Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

Skrzyknęli się, aby dzieci miały szkołę

24.07.2012 00:00 red

GORZYCE – Rodzice uczniów sami remontują Szkołę Podstawową w Kolonii Fryderyk

– Bardzo lubiłem wuef, szczególnie „fusbal” i piłkę ręczną, z tego miałem w szkole piątki. Gorzej było z polskim i matematyką. Czasem nie wyszło i zdarzyło mi się dostać dwóję – uśmiecha się 60–letni Czesław Kubiniok. – Nie pociągały mnie też lekcje muzyki, bo jak tu śpiewać, kiedy głos raz grubszy, raz cieńszy, jak to przy mutacji. Tak, z tą szkołą wiąże się wiele wspomnień – zamyśla się mężczyzna. –  Tu uczyły się moje dzieci, a teraz uczą się wnuki. Chciałbym, żeby w przyszłości chodziły tu także moje prawnuki – zamyśla się pan Czesław.

Los placówki niepewny

Pan Czesław, mieszkaniec Kolonii Fryderyk, wraz z innymi mieszkańcami: Józefem Wichlińskim, Marcinem Bażanem, Leszkiem Jordanem i Adamem Lenczykiem, remontuje tutejszą szkołę podstawową. Jak co roku, rodzice dzieci  skrzyknęli się i postanowili poświęcić swój czas, by poprawić standard budynku. Ale tegoroczna akcja ma jeszcze dodatkowy wymiar. Los tutejszej podstawówki nie jest bowiem pewny. Rada gminy Gorzyce w marcu br. podjęła uchwałę o przekształceniu szkoły w Kolonii Fryderyk w filię SP w Gorzycach. Decyzję tę uchylił jednak wojewoda, wytykając radnym błędy proceduralne. Tak więc w tym roku szkolnym status placówki się nie zmieni, ale nie da się tego wykluczyć w latach następnych.

Fachowcy chcą likwidować nam szkołę

Rodzice są za utrzymaniem samodzielności podstawówki w Kolonii Fryderyk, boją się bowiem, że przekształcenie jej w filię to pierwszy krok do całkowitej likwidacji placówki. – Walczyliśmy o szkołę i w tym roku się udało – mówi Józef Wichliński, konserwator i palacz w szkole, do której uczęszczały jego dwie córki. – Oprócz szkoły w naszej miejscowości nie ma żadnych ośrodków kultury – dodaje. – To tu odbywają się festyny, dożynki, tu młodzież przychodzi pograć w piłkę nożną – dodaje.

Remontując podstawówkę, w której budynku znajduje się także przedszkole i świetlica profilaktyczno–wychowawcza, rodzice chcą też pokazać, że sami, bez wsparcia gminy także potrafią zadbać o placówkę. – W przyszłym roku podstawówka obchodzić będzie 50-lecie istnienia, a jacyś fachowcy chcą ją likwidować – oburza się Czesław Kubiniok. – W gminie nikt kasy na remont nie wyłoży, no to my postanowiliśmy wyremontować szkołę za darmo.

Lepsza mała szkoła czy moloch?

Do prac remontowych mężczyźni przychodzą codziennie od początku wakacji. Robotę zaczynają o godz. 16.00, a kończą o 20.00. Pracy jest dużo: wymiana drzwi w klasach, szpachlowanie i malowanie ścian w klasach i na korytarzach, wykonanie nowych progów, nowa obudowa grzejników c.o., prace stolarskie przy zabudowie nowych szaf. Pieniądze na zakup materiałów i sprzętów pochodzą z wynajmu pomieszczeń dla świetlicy profilaktycznej, (w tym roku na remont zostanie przeznaczona kwota 4700 zł) koszty remontu szaf pokrywają składki rodziców na komitet rodzicielski, zaś  robocizna jest za darmo, bo rodzice wszystkie prace wykonują bezpłatnie. Pomagają także żony, sprzątając szkołę po zakończeniu prac.

– Cieszę się, że mogę współpracować z takimi rodzicami i dziadkami uczniów – mówi Teresa Kluczka, dyrektorka SP 2 w Kolonii Fryderyk. – Nikogo do pomocy nie musiałam namawiać, rodzice sami wyszli z propozycją. Co do przyszłości, zobaczymy jaki będzie dalszy los tej szkoły. Mam nadzieję, że włodarze gminy dojdą do wniosku, że dla dzieci lepsza jest praca w małych grupach, niż w szkołach–molochach. (W SP 2 w Kolonii Fryderyk uczy się 30 dzieci, do przedszkola uczęszcza 25 dzieci – przyp. red.).

Nie z sentymentu, a dla dzieci

– Dla wielu ta szkoła to niezapomniane przeżycia, wspomnienia – mówi Adam Lenczyk, którego syn uczy się w tutejszej podstawówce. – Jednak nie pomagamy tu dla sentymentu, ale robimy to dla dzieci. Tych, które chodzą tu obecnie, ale i tych, które, mamy nadzieję, będą się tu uczyć w przyszłości – dodaje.

– Tak, robimy to dla następnych pokoleń, żeby miały swoją szkołę, tak jak my mieliśmy, a nie musiały latać po zapłociach – podkreśla Czesław Kubiniok. – A i okolicę mamy tu piękną, wokół szkoły lasy, cisza, spokój. Idealne warunki do nauki – mówi.

– No, tośmy sobie pogadali, a teraz do roboty, bo terminy gonią – pośpiesza Józef Wichliński. – Chcemy, żeby w połowie sierpnia wszystko już czekało tu na przyjęcie uczniów.

Anna Burda-Szostek

  • Numer: 30 (611)
  • Data wydania: 24.07.12