Tata naczelnikiem w urzędzie, syn projektuje dla miasta bez przetargu
Firm zajmujących się projektowaniem nie brakuje w powiecie wodzisławskim. Tylko w bazie firm na portalu nowiny.pl jest około 20 podmiotów z terenu Wodzisławia Śl. i okolic.
Urząd Miasta Wodzisławia Śl. Wysłał zapytania ofertowe do trzech. Oferty odesłały dwie. Centrum Inwestycji Budowlanych Bogdan Helis z Pszowa nie przygotowało oferty, ponieważ nie zajmuje się placami zabaw. Urzędnicy mieli zatem do wyboru oferty za 18450 zł oraz za 12054 zł. Tańszą złożyła pracownia 10m2 należąca do syna naczelnika wydziału architektury. I to ona dostała zlecenie. Zapytaliśmy rzecznika prasowego urzędu miasta czy prezydentowi i urzędnikom nie przeszkadza fakt, że zlecają zadanie firmie, której właścicielem jest syn naczelnika. Zwłaszcza, że w tym przypadku można mówić nawet o zbieżności rodzaju zlecenia. Przecież projektowanie placu zabaw to praca architekta, a naczelnik jest architektem miejskim. - Nie przeszkadza nam to. Bardzo często zdarza się tak, że firmy, które stają w przetargach, lub przesyłają oferty to firmy, w których pracują, bądź są w zarządach członkowie rodziny czy bliscy pracowników miasta. Mieszkamy w Wodzisławiu i wiele rodzin musi gdzieś pracować. Zależało nam, żeby projekt był wykonany przez firmy lokalne, bo chcieliśmy, żeby znali teren, wiedzieli jakie są możliwości – mówi Barbara Chrobok-rzecznik prasowy UM w Wodzisławiu.
To nie było jedyne zlecenie urzędu miasta, w którego realizacji uczestniczył syn naczelnika. Przed założeniem własnej działalności pracował w firmie Wifrabud, która na zlecenie miasta tworzyła koncepcję Rodzinnego Parku Rozrywki. Wifrabud była spółką cywilną, której jednym ze wspólników był Winicjusz Kulej, obecny naczelnik, a wówczas pracownik wydziału architektury Urzędu Miasta Wodzisławia Śl. Spółka ta dostała zlecenie bez przetargu. Zabiegała o to u prezydenta miasta ówczesna naczelnik wydziału architektury, zatem bezpośrednia przełożona Winicjusza Kuleja, Janina Szymecka - Pysz. Jak naczelnik argumentowała potrzebę udzielenia firmie zlecenia z wolnej ręki? - „...na etapie przygotowania postępowania o udzielenie zamówienia publicznego zaistniała konieczność doprecyzowania programu funkcjonalno - użytkowego pod względem wymagań co do rodzaju, ilości i wielkości proponowanych atrakcji jak i zastosowanych materiałów czy kosztów. Wydział przeprowadził wstępne rozeznanie rynku, jednak firmy projektowe z uwagi na charakter projektu jak i krótki okres opracowania nie były zainteresowane tematem. Koszt wykonania dokumentacji wynosi 50 000, zł + podatek VAT [...] Z uwagi na skomplikowany charakter oraz pilność sprawy wydział proponuje wybór Pracowni Projektowej Wifrabud S.C. jako kompetentnej i obeznanej z tematem. [...] Wydział zwraca się z prośbą o zgodę na zlecenie [...] dla Pracowni Projektowej Wifrabud S.C. oraz na odstępstwo od obowiązku stosowania procedur objętych zarządzeniem [...] prezydenta miasta z 23 stycznia 2009 r. dla udzielenia zamówienia o wartości nie przekraczającej 14 000 Euro tj. 53 746 zł, a także na stworzenie w bieżącym budżecie tytułu inwestycyjnego.”
Co stanowi zarządzenie, na którego odstąpieniu zależało naczelnik? Po pierwsze nakazuje podanie na stronie internetowej miasta ogłoszenia o zamiarze udzielenia zamówienia publicznego z opisem przedmiotu zamówienia, warunkami i kryteriami wyboru oferty. Po drugie wymaga zestawienia złożonych ofert, zbadania i oceny zgodnie z warunkami i kryteriami opisanymi w ogłoszeniu. Po trzecie nakłada obowiązek sporządzenia notatki służbowej z propozycją wyboru najkorzystniejszej oferty. Po czwarte wymaga sporządzenia projektu umowy.
Na wymieniony wyżej wniosek naczelnik wydziału sporządzony 22 września 2011 r. prezydent Mieczysław Kieca odpowiedział pozytywnie.
