Kiedyś musieli być stateczni, teraz są na kabaretowym luzie
WODZISŁAW – Od 15 lat jestem wdową. Co w domu robić? Ani na kogo krzyknąć, ani z kim się pokłócić, no to się zapisałam do kabaretu – mówi 73–letnia Marianna Pędzik, należąca do kabaretu Wodzisławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku
Wodzisławskie Centrum Kultury, 12 marca, godz. 16.00. Za godzinę, na deskach domu kultury wystąpi kabaret Wodzisławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. W garderobach, tuż za sceną, ogromne poruszenie. Aktorów przybywa, robi się coraz ciaśniej. Panie zerkając w ściągi powtarzają role, przebierają się w stroje sceniczne i poprawiają makijaż. Wokół fruwają kapelusze, weneckie maski i papierowe serduszka. W pokoju obok panowie dopinają marynarki i sprawdzają czy krawaty dobrze zawiązane. Ogólnie nerwówka.
Aby to przeżyć
Między jednym a drugim pokojem, z naręczem kartek ze scenariuszem „kursuje” reżyser spektaklu – Aniela Tajner, 70-letnia emerytowana polonistka. – Nigdy nie myślałam, że będę tworzyć kabaret, a teraz cierpię na nadmiar pomysłów do spektakli – mówi. – Chcemy bawić ludzi, sami się przy tym dobrze bawiąc. Średnia wieku „moich” aktorów to 60 lat i więcej. Każdy z nich ma wspaniałe poczucie humoru i tryska energią. A w kabarecie chodzi przecież właśnie o wolnego ducha.
Pod sceną, gotowa na występ czeka już 66–letnia Daniela Żeber. – Aby to przeżyć. Za dużo nerwów. Ale trema – szepce. – A jak zapomnę tekst? Lubię improwizować, ale sama, a tu muszę się zgrać z innymi.
W spektaklu, tak jak w życiu, pani Daniela gra rolę handlowca. – Jestem tu, bo lubię się pośmiać, pośpiewać, pobyć z rówieśnikami – mówi. – Telewizor w domu to nie dla mnie. Bardzo przeżyłam śmierć męża. Powrót do normalnego życia ułatwił mi Uniwersytet Trzeciego Wieku. Tam znalazłam dla siebie wiele ciekawych zajęć, między innymi właśnie kabaret. No, nie, nie, ale czepka nie założę – odwraca nagle głowę pani Daniela, zwracając się do pani reżyser, która usiłuje założyć jej takie właśnie nakrycie głowy. „To ty Danielu nie masz jeszcze tego wolnego ducha” – śmieje się pani reżyser.
Koniaczek raz!
Kabaret Wodzisławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku istnieje zaledwie pięć miesięcy, a ma już na koncie dwa spektakle. Pierwszy nosił tytuł „Wesołe jest życie staruszka”, najnowszy: „Miłość w jesieni życia”. W zespole dowodzonym przez Anielę Tajner, w którym o oprawę taneczną dba Janina Pasternak, działa 18 osób, z których najstarsza ma 73 lata. Raz w tygodniu spotykają się na próbach, sami opracowują choreografię, sami szyją stroje.
– Tu wszystko to artysty – uśmiecha się 61-letnia Anna Wróbel, przebrana za anioła. – To unikalny kabaret, nie znam takiego drugiego. Wspaniale się bawimy i jesteśmy aktywni.
Nagle wypowiedź pani Anny przerywa donośny, zniecierpliwiony męski głos. – Już pół godziny czekam na koniaczek! Proszę go przynieść do mojej garderoby, bo zerwę kontrakt, a wiecie, jak jestem rozchwytywany – śmieje się 67-letni Jerzy Pasternak, emerytowany nauczyciel biologii. Na kabaret namówiła go żona. – I fajnie jest. Kiedyś musiałem być statecznym nauczycielem, a teraz mogę sobie pozwolić na luz – mówi.
– Tak, tak, człowiek całe życie musiał być poważny: przed innymi, przed dziećmi, w pracy – potakuje koledze 58-letnia Teresa Żmijewska. – A teraz czas to zmienić. Jak to dobrze, że mamy ten Uniwersytet, codziennie coś innego: gimnastyka, informatyka, warsztaty plastyczne, językowe, klub filmowy i kabaret. Nie ma czasu na nudę.
Kabaret dobry na struny głosowe
Od pięciu lat na zajęcia uniwersyteckie uczęszcza 66-letnia Józefa Dybiec. – To synowa mnie w to wciągnęła – wspomina z uśmiechem. – „Mamo, nie będziesz leżeć w domu na tapczanie i oglądać serialki” – powiedziała, zapakowała mnie do auta i przywiozła na Uniwersytet. I choć początkowo pani Józefa była sceptyczna, teraz cieszy się, że jest wśród ludzi, aktywna. – No i kto by pomyślał, że będę występować na scenie? – śmieje się kobieta.
Najstarszą aktorką wodzisławskiego kabaretu jest 73-letnia Marianna Pędzik. – Czemu kabaret? Bo urodziłam się z poczuciem humoru i do dziś mi nie przeszło – tłumaczy. – Od 15 lat jestem wdową. Co w domu robić? Ani na kogo krzyknąć, ani z kim pokłócić, no to się zapisałam do kabaretu. A tu mi gadają, że za cicho mówię. No, a gdzie mam ćwiczyć głośne mówienie, skoro nie mam do kogo buzi otworzyć. Dla mnie ten kabaret to i na struny głosowe się przyda – śmieje się starsza pani.
Seks a reumatyzm
Wreszcie wybija godz. 17.00. Sala Wodzisławskiego Centrum Kultury prawie pełna. Muzyka, światła i na scenę wchodzą nasi artyści. Odsłona pierwsza: 70-latek wzdycha do pięknej Basi i złorzeczy bólom korzonków i reumatyzmowi. Odsłona druga: jedna babcia opowiada drugiej babci, jak to wnuczek zagadnął ją o to, co to seks. „No pewnie, że wiem – to po angielsku sześć” – cieszy się znajomością języków staruszka. Dialogi kabaretowe przerywane są występami wokalnymi i tanecznymi. Akcja skeczy rozgrywa się m.in. w poczekalni u lekarza, w sklepie i w niebie, do którego trafia „Achim z Radlina”.
Ponadgodzinne przedstawienie zakończone – zachwycona widownia, wśród której są wnuki wodzisławskich aktorów, nagradza artystów burzą braw. Za kilka miesięcy kolejne przedstawienie kabaretu Wodzisławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. W następną artystyczną podróż seniorzy wybiorą się do czasów piosenek z ich młodości.
Anna Burda-Szostek
Najnowsze komentarze