Wykonawca rynku złożył wniosek o otwarcie postępowania upadłościowego
Wykonawca rynku w Pszowie złożył wniosek o otwarcie postępowania upadłościowego. Zrobił to w czerwcu. Władz Pszowa nie poinformował. Włodarze dowiedzieli się przypadkiem kilka dni temu. - To tylko wniosek o postępowanie naprawcze - uspokaja wykonawca.
PSZÓW Sytuacja jest na tyle trudna, że 10 września odbyła się nadzwyczajna sesja rady miasta. Radni z niepokojem wysłuchali informacji związanych z przebudową centrum Pszowa. - Naszą intencją było, by w sposób transparentny, kompleksowy i wyczerpujący przekazać powagę sytuacji - mówi wiceburmistrz Pszowa, Tomasz Dzierżawa.
My spróbujemy opisać najważniejsze wątki, a także to, jakie rodzą konsekwencje. Po pierwsze - kwestia wniosku o otwarcie postępowania upadłościowego. Miasto dowiedziało się o nim 3 września. - Urząd powziął informację, że w wydziale upadłościowym Sądu Rejonowego w Gliwicach toczy się postępowanie pod konkretną sygnaturą. Na kanwie tej wiedzy nasze służby prawne dokonały ustaleń, że 2 czerwca wykonawca rynku złożył wniosek o otwarcie postępowania upadłościowego z możliwością zawarcia układu. Taka informacja przez trzy miesiące do nas nie dotarła - ubolewa wiceburmistrz Dzierżawa.
Sąd nie wydał jeszcze postanowienia, czy przychyli się do wniosku wykonawcy rynku. Na razie powołał tzw. tymczasowego nadzorcę sądowego.
Wykonawca rynku przedstawia sprawę inaczej. - To jest wniosek o postępowanie naprawcze, żebym czuł się bezpieczniej w kontekście kar umownych - mówi nam wykonawca. I dodaje, że jego propozycja jest taka, by w sądzie zawrzeć z miastem co do kar ugodę. - Wtedy załatwiamy sprawę na pierwszej czy drugiej rozprawie - uważa. Burmistrz Pszowa sądzi inaczej. - Prawnie taka ugoda nie jest możliwa. Tylko sąd może miarkować kary - wyjaśnia Marek Hawel.
Jaka kwota do wypłaty?
Sytuacja, w której znalazł się wykonawca rynku, oznacza dla miasta daleko idące konsekwencje. Dotyczą one między innymi sposobu wypłaty wynagrodzenia. Oczywiście w chwili, jeżeli wszystkie prace zostaną zakończone. Kwota do wypłaty to ok. 4,5 mln zł (z czego 85 proc. środków unijnych). Ale są jeszcze kary umowne, czyli 4,5 tys. zł za każdy dzień zwłoki, co daje ok. 1 mln zł samych kar. Wykonawca rynku oczekuje, że miasto zapłaci mu całość, czyli ok. 4,5 mln zł, bez potrącania kar umownych. A potem dopiero sąd zadecyduje, czy wykonawca musi oddawać pieniądze i w jakiej wysokości będą to kary. Wykonawca nie ukrywa, że liczy na to, że jeśli sprawa trafi do sądu, to sąd kary zmiarkuje, czyli zadecyduje, by były one niższe. Miasto zapowiedziało jednak wykonawcy, że taki sposób wypłaty nie jest oczywisty, bo są też inne scenariusze, czyli albo wyrzucenie go z placu budowy albo wypłata wynagrodzenia pomniejszonego o kary umowne.
Miasto zawiadomiło prokuraturę
Jest kolejny wątek sprawy, który trafił już do prokuratury. Pod koniec czerwca wykonawca otrzymał od miasta oświadczenie, że kwota za inwestycje zostanie mu wypłacona mu całości. Oświadczenie to zostało wystawione przez miasto na potrzeby kredytu, który wykonawca zaciągnął, by dokończyć zadanie. Miasto uważa, że wykonawca oświadczenie wyłudził. - W naszej ocenie oświadczenie to zostało wydobyte od nas w sposób podstępny. Wykonawca zataił przed nami istotną przesłankę, czyli fakt, że wniósł o otwarcie postępowania upadłościowego, co w zasadniczy sposób nie dało nam możliwości oceny dochodzenia naszych wierzytelności, kiedy będzie miał status upadłego - tłumaczy wiceburmistrz Pszowa. Potwierdził, że miasto wycofało się z oświadczenia. Co więcej, złożyło w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na wyłudzeniu oświadczenia w sposób podstępny. Z kolei w ocenie wykonawcy w kontekście wydanego oświadczenia miasto nie ma innego wyjścia, niż wypłacić całość kwoty, a dopiero później zająć się kwestią kar umownych.
Spór o ławki i kosze
Mieszkańców najbardziej interesuje jednak, kiedy rynek będzie gotowy? Przypomnijmy, że przebudowa centrum Pszowa miała zakończyć się 21 stycznia. Wykonawca nie dotrzymał ostatecznego, i tak przedłużonego terminu, i do tej pory nie zrealizował inwestycji, chociaż prace są na ukończeniu. Od finiszu dzieli go kilka procent całości - tyle zostało mu do wykonania. Miał skończyć mniej więcej w połowie września. Ostatecznie dostał czas do 20 września.
Scenariusz na dziś
Jeżeli nie zdaży, to najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że miasto odstąpi od umowy i rozpocznie procedurę inwentaryzacji. Później sporządzi kosztorys, który pozwoli na procentowe oszacowanie wykonanych do tej pory prac. Czyli wykonawca otrzyma zapłatę za to, co zrobił. Kwota nie będzie pomniejszona o kary umowne. Tym zajmie się sąd (albo też miasto stanie się jednym z wierzycieli, jeśli sąd otworzy postępowanie upadłościowe). Dlaczego? Ze względu na bezpieczeństwo inwestycji. Żeby nagle wierzyciele nie zaczęli zabierać materiałów i urządzeń, które zostały użyte i zamontowane w centrum miasta. To by oznaczało kolejne kłopoty, bo na przykład czas oczekiwania na nowe linarium to aż pół roku.
Jeżeli wykonawca zostanie wyrzucony z placu budowy, miasto ogłosi przetarg lub zapytanie ofertowe na dokończenie inwestycji.
Magdalena Kulok
Płyta rynku otwarta
Nieoczekiwanie w sobotę po południu płyta główna rynku w Pszowie została otwarta dla mieszkańców. Park jordanowski jest jeszcze niedostępny. - Udostępniliśmy płytę rynku jako wykonawca, ze względu na odpust, żeby kierowcy mogli swobodnie parkować. Brakuje jeszcze części koszy i ławek, zostaną uzupełnione - wyjaśnia wykonawca. Odbioru inwestorskiego ze strony miasta nie było, może nastąpić dopiero, kiedy zostaną zrealizowane wszystkie prace. - Na tę chwilę za plac budowy jest odpowiedzialny wykonawca - słyszymy w urzędzie miasta. Wykonawca potwierdza, że ma tego świadomość.
Wykonawca zapewnia, że zdąży z całością do 20 września. - Planujemy zakończyć inwestycję. W parku jordanowskim tarasy są de facto wykonane, brakuje ławek i balustrad w jednym miejscu. Nie ma jeszcze wejścia na plac zabaw - wylicza. Jeśli wykonawca nie zakończy prac do wyznaczonego terminu, miasto zerwie z nim umowę.
Najnowsze komentarze