Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Mamy realny wpływ na tworzenie prawa

15.01.2013 00:00 red

O powodach utworzenia w powiecie wodzisławskim Powiatowej Rady Działalności Pożytku Publicznego, pierwszym tego typu ciele w całym Subregionie Zachodnim, o jej roli, dotychczasowych osiągnięciach, także o przyczynach coraz większego zniechęcenia ludzi do działalności społecznej rozmawiamy z Arkadiuszem Skowronem, pierwszym przewodniczącym rady

Arkadiusz Skowron, (46 l.), mieszkaniec Rydułtów, dyrektor Ośrodka Rekreacji i Rehabilitacji Bushido w Rybniku, z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego, członek m.in. Stowarzyszenia Moje Miasto w Rydułtowach, przewodniczący PO w powiecie wodzisławskim

Tomasz Raudner: Jak doszło do powstania rady?

Arkadiusz Skowron:
Inicjatywa była oddolna. Wyszła ze strony federacji Forum Organizacji Pozarządowych Subregionu Zachodniego, której jestem przewodniczącym. Skupiliśmy się na tym, aby organizacje pozarządowe się spotkały i podjęły decyzję czy w ogóle warto powoływać takie ciało jak rada pożytku publicznego. Rozesłaliśmy zaproszenia korzystając z bazy danych starostwa w Wodzisławiu. Na spotkanie przyszło około 20 osób reprezentujących blisko 20 organizacji. To porażka, bo organizacji w powiecie wodzisławskim jest około 300. Być może baza danych była niepełna, przy czym nie jest to tylko wina samorządu, a też organizacji, które nie informują np. o zmianie adresu. Na kolejne spotkanie, po oficjalnym zaproszeniu starosty, kiedy odbyły się wybory do rady przyszły dokładnie te same osoby.

Czyli początki pod górkę.

Działalność w stowarzyszeniu dla członków to zwykle trzeci obszar aktywności po rodzinie i pracy. Mało jest osób, które jeszcze dodatkowo chciałyby się udzielać na rzecz innych. 90 procent organizacji jest skupionych na sobie.

Poza tym ludzie są coraz mniej aktywni. Mają o wszystko pretensje, ale we własnym gronie, za plecami. Wyjść na zewnątrz, powiedzieć swoje stanowisko – z tym już trudniej.

Kolejna rzecz. Organizacje mają działać, tymczasem z powodu papierów, biurokracji zabija się aktywność. Po pierwsze trudniej zdobyć pieniądze, a po drugie rozliczyć się z nich. Wiele stowarzyszeń musiałoby mieć na etacie pracownika do obsługi samorządowej dotacji. Na to nie ma szans. Znam dwie, trzy organizacje, które mówią że już nie piszą wniosków o dotacje, bo tylko mogą mieć z tego tytułu problemy. To wina restrykcyjnego systemu. Rozumiem, że urzędnik ma kłopot z łaskawszym spojrzeniem na jakąś sprawę, skoro przyjdzie inspektor Regionalnej Izby Obrachunkowej i przyłoży karę. 

Dlaczego rada powstała?

Na spotkaniu osoby z jednej czy dwóch organizacji powiedziały – po co nam kolejna czapa? Wyjaśniłem, że rada nie ma ograniczać swobody poszczególnych organizacji. Wręcz przeciwnie, jej członkowie są zobowiązani do ciągłego reagowania na wszelkie działania dotyczące organizacji pozarządowych.

Rada jest to ciało opiniodawcze, kolegialne, będące miejscem dialogu między samorządem a organizacjami. Przy czym dialog nie polega na tym, że samorząd wystawia w internecie projekt jakiegoś dokumentu do konsultacji. Na radzie dyskutuje się nad różnymi kwestiami i wypracowane zmiany można do dokumentu wprowadzać na etapie jego tworzenia. Ma się tu realny wpływ na tworzenie lokalnego prawa. Prawda jest taka, że kiedy samorząd rzuca do konsultacji jakiś akt prawny, to dostaje jedną odpowiedź lub w ogóle. Wszyscy chcą być aktywni, o wszystkim wiedzieć, ale kiedy jest możliwość skorzystania z trybu konsultacji, to albo nikt o tym nie wie, albo nie ma czasu, by się tym zająć.

Wydźwięk potem jest taki ze strony samorządu, że nikt nie wniósł uwag do danego dokumentu i wszystko jest w porządku.

Zgadza się. Konsultacje są pewnym wymuszeniem aktywności. Taki był chyba zamysł parlamentu na zarzuty, że samorządy robią co chcą bez pytania środowisk o zdanie. Jednak kiedy samorząd dostanie jedną opinię, dwie, to może je odczytać jako partykularny interes danej organizacji i w ogóle ich nie uwzględnić. Taką też odpowiedź dostaje opiniodawca. Albo odpowiedzi nie dostaje wcale. Natomiast w przypadku rady pożytku sytuacja jest inna. Spotkaliśmy się od października pięciokrotnie i dyskutowaliśmy na temat prawa dotyczącego organizacji pozarządowych. Muszę w tym miejscu pochwalić panią Barbarę Jasińską-Musik, zastępcę naczelnika Wydziału Strategii i Rozwoju Powiatu, zarazem sekretarza rady, że robi to skrupulatnie. Dużo rzeczy jest konsultowanych z radą i następnie wprowadzanych. Dla pani naczelnik to też ułatwienie, bo ma pewność, że konkretne rozwiązania zyskały akceptację naszego środowiska. Udało nam się np. wprowadzić zmiany do powiatowego programu współpracy z organizacjami pozarządowymi na rok 2013.

Jakie to zmiany?

Rozszerzyliśmy pola działania, np. była bodajże profilaktyka z zakresu zdrowia diabetyków. Myśmy to rozszerzyli ogólnie na profilaktykę zdrowia. W kulturze nie było wziętej pod uwagę edukacji kulturalnej. W zakresie ochrony środowiska była jedynie zapisana propozycja dotycząca gospodarki śmieciami. Kto się tym w organizacjach zajmuje? No nikt. Zmieniliśmy to na edukację proekologiczną. Zatem otwarliśmy furtki, dzięki czemu więcej organizacji będzie mogło startować w konkursach. Mam nadzieję, że zgłosi się jakaś organizacja, która podejmie się tematu edukacji w sprawie niskiej emisji. Powiat wodzisławski obok rybnickiego i Żywca ma największe problemy z jakością powietrza.

Czym jeszcze zajmuje się rada?

Rada może pełnić jeszcze rolę mediatora między stowarzyszeniem a samorządem. Już taka sytuacja była w Wodzisławiu. Dotąd nie jest rozwiązana. Chodzi o Flotę Młodych prowadzącą na terenie szpitala coś na kształt przedszkola. Stowarzyszenie korzystało nieodpłatnie z obiektów, tymczasem nie ma takiej możliwości prawnej. Rada rozeznała temat. Rozmawialiśmy zarówno z władzami przedszkola, jak i z panią dyrektor. Wytłumaczyła, że według prawa nie może bezpłatnie udostępniać pomieszczenia. Początkowo chciała od razu zmienić warunki umowy, ale ostatecznie odłożyła podjęcie decyzji do czerwca. Być może po to, aby dać Flocie czas na przygotowanie się do zmiany.

Czyli rozumiem, że wprowadzenie odpłatności jest nieuchronne, rzecz w tym, by ustalić wysokość czynszu akceptowaną przez dwie strony.

Tak, a być może efekt tej sprawy będzie dalej idący. Mówi się o podjęciu przez radę powiatu uchwały regulującej warunki udostępniania publicznych obiektów organizacjom mającym status pożytku publicznego.

Czy rada opiniowała już dokumenty z miast i gmin?

Nie. O samej radzie jeszcze mało kto wie. Być może po tym artykule więcej samorządów zwróci na nią uwagę. Nasze dotychczasowe działania to dopiero jaskółki. Mam nadzieję, że w ciągu tej dwuletniej kadencji rada okrzepnie.

W przeszłości przedstawiciele różnych stowarzyszeń prosili, by na łamach gazety propagować przekazywanie pieniędzy z 1 procenta podatku organizacjom z powiatu wodzisławskiego. Na razie trafia do nich około 10 procent przekazywanych pieniędzy, co potwierdza też naczelnik Urzędu Skarbowego w Wodzisławiu. Czy w kwestii 1 procenta widzi pan rolę rady pożytku?

Rzeczywiście bez mediów nie poradzimy sobie. Ja już dwukrotnie w minionych latach organizowałem spotkania w tej sprawie, aby pieniądze zostawiać w mieście, powiecie, subregionie. Nawet na stronie urzędu marszałkowskiego była wzmianka o wspieraniu lokalnych organizacji, ale kiedy zapytałem o środki na promocję, np. na bilbordy, audycje, artykuły sponsorowane, to odzew był kiepski.

Jako rada nie mamy za bardzo możliwości organizacyjnych ani finansowych do podejmowania tego typu działań. Na następnym spotkaniu będziemy chcieli zaproponować, aby przeprowadzić w tym temacie kampanię medialną z wykorzystaniem środków powiatu. Dobrze by było np. przedstawić, czym stowarzyszenia z naszego powiatu o statucie organizacji pożytku publicznego się zajmują, żeby ludzie wiedzieli, na co mają przekazywać pieniądze.  

Jak można się z radą skontaktować?

Na stronie internetowej powiatu wodzisławskiego jest odnośnik do rady i tam są telefony do pani sekretarz i do mnie.

Dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 3 (636)
  • Data wydania: 15.01.13