Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Senator Motyczka nie żyje

29.01.2013 00:00 red

24 stycznia w wieku 71 lat zmarł prof. Antoni Motyczka – senator Platformy Obywatelskiej i wieloletni wykładowca Politechniki Śląskiej. W czwartek pogrzeb. W minionym roku zrobiło się o nim głośno za sprawą przemówienia, w którym ostro skrytykował ustawę o zamówieniach publicznych oraz o budowie autostrady w naszym regionie. –  Takiego rozgardiaszu i takiego draństwa, jakie jest teraz, jeszcze nie było – stwierdził.

Najwięcej zawdzięczał matce

CZYŻOWICE, RYDUŁTOWY Zmagający się z cukrzycą profesor Antoni Motyczka od pewnego czasu miał problemy z sercem. Wymagały leczenia w szpitalu. W czwartek został ze szpitala wypisany. Po południu zasłabł pod domem. Pogotowie zawiozło profesora do Wodzisławia na oddział intensywnej terapii. Lekarze podjęli reanimację, która jednak nie przyniosła skutku. Senator zmarł około godz. 18.30.

Facebook i tradycja

Antoni Motyczka urodził się w Rybniku.  Jego matka, która najpierw była nauczycielką w chwałowickiej szkole podstawowej, a później prowadziła zakład rzemieślniczy w Rybniku i w Wodzisławiu, nauczyła go miłości do przyrody, wpajała uczciwość i szacunek do pracy. – Najwięcej w swoim życiu zawdzięczam matce. To dzięki niej jestem tym, kim jestem – pisał senator na swoim facebookowym profilu. Jego ojciec był inżynierem i pracował w kopalniach Rybnickiego Okręgu Węglowego. To pod jego wpływem młody Antoni wybrał kierunek studiów – górnictwo.

Motyczka w 1968 r. ukończył studia na wydziale górniczym Politechniki Śląskiej w Gliwicach, gdzie w 1981 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego w dziedzinie górnictwa. Od 1992 r. był profesorem tej uczelni. W latach 1990–1996 pełnił funkcję dziekana wydziału budownictwa, był wykładowcą w Katedrze Komunikacji Lądowej i Mostów. Specjalizował się w technologiach drążenia małych tuneli w budownictwie podziemnych obiektów inżynierskich, a w szczególności w tunelowaniu metodami górniczymi. Pełnił także funkcję dyrektora Centrum Kształcenia Inżynierów Politechniki Śląskiej w Rybniku. Jako naukowiec miał w dorobku kilkadziesiąt publikacji naukowych, był też autorem wielu patentów. W 2010 r. otrzymał z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego tytuł naukowy profesora. Od 1988 r. był właścicielem firmy budowlanej z siedzibą w Rydułtowach. 

W wyborach w 2011 r. Motyczka został wybrany z ramienia Platformy Obywatelskiej na swoją trzecią z kolei kadencję w Senacie, w którym zasiadał od 2005 roku. Nie pobierał diety senatorskiej. Wcześniej, bo od 1998 do 2005 r. był radnym powiatu wodzisławskiego, a w latach 1998–2002 przewodniczył Radzie Powiatu. W 1999 r. został przewodniczącym Zespołu Sterującego ds. Budowy Autostrady A–1. Był również członkiem NSZZ „Solidarność” Politechniki Śląskiej. W październiku tego samego roku volvo, które prowadził senator, wypadło w Pszowie z drogi i uderzyło w słup. Z urazem ręki profesor został przewieziony do szpitala. – Jak mam za dużo lub za mało cukru, to jest niedobrze. W tym przypadku miałem go za mało i przysnąłem za kierownicą. Dziękuję Bogu, że nikogo nie było na drodze, ani na poboczu i nikomu poza mną nic się nie stało – mówił Antoni Motyczka.

Z sercem jak familok

Senator Motyczka mieszkał w Czyżowicach, z których pochodziła jego babcia. Był żonaty, miał jedno dziecko. O sobie mówił, że jest honorowy, zdecydowany i że zawsze stara się realizować wyznaczone cele. Ogromnie ważni byli dla niego sprawdzeni przyjaciele. Nie tolerował krętactwa, oszustwa i kłamstwa. Znał swoje zalety. – Potrafię zorganizować sobie pracę. Skutecznie dążę do celu, który sobie wyznaczyłem i staram się go osiągnąć „bez ofiar”– zawsze tak, by nikogo nie skrzywdzić. Moje wady... Znający mnie ludzie twierdzą, że mam zbyt miękkie serce... Jestem potwornie czuły na ludzkie nieszczęście. Jak to powiedział kiedyś jeden z moich pracowników... mam „serce jak familok” – podkreślał.

Pogrzeb senatora odbędzie się 31 stycznia o godz. 13.00 w kościele pod wezwaniem Chrystusa Króla w Czyżowicach.

