Marek Hawel: w Pszowie nie potrzeba nam podziałów
Przepytujemy obecnego burmistrza Pszowa, Marka Hawla, który ubiega się o ponowny wybór. W drugiej turze wyborów zmierzy się z Katarzyną Sawicką-Muchą.
– Gdyby miał pan wybrać jeden najistotniejszy punkt ze swojego programu wyborczego i omówić go, to byłby...
– Stoimy przed arcytrudnym okresem. Po likwidacji kopalni spadają dochody miasta. Teraz musimy zadbać żeby to, co posiadamy, utrzymać w dobrym stanie, by jakoś przetrwać ten trudny okres. Nie możemy więc rozbudzać w mieszkańcach iluzji, że stać nas na samodzielnie finansowane inwestycje i jednocześnie zwiększać dofinansowanie do różnych organizacji, bo to jest prosta recepta na katastrofę finansową miasta. Dlatego w moim programie warunkuję wszystkie proponowane przeze mnie nowe inwestycje od pozyskania na nie środków unijnych. O te pieniądze biją się władze wszystkich gmin i jest to prawdziwy bój. Pamiętać przy tym trzeba, że na pozyskiwanie środków UE gminom praktycznie zostały jeszcze tylko 4 lata. Potem zaśpiewamy sobie „I to już koniec...” Trzeba też ciągle liczyć własne pieniądze i możliwości, bo UE nie finansuje wszystkiego w 100 proc. Te 15 proc. wartości każdej inwestycji trzeba mieć i tylko na tyle powinniśmy sobie dzisiaj pozwalać.
Ważny jest rozwój gospodarczy. Nie ukrywam, że stworzenie strefy gospodarczej jest mało realne. Z prostego powodu. Miasto nie dysponuje żadnymi własnymi terenami inwestycyjnymi. W Pszowie znajdują się jedynie potencjalne tereny inwestycyjne będące własnością Kompanii Węglowej, Zakładu Zagospodarowania Mienia i Agencji Własności Rolnej. Dlatego moim zdaniem kluczowa dla Pszowa jest budowa Drogi Głównej Południowej, o którą walczę od wielu lat. To stanie się impulsem do rozwoju terenów, które wprawdzie nie są miejskie, ale znajdują się w jej pobliżu i mogą zainteresować inwestorów. Jako miasto dokonaliśmy już zmian w planie zagospodarowania przestrzennego po to, by ten obszar był przygotowany pod przemysł czy usługi. Wprowadziliśmy też możliwość skorzystania z ulg w podatkach od nieruchomości dla inwestorów budujących obiekty związane z działalnością gospodarczą i tworzących nowe miejsca pracy.
– Jakich inwestycji najbardziej potrzebuje Pszów?
– Trzeba dokończyć kanalizację. Na ten cel mamy już pieniądze zapisane w subregionalnym kontrakcie. Łącznie około 10 mln zł z wkładem własnym. Musimy przede wszystkim zmodernizować oczyszczalnię, a równocześnie budować nową kanalizację. Ma obejmować część Pszowskich Dołów, Osiedle Kościuszki i całe centrum. Ze środków nie skorzystają niestety Krzyżkowice. I to trzeba jasno i uczciwie powiedzieć. Dlaczego? Ponieważ warunki dopłat z UE wymagają spełnienia kryterium tzw. „efektu ekologicznego”, co oznacza, że na 1 kilometr rury trzeba podłączyć 120 domostw. W Krzyżkowicach tego nie uzyskamy. Każdy, kto mówi co innego, opowiada banialuki.
Kolejne inwestycje potrzebne miastu to remonty dróg i dokończenie cyklu budowy boisk. W ciągu ostatnich lat wybudowaliśmy cztery boiska, a wkrótce planujemy budowę obiektu wielofunkcyjnego przy Szkole Podstawowej nr 2. Mamy już projekt i pozwolenie na budowę. Prócz tego mamy wiele innych pomysłów, ale będą one zależały od sytuacji budżetowej miasta. Chodzi m.in. o kwestię budowy hali sportowej przy gimnazjum. Mamy projekt, ale czekamy na otwarcie środków unijnych. Jest też szereg inwestycji, które planujemy zrealizować w porozumieniu z powiatem, na przykład modernizację ul. Karola Miarki. Trzeba też w dalszym ciągu naciskać na władze województwa, by przeprowadzały remonty na drogach wojewódzkich. Od lat dopominamy się o remont 200 metrów chodnika przy ul. Kolberga w Krzyżkowicach. Rozumiem, że ta sprawa powoduje niezadowolenie wśród mieszkańców, ale odbijamy się od ściany, bo województwo nie ma pieniędzy.
Uważam też, że jest też zapotrzebowanie na kompleks otwartych basenów na terenach za osiedlem, w pobliżu przyszłej DGP. Nie jest to propozycja na najbliższe 4 lata, ale dłuższą perspektywę. Chcemy się do niej przygotować, a jeśli tylko otworzy się jakakolwiek furtka, by otrzymać dofinansowanie, skorzystamy z niej. Gdyby udało nam się zagospodarować hałdę, stworzyć tam tor saneczkowy i inne atrakcje, a także wybudować wspomniany kompleks basenów, w Pszowie powstałoby centrum sportowe łącznie z lodowiskiem, będące sportowym sercem całego powiatu. Trzeba mieć i takie marzenia.
– Porozmawiajmy o Drodze Głównej Południowej, która ma powstać, a także o obecnym śladzie Drogi Wojewódzkiej 933. Po pierwsze, czy DGP to dobry pomysł, bo czasami słychać, że chybiony, i że lepiej by województwo przeznaczyło środki na gruntowny remont już istniejącego śladu DW 933. Jakie jest pana zdanie?
– Droga Główna Południowa jest niezbędna. Będzie to droga ruchu przyspieszonego, o zupełnie innym standardzie, wszystkie węzły będą bezkolizyjne. W samym Pszowie mają być trzy takie węzły. Droga ta pozwoli na lepszą i szybszą komunikację. Obecny ślad DW 993, nawet gdyby został wyremontowany, nigdy nie zapewni tak komfortowego przejazdu, bo w wielu miejscach przebiega przez ścisłą zabudowę miast. To nie przypadek, że o Drogę Główną walczy nie tylko Pszów, ale też Wodzisław, Rydułtowy, Mszana i Godów, bo ta droga da inną jakość i nadzieję na sprowadzenie nowych inwestorów. Oczywiście DW 933 jest ważna. Wspólnie z gminami, przez które przebiega, walczymy o jej gruntowny remont, bo wszędzie jest w złym stanie.
– Co jest w tej chwili największą bolączką Pszowa i jaka jest recepta na jej rozwiązanie?
– Myślę, że wyczuwalna jest duża frustracja spowodowana zamknięciem kopalni. To był zakład, który miał wszystko. Wszystko w Pszowie było kopalniane. Bloki, dom kultury, lodowisko, boisko. Od 20 lat to miasto przejmuje zadania, które spełniała kopalnia. Ale nie mamy tak dużego zaplecza finansowego, jakim dysponowała kopalnia. W tej trudnej sytuacji zadaniem na dziś jest więc wymyślenie, co może zastępować kopalnię. Nie da się tego zrobić szybko. Kopalnia zatrudniała kiedyś 7 tys. ludzi. Nie jestem naiwny, że uda się sprowadzić inwestora, który zapewni zatrudnienie na podobnym poziomie. Uważam, że będą to mali inwestorzy, których do Pszowa przyciągnie Droga Główna Południowa.
– Jeśli pan wygra, pierwsza rzeczą, którą zrobi, będzie...
– Nie ma czasu na zajmowanie się jedną rzeczą. Takie mamy czasy, że sytuacja wymaga zajmowania się kilkoma sprawami na raz. Po pierwsze pieniądze unijne i budżet na przyszły rok, bo na razie to tylko projekt czysto techniczny. Dokończę też rynek i przygotuję przetarg na budowę boiska wielofunkcyjnego przy SP nr 2.
– Ma pan pomysł na rozszerzenie oferty lodowiska?
– Obiekt jest w pełni zagospodarowany. Od listopada do marca wiadomo - lodowisko. Potem przerwa konserwacyjna i ustawienie kortów i skateparku, a w budynku stołów do ping-ponga, i tak do jesieni. Przez cały rok działa tam też siłownia. Od czasu do czasu robimy też tam imprezy plenerowe, aczkolwiek wiążą się one z demontażem kortów i skateparku.
W swoim programie mam rozlokowanie w mieście kilku siłowni na wolnym powietrzu. Większość ma powstać w okolicach osiedli, gdzie jest największe zapotrzebowanie na tego typu urządzenia. Jedną z siłowni zaplanowaliśmy za lodowiskiem.
– Czy planuje pan powołanie straży miejskiej w Pszowie?
– A po co? Straż miejska kosztuje. Gminy, które nie wzięły tego pod uwagę, obudziły się wraz z krzykiem mieszkańców, że straże miejskie chcą na siebie zarabiać, wnosząc do budżetów tych gmin pieniądze z mandatów. Na to nie ma mojej zgody.
– Dlaczego warto głosować na pana?
– Dlatego, że ja na samorządzie zęby zjadłem i wiem, jak przeprowadzić miasto przez trudny okres, który się dla nas rozpoczął po likwidacji kopalni. A pani Sawicka-Mucha? Patrząc na jej drogę zawodową martwi mnie to, że nie miała żadnego kontaktu z samorządem. Rozumiem, że jej program może się podobać, tylko że ja wiem, że w wielu punktach jest niemożliwy do realizacji z powodów ograniczeń prawnych, organizacyjnych i finansowych. Obawiam się też, że powrócą pewne stare strachy, że miasto podzieli się na Krzyżkowice i Pszów, czemu zawsze starałem się przeciwdziałać. Nie faworyzowałem ani Pszowa, ani Krzyżkowic. Mam duże, bo 20-letnie doświadczenie. Wiem, że mogę nadal prowadzić Pszów ku zmianom - nie rewolucyjnym, ale powolnym i długofalowym. Na same inwestycje i remonty w Pszowie wydaliśmy w ciągu ośmiu lat 47 mln zł. Chcę realizować politykę współpracy ze wszystkimi, za którą czasami dostaję po głowie, bo może gdybym jednym dawał więcej a drugim nic, byłoby mi łatwiej wygrać wybory, bo trzeba uzyskać poparcie tylko połowy mieszkańców. Ale tak nie potrafię. Starałem się też dzielić po równo. Myślę, że w tak małym mieście nie potrzeba nam wojny i podziałów.
– Kto zostanie wiceburmistrzem, jeśli zwycięży pan w wyborach?
– Poważnie się nad tym zastanawiam i sprawa pozostaje otwarta. Na początku wiceburmistrzem będzie pan Tomasz Dzierżawa, któremu robi się czarny PR z takiego powodu, że nie mieszka w Pszowie. Jego działalność to mrówcza praca, której często nie widać na zewnątrz.
– Czy ma pan jakieś zastrzeżenia do programu rywalki?
– Problemem jest dla mnie to, iż pani Sawicka-Mucha odmawia udziału w debatach. Możliwe, że obawia się obnażenia faktu, że niewiele wie o samorządzie, bo przecież nigdy nawet nie była radną. Ba! Nawet nie przyszła zobaczyć, jak wygląda sesja rady miejskiej. Trudno mi odnosić się realnie w krótkich słowach do tego programu, bo diabeł tkwi w szczegółach. Obszernie odnoszę się na stronie internetowej miastopszowrazem.idsl.pl., gdzie udowadniam, iż szereg z postulatów wyborczych kandydatki jest już przez ostatnie lata realizowana.
– Komitet wyborczy, z którego pan startuje, uzyskał w radzie miasta 5 mandatów. Jakie kroki podejmie pan, by zdobyć większość?
– Z rozmów wynika, że jest możliwie zdobycie przeze mnie większości. Zauważam, że radni skłaniają się ku rozwiązaniu, które będzie uzależnione od tego, kto zostanie burmistrzem. Ja wolałbym spotkać się w gronie wszystkich 15 radnych i ustalić zasady współpracy. Tak było do tej pory. Nie było realnego podziału na koalicje i opozycje, bo starałem się nie dzielić rady i przez ostatnie 8 lat to robiłem.
– Pytanie od kontrkandydatki: Ile panu burmistrzowi w przeciągu 8 lat urzędowania udało się pozyskać mieszkań komunalnych? Jak się Pan odniesie do tego, że mieszkańcy zmuszeni są do przeniesienia się z Pszowa do ościennych gmin, które to gminy oferują po kilkaset takich mieszkań?
– Moja rywalka wyciąga błędne wnioski z imigracji ludności i myśli, że większość ludzi wyjeżdża za mieszkaniami, a nie za pracą. Budowanie kolejnych mieszkań komunalnych nie zatrzyma imigracji zarobkowej. Może co najwyżej przyciągnąć tutaj ludzi o niskich dochodach, którym reszta mieszkańców będzie budowała mieszkania, potem remontowała je, a w międzyczasie dopłacała do czynszów.
Może trzeba się cieszyć w naszej sytuacji finansowej, że mamy tylko 30 mieszkań komunalnych. Moja rywalka z pewnością nie wie, że łączne zadłużenie tych lokali wobec miasta wynosi dzisiaj niemal 200 tys. zł. Policzmy co by było, gdybyśmy mieli tych mieszkań 300?
Niestety koszty te ponoszą inni mieszkańcy. Zresztą w Pszowie kolejka do mieszkań to 20-30 osób. Czyli mamy adekwatne braki do listy potrzebujących. Dla porównania, w Rydułtowach ta lista liczyła około 200-300 osób.
Być może zweryfikuję swoje poglądy, ale chyba jedynie wtedy, gdy staniemy się nagle bogaci lub pojawią się środki unijne na takie zadania. Na dziś ich nie ma.
W spółdzielniach mieszkaniowych jest dzisiaj mnóstwo pustostanów! Nie trzeba tego nawet śledzić, wystarczy spojrzeć na liczbę ludności, która w ostatnich 4 latach zmalała w Pszowie o jakieś 350 osób. Przecież oni, wyjeżdżając za pracą, nie zabrali swoich mieszkań ze sobą...
Rozmawiała: Magdalena Kulok
Najnowsze komentarze