Nie możemy biznesmenom opowiadać bajek
O sprzedawaniu terenów przemysłowych, udanym przyciąganiu inwestorów w czasach kryzysu i rozwoju targowiska mimo inwazji supermarketów rozmawiamy z Krzysztofem Kisielem, prezesem miejskiej spółki Rydułtowski Park Przedsiębiorczości, zarządzającej strefą gospodarczą. Spółka w kwietniu obchodziła 5. rocznicę istnienia.
– Tomasz Raudner: – Jakie były początki strefy gospodarczej?
– Krzysztof Kisiel – Spółka RPP istnieje od kwietnia 2007 roku. Tereny inwestycyjne były przygotowywane. Dopiero w maju 2008 roku uroczyście zakończono roboty budowlane w strefie. Koszty tworzenia strefy łącznie z budową dróg wyniosły około 17 mln zł, z czego 85 procent pochodziło z zewnątrz. W sierpniu 2008 roku staliśmy się właścicielem terenów, wniesionych aportem do spółki. Pierwszy przetarg rozstrzygnęliśmy już z końcem września 2008 roku. Ale faktem jest, że zanim przystąpiliśmy do pierwszego przetargu, staraliśmy się zaistnieć w świadomości przedsiębiorców różnymi możliwymi kanałami. Szczerze mówiąc z początku nie mieliśmy pomysłu, komu tę strefę dedykować. Ona od początku nazywała się Strefą Rozwoju Małej i Średniej Przedsiębiorczości. W pierwszej koncepcji strefa miała być podzielona na ponad 30 działek. Jednak potem zaczęły nam chodzić po głowach pomysły przyciągnięcia większych inwestorów. Nawiązaliśmy kontakty z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, aby włączyć do niej nasze grunty. Były również rozmowy z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), aby może jakiegoś inwestora spoza kraju pozyskać. Strefa ma ogólną powierzchnię blisko 8 ha, a pojedynczy największy grunt liczy 3 ha. Dla dużych inwestorów to zbyt mała powierzchnia, tym bardziej, że nie leżymy przy jakimś ważnym węźle komunikacyjnym, autostradzie czy lotnisku. Natomiast bardzo szybko okazało się, że na naszym terenie są firmy, które duszą się w swojej siedzibie, chciałyby się rozwijać, a nie mają miejsca. Były też firmy działające na wynajmowanych powierzchniach, a chciałyby gospodarować na swoim. Przekonaliśmy się też, że najlepszą promocją naszej strefy jest bywanie w środowiskach tych przedsiębiorców.
– Co to znaczy bywanie?
– Wysyłaliśmy setki zaproszeń imiennych korzystając z bazy ewidencji o działalności gospodarczej na spotkania z władzami miasta czy naczelnikami poszczególnych wydziałów. Te spotkania przybierały różny charakter i stały się tradycją. Na przykład jesienią każdego roku spotykamy się przy okazji prac nad budżetem miasta na kolejny rok. Przy czym spotkanie nie polega na tym, że władze miasta opowiadają o swoich planach. Tu jest wymiana poglądów, zbieranie uwag, propozycji, które są później wcielane w życie.
– Jakie uwagi przedsiębiorców zostały zrealizowane?
– Koronnym przykładem jest obecny kształt uchwały o zwolnieniach z podatku od nieruchomości. Uchwałę wymyśliliśmy w gronie urzędników. Dosyć szybko okazało się, że przedsiębiorcy zgłaszają uwagi. Założyliśmy 3 progi: zwolnienie z podatku na 3 lata przy zainwestowaniu przynajmniej 150 tys. zł i stworzeniu najmniej 5 miejsc pracy; zwolnienie na 5 lat przy odpowiednio 500 tys. zł nakładów i 15 miejscach pracy oraz zwolnienie na 10 lat przy 1 mln zł nakładów i 30 nowych miejscach pracy. Inwestor miał na początku zadeklarować, którą ulgę chce otrzymać. Miał 3 lata na realizację inwestycji i kolejny rok na zatrudnienie. Jedna z firm, która zresztą do dziś jest w strefie, wyrażała obawę, że z racji kryzysu może nie spełnić swoich deklaracji. Bo na przykład wahnięcia na rynku mogły skutkować okresowym zmniejszeniem zatrudnienia. Dlatego po zmianach inwestor na wstępie informuje co zamierza, ale spełnić musi jedynie wymogi progu najniższego. Dopiero po 3 latach inwestor ma poinformować burmistrza, które kryteria spełnił, co automatycznie przekłada się na określony okres ulgi. Druga rzecz dotyczyła zatrudniania. W pierwotnej uchwale był zapis, że inwestor po zakończeniu inwestycji ma rok na osiągnięcie zamierzonego zatrudnienia. Tymczasem firmy postulowały, żeby uwzględniać już osoby pracujące przy samej inwestycji, np. budowie hali, jeśli znajdą później zatrudnienie. W uchwale znalazł się więc zapis, że już od momentu zgłoszenia burmistrzowi zamiaru korzystania ze zwolnienia firma może zwiększać zatrudnienie, jeśli wykaże, że te miejsca pracy wiążą się z inwestycją.
Kolejnym przykładem są wprowadzone zmiany do planu zagospodarowania przestrzennego strefy. Przedsiębiorcy proponowali usunięcie niektórych zapisów, które powodowały ich zdaniem niepotrzebne komplikacje.
– Zwolnienia w strefie są główną zachętą stosowaną przez miasto do inwestowania w strefie?
– Niekoniecznie główną, gdyż są przedsiębiorcy skłonni do inwestowania, ale nie zainteresowani zupełnie zwolnieniem z podatku. Chcą przykładowo przenieść swoją działalność do strefy, ale bez planów zatrudnienia dodatkowo więcej niż 5 osób. O tyle zwiększone zatrudnienie przekłada się na 3 lata zwolnienia z podatku. Nie jest to więc na tyle łakomy kąsek, aby właśnie z jego powodu ktoś podejmował decyzję o inwestycji w strefie. Dla przedsiębiorców ważne było również uzbrojenie terenu, doprowadzenie drogi. Bo generalizując, jak się popatrzy na różne oferty inwestycyjne, to niektóre tereny są szczerym polem. Trzeba tam doprowadzić prąd z odległości kilkuset metrów, nie ma kanalizacji. U nas to jest. Zaoszczędza to inwestorowi czas, pieniądze, ma mniej papierów do załatwienia. Poza tym nasz kontakt z inwestorem nie kończy się ze sprzedaniem terenu. Wspieramy go również potem. Na przykład teraz na tapecie jest sprawa podłączenia telefonów stacjonarnych. Na terenie strefy nie ma pociągniętych kabli. Gdyby każdy z inwestorów pojedynczo występował np. do Orange o podpięcie do sieci, byłoby to ekonomicznie nieopłacalne dla dostawcy usług telekomunikacyjnych. Dostawca z powodu jednego abonenta musiałby położyć kilkaset metrów nietaniej instalacji. Natomiast kiedy my występujemy jako ten nieformalny pośrednik pokazując, że mamy trzech odbiorców dziś i siedmiu kolejnych za chwilę, to ten dostawca zupełnie inaczej podchodzi do tematu.
– W strefie działają 4 firmy, było 5, ale jedna zbankrutowała. Wróćmy do początków. Pamięta pan, jak wyglądało szukanie pierwszego inwestora? Miał pan wątpliwości, czy strefa wypali?
– Oczywiście, że miałem wątpliwości. Sprzedaż nieruchomości to nie wystawienie towaru na allegro, tylko to jest proces. Mieliśmy półtora roku na ogłoszenie światu, że strefa jest. Sporo przedsiębiorców zaprosiliśmy na samą uroczystość otwarcia strefy. To przyniosło efekty, bo mamy firmę, która jest z nami od początku. Ale tak naprawdę ciężko mi wskazać, który kanał jest najskuteczniejszy w docieraniu do inwestorów. Starania o pewnego inwestora trwały 2 – 3 lata. Firma zdecydowała się zainwestować, wskazała konkretną działkę, ogłosiliśmy przetarg, po czym firma wycofała się. Ale do przetargu zgłosiła się inna firma. Zaś tamta pierwsza firma zgłosiła się do nas ponownie po roku, poszukała innej działki i jest w strefie.
Na pewno zyskujemy obsługą inwestora po sprzedaży terenu. Nasza pomoc w załatwianiu różnych spraw skutkuje tym, że zdobywamy zaufanie i kolejni do nas przychodzą.
– Zgłaszali się inwestorzy z egzotycznych stron?
– Nie, raz byli przedstawiciele firmy z Włoch, którzy szukali działki o powierzchni 3-4 ha, oferowali 100 miejsc pracy. Zobaczyli, rozmawialiśmy, ale pojechali. Byliśmy po prostu jednym z punktów wycieczki organizowanej dla zagranicznych inwestorów przez PAIiIZ. Strefa jest tak ulokowana, że rzeczywiście dla kogoś z zagranicy to zaścianek. Nie leżymy przy głównej drodze, co jest naszą bolączką.
– Ale z drugiej strony sądzę, że świadomość tego, gdzie się jest i czym dysponuje, jest plusem. Mam wrażenie przeglądając różne katalogi, że sprzedający próbują dodawać swoim gruntom atrakcyjności pisząc, że leżą blisko autostrady, niecałą godzinę jazdy od lotniska, itd. Tymczasem rzeczywistość jest inna.
– To jest właśnie to budowanie wiarygodności. Jeśli w folderze naopowiadam komuś bajki, ten ktoś przyjedzie na miejsce i przekona się, że rzeczywistość jest inna, to ja go już więcej nie zobaczę. Tymczasem zgłaszają się do nas kolejni inwestorzy, którzy dostali namiary od firm, które już w naszej strefie działają. Więc to jest dla mnie sygnał, że nasza polityka się sprawdza.
– Ile jeszcze działek macie do sprzedaży?
– Mamy w ofercie 6 działek, z czego 3 obarczone są nieszczęściem w postaci przebiegającej po nich sieci wysokiego napięcia. Z tym, że te działki są tańsze. Jednym terenem interesuje się już konkretna firma.
– Jak pan sądzi, ile jeszcze lat zajmie sprzedaż pozostałych terenów?
– Nie chciałbym wyrokować, ponieważ bywają lata, w których pomimo wielu zapytań nie sprzedajemy nic. A bywa tak, że sprzedajemy dwie działki w roku.
– To załóżmy, że mija kolejne 5 lat, strefa jest już w całości zagospodarowana. Czym będzie się pan wtedy zajmował?
– Mam bieżący problem, a mianowicie znalezienie sposobu zagospodarowania budynku po przedszkolu, w którym się znajdujemy. Na nasze potrzeby lokalowe jest za duży. Oczywiście zawsze można poszukać najemców, ale zastanawiam się, jakby zagospodarować te pomieszczenia, tak aby spółka mogła zająć się czymś innym. To jeden wariant (budynek po Przedszkolu nr 1 przy ul. Podleśnej był już raz wystawiony na sprzedaż, ale nikt się nie zgłosił. Przed zimą decyzją władz przeprowadził się tu RPP, głównie po to, aby budynek miał gospodarza w okresie zimowym. Niedawno został ogłoszony drugi, zarazem ostatni przetarg na sprzedaż. Jeśli znów nie znajdzie się kupiec, budynek ma być przekazany spółce. Jeśli oferent się znajdzie, RPP wróci do swojej siedziby przy ul. Raciborskiej – przyp. redakcji). Być może władze miasta zdecydują, żebyśmy szukali kolejnych terenów. Urząd nie ma komórki zajmującej się stricte szukaniem i obsługą inwestorów. Więc to jest powiedzmy druga ścieżka. O trzeciej wolę nie mówić.
– Trzeciej, czyli decyzji o likwidacji Parku, skoro spełnił już swoją funkcję.
– No tak, my co prawda zajmujemy się jeszcze zarządzaniem targowiskiem, ale szczerze mówiąc utrzymywanie spółki tylko dla targowiska nie jest super pomysłem. Choć chcę zauważyć, że pomimo rosnącej konkurencji supermarketów zauważamy po przychodach, że targowisko przeżywa, jeśli nie renesans, to stałą obecność klientów.
– Jakie profity dla miasta płyną z rozwijającej się strefy?
– Istotny będzie bieżący rok, ponieważ pierwsze firmy ze strefy będą tworzyć nowe miejsca pracy. Jedna firma zakończyła już rekrutację, zapowiada stworzenie nowych 30 miejsc pracy. Kolejna firma zapowiada co najmniej 15 miejsc pracy.
Dziękuję za rozmowę
rozmawiał Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze