Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Rozmowy na komisjach

18.06.2013 00:00 red

Jako stek kłamstw i próbę zniszczenia dobrego imienia nauczycieli, określili radni anonim na pracę gminnego przedszkola, jaki otrzymało dwóch samorządowców z Marklowic. Na temat pisma radni wypowiedzieli się na ubiegłotygodniowej komisji spraw społecznych.

MARKLOWICE - O sprawie anonimu  pisaliśmy w poprzednim numerze „Nowin Wodzisławskich”. Przypomnijmy, autor pisma zarzuca pracownikom przedszkola m.in. brak właściwej opieki nad dziećmi.

O piśmie na ostatniej sesji poinformował radny Damian Chrószcz (drugi z adresatów pisma – radny Piotr Pękała, nie był obecny na sesji). Wówczas sprawa nie stała się przedmiotem dyskusji. Dlaczego, tłumaczył na komisji spraw społecznych przewodniczący rady Andrzej Brychcy. Zauważył, że przychodzące pisma zwyczajowo są najpierw rozpatrywane na komisjach, a dopiero potem dyskutowane na sesji. Tym razem był to jednak anonim. – Kiedy zobaczyłem, że to pismo nie jest podpisane, postąpiłem prawidłowo nie wnosząc go pod obrady – mówił.

Radny Piotr Zając pytał, jak ma się zachować funkcjonariusz publiczny w sytuacji, kiedy przychodzi do niego anonim. Czy jest lub nie zobowiązany do tego, by z urzędu poinformować odpowiednie placówki, w tym przypadku kuratorium. 

Potrzebna weryfikacja

W dyskusję włączył się wójt Tadeusz Chrószcz: – Jeżeli napływa anonim, a tych jest mnóstwo, jeśli ktoś nie ma odwagi się podpisać, to sprawy powinny być najpierw zweryfikowane – mówił. – Sprawa niewątpliwie wymaga rzeczowego sprawdzenia. Być może niektóre fakty wymagają głębszej weryfikacji, ale niektóre są pisane przy bardzo bogatej wyobraźni – mówił. – W przedszkolu działa organ społeczny: rada rodziców i oni powinni rozpatrzyć tę sprawę. Moim zadaniem jest pilnowanie spraw finansowych i tego, czy dyrektor dobrze prowadzi placówkę. Nie twierdzę, że należy to bagatelizować, bo każdy przypadek być może coś w sobie ma. Ale to jest sprawa do rozpatrzenia przez radę rodziców.

Radna Krystyna Klocek przytoczyła ministerialne rozporządzenie z 2002 r. – Według niego skargi i wnioski nie zawierające imienia i nazwiska, nazwy oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania – mówiła. – To prawny aspekt, a drugą sprawą jest to, co zostało w tym paszkwilu napisane. Jako wieloletni dyrektor, nauczyciel, nie zgadzam się z tym, co napisano w anonimie. Bo jeśli by tak było, to wójt miałby mnóstwo rodziców z interwencją – dodał.

Czeka na autora

Radna odniosła się do kilku wątków zawartych w anonimie. – Napisać, że nauczyciele, po przyjściu do pracy, zamiast zabierać dzieci do swoich sal dają je do jednej grupy? We wszystkich przedszkolach, do śniadania dzieci są w jednej sali – argumentowała. – Napisano też, że nauczycielki kilkadziesiąt minut rozmawiają na korytarzu o spędzonym weekendzie. Który z dyrektorów pozwoliłby na takie zachowanie nauczycieli, a w salach szalałyby dzieci? To absurd. Dzieci są tak ruchliwe, że w takiej sytuacji dyrekcja powinna mieć zgłoszonych pełno wypadków. A ich nie ma – dodała radna Klocek.

Zaapelowała też do autora anonimu.  – Zgodnie z rozporządzeniem anonimowe pismo nie powinno być rozpatrywane. Ale jeśli sprawa zaszła już aż do prasy, czekam na tę osobę. Powinna się ujawnić i przyjść na rozmowę z radnymi.

Z kolei radny Marian Filipowski stwierdził, że publikacją artykułu „Nowiny Wodzisławskie” przysłużyły się przedszkolu. Jak mówił, po ukazaniu się informacji dzwonili do niego znajomi z Radlina i Pszowa, którzy myśleli o przemeldowaniu, by dziecko mogło pójść do przedszkola w Marklowicach. – „Ale jak tam się tak źle dzieje?”. Odpowiedziałem im, żeby tego nie robili, bo i tak już nie ma miejsc. Prasa się nam trochę przysłużyła, ludzie nie będą „walić” do wójta różnymi kanałami, bo chcą wykombinować, by przepisać dziecko do naszego przedszkola – mówił Filipowski.

Skoro jest tak źle, dlaczego jest tak dobrze?

Swoją opinię na temat anonimu wyraziła również radna Jarosława Mańka: – Skoro to przedszkole jest tak złe, jak twierdzi ten ktoś, to dlaczego mamy tyle chętnych dzieci i wieczne problemy z odmawianiem ludziom z zewnątrz?

Dyskusję podsumował wójt gminy. – Nigdy nie odczułem, by budynek przedszkola był bezpański. Nie podzielam w zupełności wielu opinii tam wyrażonych. Na sygnał trzeba uważać, gdy jest on z różnych stron, nie jest sterowany i istnieje duże prawdopodobieństwo, że zjawisko opisane przez jednego, czy drugiego rodzica ma duży stopień prawdopodobieństwa.  A tu ktoś miał bujną wyobraźnię i dużą dozę złośliwości, by coś z takim zacietrzewieniem opisywać. Trzeba rozmawiać i z rodzicami, i z pedagogami, a nie wczytywać się w jedną opinię, pod którą ktoś nie miał się nawet odwagi podpisać.

(abs)

  • Numer: 25 (658)
  • Data wydania: 18.06.13