Barbara Chrobok podkreśla, że urząd nigdy nie robił z tego tajemnicy. - Nigdy też nie mieliśmy zarzutu, że jest to nieetyczne czy złe. Jonasz jako młody człowiek miał bardzo dobry kontakt z grupami docelowymi, kontaktował się m.in. ze skejtowcami. Podejrzewam, że gdybyśmy zlecili opracowanie koncepcji osobie, która miałaby 50 – 55 lat, to park wyglądałby inaczej – mówi rzecznik.
---
Jonasz Kulej, właściciel firmy 10m2 - Czy w związku z faktem iż mój ojciec jest pracownikiem Urzędu, powinienem emigrować z Wodzisławia, by móc uprawiać mój zawód, który jest moją pasją i moim źródłem utrzymania? Czy w związku z tym nie mam prawa do ubiegania się o zamówienia publiczne, przy zachowaniu pełnej transparentności i zasad konkurencji? Dodatkowo rozważania dotyczące etyczności mojego udziału w projektach publicznych miasta odnoszą się do jednorazowej sytuacji, która w obliczu wszystkich inwestycji miejskich, w których potencjalnie mógłbym brać udział, stanowi ledwie odsetek.
---
Grażyna Kopińska, Fundacja im. Stefana Batorego w Warszawie
W opisywanej sprawie najprawdopodobniej nie doszło do złamania prawa. Wyboru oferty prawdopodobnie nie dokonywał osobiście naczelnik, a jakiś pracownik wydziału. Pewnie nie doszło do sytuacji konfliktu interesów. Ale to, że nie złamano litery prawa nie oznacza, że wszystko jest w porządku i nie można stawiać pytań o właściwość tej decyzji. Urzędnicy samorządowi decydują o sposobie wydawania pieniędzy publicznych, wspólnych, a nie prywatnych. Dlatego do nas, mieszkańców należy ocena tego w jaki sposób dysponują nimi. Włodarzom miasta powinno zależeć na tym, żeby ich wyborcy byli przekonani, że sprawy dotyczące wspólnoty rozstrzygane są w obiektywny i najwłaściwszy sposób, a pieniądze wydawane najefektywniej. Podpisywanie umów z firmami, których właścicielami są, udziały w nich mają, bądź w których na eksponowanych stanowiskach pracują rodziny ważnych urzędników miejskich przeświadczenia takiego nie buduje. Może natomiast stwarzać przekonanie, że żeby dostać zlecenie z miasta trzeba mieć kogoś w magistracie. Niszczy to zaufanie do władz. Niedawno w Warszawie mieliśmy podobną, choć chyba mniej ewidentną sprawę. Prasa i działacze miejscy protestowali przeciwko budowie dużego biurowca blisko murów Starego Miasta. Kiedy okazało się, że pozwolenie na budowę wydała naczelniczka wydziału architektury, której syn brał udział w pracach projektowych tego budynku - podała się dymisji. Prezydent Warszawy dymisję przyjęła.
---
Na wstępie ustalmy trzy sprawy. Po pierwsze, godna pochwały jest troska rzeczniczki UM w Wodzisławiu o miejsca pracy dla wodzisławskich rodzin. Po drugie, młody architekt nie musi emigrować z Wodzisławia dlatego, że jego ojciec jest urzędnikiem. Mało tego, w żywotnym interesie miasta jest, aby jak najwięcej młodych i zdolnych ludzi w nim zostawało, a nie pracowało dla dużych metropolii prowadzących drenaż mózgów Polski lokalnej. Po trzecie, nawet w przypadku koligacji rodzinnych opisanych w artykule Jonasz Kulej nie powinien być z góry pozbawiony możliwości pozyskiwania zleceń z pieniędzy publicznych. Jest tylko jeden ważny warunek: ojciec i syn w tej sytuacji muszą być jak żona Cezara, czyli poza wszelkimi podejrzeniami, że ich pokrewieństwo może mieć znaczenie. Dawanie zleceń z wolnej ręki czy w trybie uproszczonym, który nie gwarantuje pełnej przejrzystości i równości konkurencji jest z tego punktu widzenia bardzo złym pomysłem. Zwłaszcza kiedy Urząd wysyła zapytania tylko do trzech firm, z których jedna nie zajmuje się tym, co jest przedmiotem zapytania (jakby nie można było zadzwonić i zapytać). Przez jednych może to zostać uznane za zwykłe urzędnicze partactwo, ale przez bardziej podejrzliwych za ograniczanie konkurencji, a tym samym pośrednią pomoc temu, który otrzymuje zlecenie. Arkadiusz Gruchot
---
Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze