Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Zaczyna brakować mi czasu

18.09.2012 00:00 red

RYDUŁTOWY – O szachowych sukcesach, godzeniu pracy dyrektora, ojca, szefa klubu sportowego, kosztach w rozmowie z „Nowinami Wodzisławskimi” opowiada Jacek Stebel, Rydułtowik Roku 2011.

– Podczas wręczania statuetki usłyszał pan, że trudno o większe wyróżnienie dla mieszkańca Rydułtów. Co ta nagroda dla pana znaczy?

– To wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale i wszystkich rydułtowskich dzieci szachowych. Wielkie podziękowanie dla nich oraz ich trenerów za trud i ciężką pracę. Mam nadzieję, że nagroda spowoduje zainteresowanie szachami u kolejnych osób.

– Kiedy powstał szachowy Klub Sportowy Ognisko?

– Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Klub powstał przy Ognisku Pracy Pozaszkolnej jako efekt końcowy jednego z programów unijnych. Jako  formalna grupa szachowa mogliśmy już zgłaszać się do rozgrywek.

– I zaczęliście odnosić sukcesy... Nim do nich przejdziemy, proszę powiedzieć, skąd u pana zainteresowanie szachami?

– W szkole podstawowej, a następnie w rydułtowskim liceum, do którego uczęszczałem, była silna grupa szachowa. Nie mogę pochwalić się tym, że należałem do wyróżniających się graczy. Rolę liderów pełnili dwaj moi koledzy z klasy, którzy należeli do polskiej kadry juniorów.

– A dzisiaj? Gra pan?

– Niewiele. Moja córka Agata również gra w szachy, więc trudno pogodzić mi rolę gracza i ojca. Pamiętam, że podczas turnieju we Wrocławiu graliśmy jednocześnie. To, co działo się u niej na szachownicy, przekładało się na moją pozycję, która początkowo była dobra. Po błędzie córki szybko przegrałem, więc to świadczy o emocjach, jakie temu wszystkiemu towarzyszą.

– Co daje gra w szachy?

– Wpływa na umiejętność koncentracji i pamięć. Co ważne, uczy ogromnej pokory i radzenia sobie ze stresem. Nie wszystkie dzieci potrafią pogodzić się z tym, że kiedyś przychodzi porażka. Wygrywają cztery partie pod rząd i wydaje im się, że zwyciężą w każdej kolejnej. Ale w sporcie tak nie jest.

– Szachy to drogi sport?

– Komplet szachów kupimy już za jakieś 50 zł. Zegar elektroniczny kosztuje trochę więcej. Największe koszty wiążą się jednak z wyjazdami na turnieje.

– Dyrektor, animator życia szachowego w mieście, mąż, ojciec. Jak pan godzi wszystkie obowiązki?

– Zaczyna mi brakować czasu. Praca dyrektora bardzo mnie absorbuje. Nie ukrywam, że przydałby mi się w klubie człowiek z uprawnieniami instruktora. Sam obecnie pełnię głównie rolę organizacyjną. Właściwie na pewnym etapie niezwykle trudno było mi przygotowywać dzieci do zawodów, bo zróżnicowanie poziomów z biegiem lat stawało się coraz większe. Niektóre dzieci zaczęły chodzić na zajęcia prywatne, indywidualne. Z grona ich trenerów należy wyróżnić Marcina Wałacha.

– Proszę przybliżyć sukcesy wychowanków klubu.

– Bardzo dobrym rokiem był dla nas 2010. Zaczęło się od szachowych Mistrzostw Śląska. Później były  Mistrzostwa Polski, podczas których zdobyliśmy aż 4 medale. Mało który klub może pochwalić się takimi wynikami w jednym sezonie. To dało dzieciom kwalifikacje do udziału w Mistrzostwach Świata w Grecji. Poza tym dwa lata temu jako drużyna awansowaliśmy do 2 ligi juniorów i utrzymujemy się w niej do dziś.

rozmawiała Magdalena Sołtys

  • Numer: 38 (619)
  • Data wydania: 18.09.12