rybnik. Z Magdaleną Figurą rozmawiamy o funkcjonowaniu w „męskim” świecie.

- Piłkarze, którym sędziowałaś mecze, skarżyli się, że nie mogli się skupić na graniu w piłkę. Co ty na to?

- Staram się nie przejmować takimi opiniami. Jestem kobietą, więc chyba normalne jest, że niektórzy piłkarze zwracają na to jakąś tam uwagę. Zdarza się, że na facebooku ktoś się odezwie i faktycznie ma pretensję, że nie mógł się skupić podczas meczu, że nie powinnam sędziować. Ale to zawsze odbywa się w sympatycznej atmosferze. Mówiąc jednak poważnie, ja przychodzę na boisko robić swoją robotę, piłkarze są profesjonalistami i też w taki sam sposób powinni podchodzić do swoich obowiązków.

 

– Czyli nie uważasz, że jesteś zbyt atrakcyjną kobietą, aby biegać z gwizdkiem pomiędzy piłkarzami?

– Absolutnie nie.

 

– A jak zwracają się do ciebie piłkarze, działacze – sędzia czy sędzina?

– Używają obu tych form. Językoznawcy twierdzą, że obie są poprawne. Nie wiem dlaczego, ale gdy ja osobiście słyszę, że ktoś mówi do mnie sędzina, to poprawiam go, aby mówił sędzia.

 

– Dużo masz koleżanek po fachu?

– Coraz więcej. Na Śląsku jest nas około 30. No ale mężczyzn jest blisko tysiąc.

 

– Można powiedzieć, że obecnie jest „bum” wśród dziewczyn na sędziowanie?

– Kiedyś była tylko jedna pani – Jadzia. Teraz faktycznie można mówić o pewnej modzie, przełamywaniu stereotypów. Każdy podokręg stara się mieć jakąś dziewczynę. Chociaż nie jest to łatwe.

 

– Dlaczego?

– Pamiętam, że sama uważałam sędziów za pewnego rodzaju elitę, zamknięte grono. A tak nie jest. Wystarczy zrobić kurs i sędziować. Oczywiście jeżeli sprawdzisz się w boju – czyli wytrzymasz psychicznie. Dobrze w tej roli sprawdzają się byłe piłkarki.

 

– A jak ty trafiłaś na kurs sędziowski.

– To był zupełny przypadek. Współpracowałam kiedyś z Odrą Wodzisław, byłam spikerem na turnieju i ktoś powiedział: tam mocno interesujesz się piłką, to może zostań sędzią. Wtedy nie wydawało mi się to zbyt realne. Ale w końcu trafiłam na kurs.

 

– Jak przyjęli cię koledzy?

– Wiem z opowiadań, że nie do końca wierzyli, że na kursie pojawi się kobieta. A kiedy w końcu tam trafiłam, to większość zaczęła wychodzić z sali. Nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Później się przyznali, że nie mogli wytrzymać ze śmiechu i dlatego wyszli. Mieli ze mnie niezły ubaw. Większość i tak nie wierzyła, że zostanę, byli przekonani, że ktoś ich wkręca.

 

– Lubisz w ogóle piłkę nożną?

– Uwielbiam. To nie był tak, że zostałam „wyrwana z kontekstu” i wrzucona w to środowisko. Pamiętam jak w 1998 roku zachwycił mnie Raul. Do dzisiaj uwielbiam jego styl gry. Chociaż w dzieciństwie czasem byłam zła, jak tata oglądał mecz, a my z siostrami miałyśmy ochotę na coś innego.

 

– Czyli to nie było tak, że w dzieciństwie byłaś tzw. chłopczycą? Umiesz skakać w gumę?

– Umiem. Przeszłam wszystkie zabawy podwórkowe. To nie było tak, że tylko biegałam za piłką. Broń Boże. Do dziś zresztą nie potrafię prosto kopnąć piłki.

– Sędziujesz zarówno mecze mężczyzn jak i kobiet. Jest różnica?

– Cały czas jest, ale już nie tak duża jak kiedyś. Piłka kobieca mocno się rozwija, jest coraz więcej taktyki, a mniej tzw. kopaniny. Oglądając ekstraklasę kobiet, można zobaczyć kawał dobrego futbolu.

 

– Mężczyźnie nie są bardziej agresywni?

– Tylko w sytuacjach kiedy już wrze. Wtedy mają problem z powstrzymaniem emocji. U kobiet jest prościej, bardziej skupiają się na grze, niż na pokazywaniu swoich emocji.

 

– Czyli nie ciągną się za włosy?

– Absolutnie nie. To dziwne stereotypy. Piłkarka czasem gdy jest faulowana, przewróci się ­– po czym wstaje i biegnie dalej. Piłkarz leży i buzuje w nim testosteron.

 

– Co jest najtrudniejsze w byciu sędzią?

– Trzeba mieć bardzo mocną psychikę. Ja mam do perfekcji opanowany „tumiwisizm”. Mogą do mnie krzyczeć, mieć pretensje, kompletnie nie biorą sobie tego do serca. Robię swoje. Dobrze czuję się na boisku, nie mam tremy. Gdyby podczas meczu reprezentacji Polski okazało się, że nie dojechał sędzia i ktoś kazałby mi się przebrać i wyjść sędziować – nie miałabym z tym żadnego problemu.

 

– Popełniasz na boisku błędy?

– Jak każdy. Często jednak sędzia jest ten zły, bo zawodnicy nie do końca znają przepisy. Nie zawsze jest to ich wina, bo interpretacje przepisów często się zmieniają. My szkolimy się bardzo często, mam wrażenie, że piłkarze mniej.

 

– Panuje przekonanie, że sędziowie przez lata byli mocno podatni na korupcję. Wzięłaś kiedyś łapówkę?

– Nigdy.

 

– A miałaś taką propozycję?

– Miałam. Dzwonił działacz, zaczynając rozmowę: pani nam sędziuje, a my walczymy o ważne cele, więc wiadomo co. Odpowiedziałam tylko, że traktuję to jako żart i zadzwoniłam do odpowiednich władz. Wiem, że ten działacz był wezwany do wyjaśnienia tej sprawy.

 

– Myślisz, że dziś – sędziowie z najwyższej półki biorą w łapę?

– Uważam, że nie. Po wszystkich aferach, które miały miejsce w ostatnich latach, chyba nikt by się na to nie odważył. Czasami mam wrażenie, że bardziej kluby się między sobą dogadują, nie wciągając już w to sędziów. Chociaż pamiętam, że kiedyś gdy byłam sędzią liniowym, to miałem wrażenie, że główny jest przekupiony. W ogóle nie reagował na moje sugestie. Traktował mnie jak powietrze. Po meczu usłyszałem tylko, że gospodarzom takich spalonych się nie odgwizduje. Oznajmiłam wtedy, że na kursie nikt, nic takiego nie mówił.

 

– Łączysz sędziowanie z pracą w klubie piłkarskim. Czyli piłka nożna, którą jak mówisz uwielbiasz, towarzyszy ci na co dzień. Można więc powiedzieć, że jesteś szczęściarą?

– Wielką szczęściarą. Kto ma tak dobrze jak ja? Wiadomo, że każdej pracy towarzyszy stres, czasem pojawia się irytacja, ale generalnie zajmuję się tym, co kocham. Może nie zarabiam kokosów, ale za to mam ogromną satysfakcję z tego co robię i nie wstaje rano rozgoryczona, że znowu muszę iść do pracy.

 

– Z tego co wiem, nie masz męża ani dzieci?

– Nie mam.

 

– A gdy będziesz szukać swojego towarzysza, to musi on być związany z piłką? Czy raczej, dla równowagi, powinien być z innej branży?

– Mój obecny chłopak gra w piłkę (śmiech). Nie jest to jego całe życie, robi to hobbystycznie. Często jednak oglądamy razem mecze.

 

– Prawdziwy szczęściarz.

Dlaczego?

 

– Większość kibiców, których znam, delikatnie mówiąc – nie znajdują zrozumienia u swoich partnerek. Zostawmy to i odejdźmy też na chwilę od piłki. Jesteś radną gminną. To bardziej pociąg do polityki czy dusza społecznika?

– Traktuję to jako nowe wyzwanie. Lubię sytuacje, które dostarczają adrenaliny. Fakt, że jestem społecznikiem, też miał swoje znaczenie. Mam nadzieję, że uda mi się coś zrobić, ale zarazem liczę, że się czegoś nauczę.

 

– Na pewno wyobrażałaś sobie, jak może wyglądać praca w radzie. Czy te wyobrażenia potwierdziła rzeczywistość?

– Nie do końca. Jest ciężej niż myślałam. Dziś wiem, że aby działać skutecznie, trzeba mieć sporą wiedzę odnośnie wszystkich rozporządzeń, ustaw, całości – jeżeli chodzi o funkcjonowanie samorządu. Obecnie uczę się tego. Proszę mnie dobrze zrozumieć, podoba mi się to, nie czuję się zawiedzona, ale są do dla mnie nowe rzeczy.

 

– Wracając do pracy w klubie Energetyk ROW. Mam wrażenie, że miałaś trudny okres, kiedy kibice z Chorzowa ukradli flagi sympatyków miejscowej drużyny, które były w twoim biurze. Tzw. „młyn” długo nie mógł ci tego wybaczyć. Pojawiły się nawet niezbyt przyjemne przyśpiewki.

– Nie miałam i nie mam z tym problemu. Ja wiem, jak to wszystko się odbyło. Tak naprawdę nie wiedziałam, że w tych szafach są flagi kibiców, które cenią sobie ponad życie. Wiedziałam, że przynoszą tu jakieś worki, ale nie wiedziałam co w nich jest. Teraz mam już świadomość, że ich utrata to dla nich wielka ujma i stąd cała afera.

 

– Rozumiem, że teraz trzymasz flagi kibiców w sejfie?

Nie, w ogóle ich tu nie ma. I chyba tak powinno być od początku.

 

– Z trybun słychać czasem również inne przyśpiewki w twoim kierunku. Chodzi o te, w których kibice proszę, żebyś pokazała pewną część ciała.

– (Śmiech). Zawsze się zastanawiam, pokazać czy nie. To taki mój dylemat moralny.

 

– Widać cię również, jako eksperta od spraw sędziowskich, w TVN. Jak do tego doszło?

– Kiedyś sędziowałam mecz gwiazd TVN i wtedy nawiązaliśmy kontakt. Potem zostałam zaproszona do programu Jarosława Kuźniara, który zapytał mnie o Cristiano Ronaldo. Powiedziałam mu wtedy, że on interesuje mnie od pasa w dół. To stwierdzenie zostało zapamiętane (śmiech). Może dlatego czasem do mnie dzwonią?

 

– Na zakończenie, przebolałaś już, że Energetyk ROW nie awansował do I ligi.

– Jeszcze nie. To duży cios dla wszystkich związanych z tym klubem. Ci, którzy twierdzą, że piłkarze, działacze nie chcieli awansować są w dużym błędzie. n

  • Numer: 26 (763)
  • Data wydania: 30.06.15
Czytaj e-gazetę