Matka świadomie spaliła swoje dziecko
GORZYCE. Magdalena P. podejrzana o spalenie w domowym piecu swojej córki jest zdrowa psychicznie i może odpowiadać za swój czyn przed sądem. Takie wnioski wyciągnęli z obserwacji kobiety lekarze z rybnickiego szpitala psychiatrycznego.
Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu dysponują już wynikami obserwacji psychiatrycznej 35-letniej mieszkanki Gorzyc, która w lutym miała spalić w piecu noworodka. Kobieta sama w wyznaczonym terminie zgłosiła się na obserwację do Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku, gdzie spędziła cztery tygodnie. – Psychiatrzy orzekli, że Magdalena P. jest zdrowa i w pełni poczytalna. Może więc odpowiadać za swoje czyny przed sądem – mówi prokurator Wojciech Zieliński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Wszystko wskazuje na to, że akt oskarżenia trafi do sądu nie szybciej niż na początku tego roku. – Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie mają czas do końca roku, aby zbadać popiół zabezpieczony w miejscu, gdzie miało dojść do zdarzenia – dodaje prokurator.
Szukają kości noworodka
Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie badający szczątki spalonego dziecka to ta sama placówka, w której odczytywano nagrania z czarnej skrzynki prezydenckiego tupolewa po katastrofie smoleńskiej. Jak się dowiedzieliśmy, na posesji przy ulicy Raciborskiej w Gorzycach zabezpieczono pół beczki popiołu z pieca. To około stu litrów materiału, który od wiosny, po wysuszeniu, jest przesiewany przez pracowników instytutu. Specjaliści szukają choćby najmniejszego fragmentu kości noworodka, aby móc porównać go z DNA Magdaleny P. Kobieta przyznała, że urodziła w domu. Zdecydowała się na taki krok, gdyż jak tłumaczyła, po trzech porodach była pewna, że sobie poradzi z czwartym. Po urodzeniu dziewczynki poszła się wykąpać. W tym czasie zostawiła noworodka samego. Kiedy wróciła z łazienki dziecko już nie żyło. Jak zeznała, nie wie dlaczego zdecydowała się spalić je w piecu. Nie chciała go wychowywać, jednak jak twierdzi zamierzała je oddać do kościelnego okna życia. Jej plany pokrzyżował nagły zgon dziecka. Cała sprawa wyszła na jaw 7 lutego kiedy do Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorzycach trafił anonim dotyczący jednej z mieszkanek tej gminy. Autor pisał, że była ona w ciąży. – Po ciąży nie ma śladu. Nie ma także śladu dziecka. Nie wiadomo gdzie jest – pisał w liście. Magdalena P. usłyszała dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, natomiast drugi narażenia dziecka na bezpośrednie zagrożenie życia. Grozi jej od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
(acz)
Najnowsze komentarze