środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Życie w trenerskim rytmie

02.07.2013 00:00 red

Mając niespełna 20 lat, Adam Burek przebojem wdarł się w szeregi najlepiej rokujących polskich trenerów. Uczył się od największych: Adama Nawałki, Waldemara Fornalika i Jana Urbana. Solidność oraz ciężka praca, to według niego warunki pozwalające spełniać marzenia – te zawodowe, jak i prywatne, bo w jego życiowej filozofii płaszczyzny te bez ustanku się przenikają.

Czekając, w jednym z raciborskich lokali na mojego rozmówcę, zastanawiam się z jakim człowiekiem przyjdzie mi się spotkać. Wiele opinii już o nim słyszałem, jednak postać ta dla mnie, jak i wielu zaprzyjaźnionych osób ze środowiska piłkarskiego pozostaje zagadką. Podobno przebojowy, podobno inteligentny, a do tego niezwykle charyzmatyczny. – Trenerski ideał, człowiek potrzebny naszej piłce – myślę... Nadchodzi. Pewny krok, szeroki uśmiech, zaraża entuzjazmem. – Trudno się z panem umówić – rozpoczynam rozmowę. – Mało czasu. Dużo spraw na głowie. Wie pan: treningi w Chorzowie, ostatni rok studiów, praca w szkole, do tego prowadzę firmę – wymienia. – Sporo tego, nie mam pojęcia, jak pan to godzi. – Nawet ja tego nie wiem, ale kocham to co robię. Zawsze powtarzam, że jestem entuzjastą swojego życia, o którym bardzo chętnie opowiem – wyznaje z rozbrajającą skwapliwością.

Triumf bezpośredniości

Najbardziej dostrzegalną cechą młodego trenera jest pewność siebie. Posiada ją od zawsze. Nawet wtedy, gdy opuszczał rodzinny dom w Syryni i wyruszał do nieznanych sobie wówczas Katowic, nie czuł lęku, lecz wiarę we własne możliwości. – Nie miałem także kompleksów z powodu tego, że pochodzę z wioski. Jestem z tego bardzo dumny –  mówi. – Studia w Katowicach były alternatywą dla AWF w Jastrzębiu, które wydawało mi się atrakcyjnym miejscem, ze względu na niewielką odległość od rodzinnej miejscowości – opowiada Burek, który w Katowicach, za wszelką cenę – jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego roku AWF-u – chciał poznać podstawy trenerskiego rzemiosła. – Pomogła mi wtedy wrodzona bezpośredniość. Obdzwoniłem kilkudziesięciu śląskich szkoleniowców, prosząc ich o przyjęcie na staż. Może narobiłem sobie trochę wstydu, ale opłacało się, bo trafiłem na praktyki do GKS Katowice – według mnie jednej z największych klubowych ikon śląskiej piłki – przyznaje. Będąc już na studiach, poznał Pawła Grycmanna, z którym od razu złapał fantastyczny kontakt. Nowy kompan wkrótce zaprosił go na swój trening. – Paweł pracował w Stadionie Śląskim Chorzów, zabierał mnie na mecze,  użyczał notatek oraz szkoleniowych materiałów, przekazywał najpotrzebniejszą wiedzę. Nie było jednak „zmiłuj się”: wstawałem o szóstej rano i tak naprawdę do samego wieczora wykonywałem katorżniczą pracę. Wiedział, że bardzo chciałbym zajmować się którymś z młodzieżowych zespołów i przedstawił mnie prezesowi, który dał mi szansę poprowadzenia własnej drużyny. Jako niespełna dwudziestoletni chłopak, stałem się szkoleniowcem ekipy U14 i to właśnie z nią wygrałem ligowe rozgrywki, a co za tym idzie awansowaliśmy do Śląskiej Ligi Trampkarzy – wspomina szkoleniowiec. Przygodę z klubem zakończył jednak bardzo szybko. – Zajmowaliśmy czwarte miejsce na Śląsku, a ja niestety zostałem zwolniony. Wszystko przez konflikt z rodzicami moich zawodników. W pewnym momencie powiedziałem im, co w ich zachowaniu mi się nie podoba. Miałem sporo racji, co nie znaczy, że w niektórych sprawach się nie myliłem. Wyciągnąłem z tej sytuacji wiele wniosków i po kilku miesiącach, w czasie których nadal odbywałem staże, zostałem ponownie przyjęty – wyznaje.