(mas)



Ryszard Zawadzki Poseł

Akurat byłem w Sejmie w Warszawie. Chwilę później wszyscy wiedzieli. Wśród posłów senator Motyczka był znany, lubiany i poważany. Padały pytania „co się stało?”. Mnie nasunęła się myśl ks. Twardowskiego „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. U senatora dostrzegałem ją na każdym kroku. Cechowała Go ogromna miłość do najbliższych – żony, syna, synowej, nieżyjącej już matki. Był wrażliwy na potrzeby innych ludzi. Kochał Polskę, kochał Śląsk, często śląskość wspominał – zwłaszcza najbliższych, którzy walczyli w śląskich zrywach powstańczych. Senator Motyczka był niezwykle mądrym, wręcz charyzmatycznym, pracowitym i konsekwentnym człowiekiem. Wzbudzał autorytet. Młodzi ludzie, zwłaszcza studenci, darzyli go zaufaniem. Bardzo ceniłem sobie Jego zdanie i przyjaźń. W poprzedniej kadencji spędzaliśmy na dyskusjach wiele godzin podczas podróży do Warszawy, w parlamencie, we wspólnym biurze poselsko–senatorskim w Wodzisławiu. Był zawsze otwarty na kolejne wyzwania polityczne i zawodowe. Posiadał niezwykłą umiejętność pogodzenia obowiązków pracownika naukowego i senatora. Przypominam sobie czasy lat 90., a w ich kontekście wsparcie, uznanie i zawsze dobre słowa o wodzisławskim technikum budowlanym. Senator, który sam czuł się również budowlańcem, z dumą podkreślał, że to najlepsze technikum budowlane w kraju. Niestety – „stało się”, wszystko się stało. Cześć jego pamięci!



Bolesław Piecha Poseł

Senatora Antoniego Motyczkę miałem zaszczyt poznać prawie dwadzieścia lat temu i to w dość przypadkowych okolicznościach. Nasi synowie rozpoczęli naukę w tej samej klasie prywatnej szkoły podstawowej w Radlinie. To, co w pierwszym rzędzie rzucało się w oczy, to Jego niesamowita życzliwość, prostolinijność, szczerość i uczciwość. Nigdy nie dawał nikomu odczuć swojej wyjątkowej – już wtedy – pozycji zawodowej i naukowej. Pomimo całego ogromnego swojego dorobku naukowego i zawodowego był człowiekiem nadzwyczaj skromnym. Pod koniec lat 90–tych często rozmawialiśmy o sprawach lokalnych, samorządowych – był przecież przewodniczącym Rady Powiatu, a ja dyrektorem budującego się szpitala w Rybniku. Były to dla mnie naprawdę ważne dyskusje, z których, nie ukrywam, czerpałem wiele tajemnej dla mnie, lekarza, wiedzy od naukowca i praktyka budownictwa. Przez wiele lat razem podróżowaliśmy do Warszawy. On na posiedzenia Senatu, ja do Sejmu lub Ministerstwa Zdrowia. Pomimo różnych przynależności partyjnych nasze rozmowy zawsze dotykały zarówno spraw ogólnopolskich jak i lokalnych w sposób bezkonfliktowy i szalenie rzeczowy, by nie powiedzieć pryncypialny. Pan Senator był człowiekiem twardych i szlachetnych zasad, ale jednocześnie wrażliwym na ludzką krzywdę i ludzkie nieszczęście. Lubił pomagać innym dyskretnie, ale skutecznie. Był przy tym niezwykle wielkoduszny i zwyczajnie po ludzku mądry. Jego śmierć niesamowicie mnie zaskoczyła. Miał przecież wiele planów i niezrealizowanych przedsięwzięć. Składam głębokie wyrazy współczucia żonie Danucie i synowi Jarosławowi. Antek, będzie mi Ciebie bardzo brakowało!



Mirosław Szymanek Wójt Mszany

Śmierć senatora prof. Antoniego Motyczki jest wielką stratą dla całej Polski, a dla naszego regionu w szczególności. Jako radny powiatowy miałem okazję bliżej Go poznać, współpracując na rzecz rozwoju powiatu. Zawsze cechował go pełen profesjonalizm i kompetencja, a jednocześnie był człowiekiem życzliwym, o wielkim sercu, znającym problemy zwykłych ludzi. Ceniłem go także za jego skromność, którą zachował pomimo tytułów naukowych i piastowania ważnych i odpowiedzialnych funkcji państwowych. Był człowiekiem o wielkiej charyzmie, od którego emanowało dobro. Gdyby nie starania senatora Motyczki prawdopodobnie autostrada A1, z którą wiążemy nadzieje na rozwój, nie biegłaby przez nasze gminy. Pod wieloma względami ten wielki człowiek zachowa się w naszej pamięci. Szkoda, że już go wśród nas nie ma.

  • Numer: 5 (638)
  • Data wydania: 29.01.13