Uczeń  Nawałki

Przez okres zwolnienia nie próżnował. Przeciwnie – przyjął ofertę nauki pod okiem samego Adama Nawałki. Jak sam przyznaje, staż u legendarnego szkoleniowca stworzył mu możliwość jeszcze intensywniejszego rozwoju. – Chłonąłem każde jego słowo, byłem oczarowany faktem, że dostałem szansę przyglądać się pracy rewelacyjnego sztabu szkoleniowego Górnika Zabrze – nie kryje.

W czasie półrocznej przerwy podjął również pracę w Lechii Gdańsk. – Obdzwoniłem północnopolskie kluby, które na terenie Śląska nie miały dobrze rozwiniętego skautingu. Zaproponowałem pomoc w tej dziedzinie. Na początku nasza współpraca była bardzo intensywna, dziś jednak z braku czasu raporty przesyłam im sporadycznie – tłumaczy Burek, który w tym czasie zdobył także nowe trenerskie doświadczenie oraz otrzymał intratne propozycje. – Przez trzy tygodnie odbywałem staż u trenerów Piotra Stacha  oraz Marka Chojnackiego przy drużynie seniorów Zagłębia Sosnowiec, co do dziś uznaję za znaczące wyróżnienie. Gdy odszedłem zbiegły się ze sobą trzy oferty: Paweł Grycmann zaproponował mi rolę asystenta przy juniorach młodszych, Piotr Piekarczyk nakłaniał mnie do współpracy z nim w GKS Katowice, aż wreszcie przyszła propozycja objęcia posady pomocnika Piotra Stacha w drugoligowym Zagłębiu Sosnowiec. Byłem rozdarty. Wybrałem jednak przyjaźń z Pawłem – uśmiecha się.  Po trudnych początkach nadszedł zasłużony okres stabilizacji. Burek otrzymywał szansę szkolenia kolejnych grup wiekowych Stadionu Śląskiego Chorzów. Gdy był asystentem Grycmanna przy roczniku U16, zaproponowano mu posadę w szkole. – Moim marzeniem była praca z najmłodszymi, dlatego zbyt długo się nie namyślałem. Pod opiekę  dostałem dzieci U8 – tłumaczy. Burek od razy zrobił dobre wrażenie, a wieść o istnieniu zdolnego młodego trenera rozniosła się błyskawicznie, czego skutkiem było zatrudnienie go, najpierw w chorzowskim gimnazjum, a później w liceum. – Otrzymałem klasy, którymi wcześniej opiekował się Grycmann. Wiele osób dyskutowało nad tym, czy przystoi, aby dwudziestojednoletni nauczyciel zajmował się 16-letnimi uczniami. Ja nie miałem z tą sytuacją żadnego problemu. Praca sprawiała mi satysfakcję, a mój kontakt z młodzieżą był bardzo dobry – podkreśla.

Złamane marzenia

– Chcę ciągle zdobywać nową wiedzę, po to, aby móc zrobić z moich podopiecznych fantastycznych piłkarzy. Czynię także wszystko, aby ustrzec ich przed kontuzjami. Z tego między innymi powodu wybrałem AWF oraz ukończyłem kurs trenera przygotowania motorycznego i instruktora fitness – mówi Burek. Na punkcie urazów przeczulony jest jak nikt inny. To właśnie kontuzja kręgosłupa zakończyła jego piłkarską karierę. – Gdy w wieku 8–9 lat przeprowadziłem się z Raciborza do Syryni rozpocząłem grę w tamtejszej drużynie. W klasie okręgowej zadebiutowałem jako niespełna szesnastolatek, a trzy lata później miałem podpisać kontakt z I-ligowym GKS-em Jastrzębie, do którego nie trafiłem właśnie przez groźny uraz. Dziś można mówić o tym wydarzeniu w kategorii przerwanego marzenia – mówi. To go nie załamało, obrał nowy kurs – poszedł w „trenerkę”. Czas pokazał, że podjął słuszną decyzję. – Myślałem jeszcze o dziennikarstwie. Pisałem nawet teksty do kilka piłkarskich portali, jednak na dłuższą metę nie funkcjonowałoby to tak dobrze, jakbym tego chciał – wspomina szkoleniowiec i podkreśla: – Gdyby nie opieka oraz porady moich rodziców bardzo trudno byłoby mi przetrwać okres rekonwalescencji. Ich rady pomogły mi podjąć najważniejsze decyzje, które ukształtowały późniejsze lata. Myślę, że przez to, że oni osiągnęli sukces, wierzyli także w mój. Chociaż w moim trenerskim słowniku takie pojęcie nie funkcjonuje. Sukcesem jest dla mnie to, że mam wspaniałą rodzinę i kobietę Ewelinę oraz że codziennie realizuję się w tym co robię. W sporcie o finalnym sukcesie nie można mówić, bo to nieskończony proces poznawania siebie i innych.

Kompan Fornalika

Mając w głowie wizję swoich młodych podopiecznych jako dojrzałych sportowców, Burek czuje ogromną odpowiedzialność. – Wiem, że wstępny etap szkolenia tych chłopaków jest najważniejszy i to ode mnie zależy jak przygotuję ich do wejścia w dorosłe, sportowe życie. Aby najlepiej ich do tego wyszkolić czytam fachową literaturę, analizuję każdy aspekt treningu, ale przede wszystkim biorę udział w kursokonferencjach odbywających się na terenie całej Polski – tłumaczy pan Adam. Kursów tych na koncie ma ponad 130. – To wymagało wielu poświęceń, ponieważ bywało, że w miesiącu tego typu imprez było siedem czy osiem. Przy czym  organizowane były w najdalszych zakątkach kraju. Bezpośredni kontakt z Maciejem Skorżą, Janem Urbanem, Adamem Nawałką czy Tomaszem Kafarskim rekompensował wszystkie trudy – mówi z uśmiechem i dodaje: – Nie mam w tym zawodzie żadnych idoli. Od każdego z nich biorę inne wzorce i tworzę swój osobisty styl prowadzenia zespołu.

Przeżył, aby trenować

Szkoleniowiec z Syryni nigdy nie stawia sobie sztywno określonych celów. – To zawodna technika – tłumaczy. Żyje chwilą i każde zadanie wykonuje na maksimum swoich możliwości. – Wie pan, ja już od 16. roku życia wiedziałem, czym chcę się kiedyś zajmować. Postawiłem wszystko na jedną kartę i dziś nie żałuję. Co prawda przez to, że tak bardzo poświęciłem się swojej pasji, wiele rozrywek zarezerwowanych dla młodych ludzi mnie ominęło. Nie znaczy to, że jako nastolatek nie byłem pozytywnie zakręcony. W pewnym momencie musiałem jednak wybrać: zabawa albo realizowanie siebie. Dziś nie ma takiej rzeczy, która skłoniłaby mnie do zejścia z tej drogi – zapewnia Adam Burek. Życie jest jednak nieprzewidywalne, mało brakowało, a charyzmatyczny trener mógłby je nawet stracić. W ubiegłym roku został napadnięty w Katowicach przez trzech mężczyzn. – Nie chciałem oddać portfela. W tej sytuacji znów zadziałał mój emocjonalny charakter. Zostałem dźgnięty nożem i obudziłem się dopiero w szpitalu.  Ale to zdarzenie na pewno zmieniło dotychczasowe podejście do wielu spraw... Przewartościowałem swoje życie – wyznaje. – Nie zabrakło w tym wypadku pokory? – prowokuję go do kolejnych zwierzeń. – Na pewno nie. Czego jak czego, ale jej mam akurat w nadmiarze – pośpiesznie odpowiada. Zaatakowany w sobotę, w środę prowadził już trening. – To było szalone, ale mój zespół czekał ciężki mecz. Musiałem pomóc chłopakom – śmieje się. Obecnie pracę w klubie, łączy ze studiami i nauczycielstwem w dwóch szkołach. Prowadzi także firmę, którą założył ze swoimi wykładowcami – dziś już przyjaciółmi: Pawłem Grycmannem i Arturem Gołasiem. – Pomysł na nią zrodził się w czasie wspólnych spotkań „przy piwie”. Nie mieliśmy pojęcia jak prowadzić biznes, ale była w nas szczera pasja. Firma zajmuje się koordynacją treningu motorycznego między innymi Wisły Kraków i Pogoni Szczecin. Dzięki naszemu najnowocześniejszemu sprzętowi, kluby mogą monitorować obciążenia treningowe swoich piłkarzy. Podoba nam się to, że dzięki takim badaniom możliwe jest dostosowanie indywidualnych potrzeb szkoleniowych dla każdego gracza – zachwyca się dwudziestoparolatek. – Kim za kilkanaście lat będzie Adam Burek? – zagaduję, skłaniając go do refleksji. – Bardzo trudne pytanie. Marzę o tym, aby mieć dziecko i być w szczęśliwym związku ze swoją obecną dziewczyną. Chciałbym mieć także wspaniały kontakt z rodzicami oraz dawać radość innym, bo według mnie jest to tożsame z dawaniem jej sobie – mówi.

– Jedno jest pewne: nigdy nie porzucę futbolu. Jeszcze o mnie usłyszycie – kończy. W takim razie pozostaje nam wierzyć na słowo.

Wojciech Kowalczyk

  • Numer: 27 (660)
  • Data wydania: 02.07.13