Piątek, 1 listopada 2024

imieniny: Seweryna, Wiktoryny, Warcisława

RSS

Trzeba umieć przyjąć swoje na klatę

14.02.2012 00:00 red

GORZYCE – O zmianach w szkołach i oszczędnościach rozmawialiśmy z Czesławem Zychmą, wicewójtem odpowiedzialnym za oświatę

Artur Marcisz: Mija rok od kiedy został Pan zastępcą wójta. Nie brak głosów, że był to czas nie do końca dobrze wykorzystany. Nie był Pan zaskoczony takimi stwierdzeniami z ust ludzi, którzy bądź co bądź jeszcze rok temu byli Pana kolegami z rady gminy?

Czesław Zychma: Na każdej sesji wójt przedkłada informacje o swoich działaniach w okresie międzysesyjnym. Wtedy też mówi również o tym, co robią jego zastępcy. Takie sesje odbywają się średnio co miesiąc. Uważam więc, że radni są informowani na bieżąco o tym co robię. Tak, reakcja niektórych mnie zaskoczyła.

– Rozumiem więc, że odrzuca Pan te zarzuty?

– Warunki w których pracujemy, również te, które są niezależne od nas, nie pozwalają na spektakularne osiągnięcia w dziedzinie, która mi podlega. To jest praca ciągła, nie można niczego zrobić nagle, bez przygotowania. Szukamy oszczędności w budżecie, w którym – nie da się ukryć – wydatki oświatowe są podstawowym składnikiem. Gdybyśmy się teoretycznie mieli zmieścić tylko w subwencji oświatowej przekazywanej przez nasze państwo, to jako gmina musielibyśmy zrezygnować z prowadzenia przedszkoli, oddziałów przedszkolnych i małych szkół, dowożenia uczniów do szkoły oraz prowadzenia stołówek. A może i nawet wtedy tej subwencji by nie wystarczyło. Tak to wynika z wyliczeń. Stąd ciągle szukamy mechanizmów, które pozwoliłyby na racjonalizację wydatków. Celowo używam słowa racjonalizacja, bo uważam, że lepiej pasuje ono do naszych działań niż słowo reforma. Przy czym prawo pozwala samorządom w zakresie oświaty  na niewiele. Płace nauczycieli stanowią 80 procent oświatowych wydatków i my jako gmina nie mamy za bardzo na to wpływu. Określone są one kartą nauczyciela i corocznym rozporządzeniem ministra dotyczącym wysokości wynagrodzeń zasadniczych w danym roku. W dodatku co roku gminy zobligowane są do wyrównywania płac nauczycielom, którzy nie osiągnęli średniego wynagrodzenia. 

– W Gorzycach udało się poziom tych wyrównań ograniczyć.

– W ciągu trzech lat udało się je obniżyć ponad 10-krotnie w stosunku do wypłaty za rok 2009.  Wtedy wypłaciliśmy ponad 290 tys. zł, a w tym roku już tylko 28 tys. zł brutto. Te kwoty spadają, bo dążymy do przydzielania nauczycielom maksymalnych godzin ponadwymiarowych. Oczywiście konsekwencją jest niezatrudnianie nowych nauczycieli w miejsce tych odchodzących. Nie da się zupełnie racjonalizować wydatków bez kosztów społecznych. Staramy się też ograniczać wydatki przeznaczone na utrzymanie obiektów szkolnych. Na przykład poprzez termomodernizacje szkół. Obniżamy w ten sposób koszty związane z ogrzewaniem budynków. Szkoły będą działać jeszcze przez wiele, wiele lat i w ostatecznym rozrachunku takie kroki się opłacą. Natomiast nie udało się przekonać nauczycieli do obniżenia dodatków mieszkaniowych.

– Będziecie do tego ostatniego  pomysłu wracać?

– Chcemy przedłożyć związkom nauczycielskim nowy regulamin wynagradzania nauczycieli, uwzględniający pewien zakres  możliwych zmian. O szczegółach na razie nie chciałbym mówić, bo są one dopiero do uzgodnienia i nie chciałbym ich już teraz ujawniać. Natomiast pewnie będzie tam propozycja obniżenia m.in. tego dodatku mieszkaniowego. Możliwe do wykonania przy regulaminie zmiany są niewielkie, ale można je wykonać i trochę zaoszczędzić.

– W czasie dyskusji na temat zmian organizacyjnych szkoły w Kolonii Fryderyk nie przedstawił Pan konkretnych wyliczeń, ile będą kosztować te zmiany. Czy rzeczywiście pewnych rzeczy nie można teraz przedstawić, bo jest na to za wcześnie?

– Na tym etapie mówimy dopiero o zamiarze przekształcenia. Najpierw musimy przeprowadzić wymagane procedury. To obecnie trwa – czyli powiadamianie kuratorium, rodziców uczniów, uzyskanie opinii. Dopiero przygotowujemy projekt uchwały o przekształceniu.

– No ale w czym przeszkadza to, by przedstawić koszty tego przedsięwzięcia, czego domagali się rodzice. To jest odczytywane jako brak planu działania.

– Ja bym tego tak nie odczytywał. Jeśli dojdzie do przekształcenia, to dyrektor z radą pedagogiczną szkoły macierzystej w Gorzycach będzie musiał opracować statut szkoły. Z niego wynikać będą zmiany organizacyjne, dotyczące tej placówki. Czyli czy na przykład potrzebny będzie kierownik. To już określi dyrektor placówki, oczywiście w konsultacji z gminą jako organem prowadzącym. Potem dopiero będzie można dookreślić te koszty przekształcenia. Na pewno jakieś koszty będą, ale nie będą one na tyle znaczne, by dewaluowały one konieczność przeprowadzenia zmian i powstałą dzięki nim oszczędność. Sytuacja dzieci pozostanie bez zmian. Pozostanie kadra nauczycielska. Będzie jedynie likwidacja stanowiska dyrektora. Nie będzie też na miejscu pedagoga, który będzie dojeżdżał ze szkoły w Gorzycach. Zlikwidowany zostanie etat sekretarza szkoły.

– Powiedział Pan, że to dyrektor szkoły macierzystej określi konkretny zakres zmian. Nie jest to trochę takie spychanie odpowiedzialności na tegoż dyrektora? Przecież on może stwierdzić, że kierownik jest niezbędny, co pociągnie za sobą koszty. Wtedy okaże się że realna oszczędność będzie niewielka. A wójt  będzie mógł powiedzieć, że chciał oszczędzać, ale musiał liczyć się z opinią dyrektora.

– Ja bym tak tego nie formułował. Statut zgodnie z przepisami określa dyrektor z radą pedagogiczną placówki. Oczywiście organ prowadzący (czyli gmina – przyp. red.) ma jakiś wpływ na ten statut poprzez konsultacje.

– Pytam o to, bo na komisjach pani dyrektor powiedziała, że nie jest przekonana do tych zmian. 

– Ale też powiedziała, że zrobi wszystko by szkoła funkcjonowała dobrze, by rodzice byli zadowoleni. To powiedziała jednoznacznie.

– To prawda, ale wyraźnie zaznaczyła, że nie daje gwarancji, że tak rzeczywiście będzie. Panie wójcie, nawet jeśli na reorganizacji szkoły w Kolonii uda się zaoszczędzić zakładane 115 tys. zł, to na pewno nie jest to kwota oszałamiająca.

– Nie są to oszczędności duże, ale każda oszczędność jest pożądana.  Jak mówi przysłowie: „Oszczędzają bogaci, to i nam się opłaci”. Ja chcę przypomnieć, że część radnych domagała się całkowitej likwidacji szkoły w Kolonii. My takiego kroku postanowiliśmy jednak uniknąć. Uważam, że przekształcenie szkoły to wariant w tym przypadku optymalny. A co do dalszych kroków, które mają przynieść oszczędności, to będę przekonywał dyrektorów szkół, żeby zwiększać liczebność uczniów w klasach. Na przykład dwie klasy 13-osobowe kosztują dwukrotnie więcej niż jedna klasa 26-osobowa.

– Bo w takim przypadku wystarczy jeden a nie dwóch nauczycieli?

– No tak. Będę do tego rozwiązania przekonywał, bo może to przynieść pewne oszczędności. Ale żeby taki pomysł zrealizować trzeba kilku lat i konsekwencji w działaniach. To generalnie nawet nie jest mój pomysł. Opieram się na zdaniu ekspertów, dostępnym w literaturze fachowej. Kolejne oszczędności chcemy osiągnąć w infrastrukturze technicznej. Tam gdzie warunki na to pozwolą spróbujemy przejść z kotłów olejowych na kotły węglowe. W dalszym ciągu chcemy kontynuować termomodernizację obiektów, która pozwoli w ciągu wielu lat jednak zaoszczędzić. Kolejnym krokiem będzie wspomniany już regulamin wynagradzania. To są te sprawy, które w najbliższym czasie widziałbym do realizacji.

– Mówił Pan przy okazji dyskusji o oświacie, że być może również konieczne będzie przekształcenie w filię szkoły w Bluszczowie.

– W tym roku na pewno nie wchodzi to w grę. Myślę, że najpierw będziemy analizować koszty funkcjonowania tej placówki. Jeśli okaże się, że uda się je zracjonalizować w inny sposób, to wtedy odstąpimy od reorganizacji.

– Na czym by taka racjonalizacja wydatków w Bluszczowie miałaby polegać?

– Chociażby wspomniane godziny ponadwymiarowe. Czy zwiększanie liczebności klas przez ich łączenie.

– Ale szkoła w Bluszczowie jest mała i roczniki są jednooddziałowe. Tam nie ma czego łączyć.

– Mamy tam przypadek oddzielnych klas 6 i 7-latków. Można by je połączyć. Poza tym będziemy rozmawiać z dyrektorem jak by widział racjonalizowanie wydatków w swojej szkole.

– W tym roku w Turzy rozpocznie się budowa nowego przedszkola. Obecne jest zbyt małe i niefunkcjonalne. W momencie przeprowadzki do nowego budynku, co ma nastąpić do końca tej kadencji, zostaniecie z pustym budynkiem starego przedszkola. Co się z nim stanie?

– Na razie wolałbym w tej kwestii się nie wypowiadać. Na pewno zostanie zagospodarowany, ale w jaki sposób na dziś trudno powiedzieć. Myślę, że to będzie decyzja wójta Piotra Oślizło, związana z pewnym cyklem inwestycyjnym w naszej gminie.

– Nie żałuje Pan podjętej przed rokiem decyzji o zostaniu zastępcą wójta? Wtedy zarzucano Panu brak kwalifikacji. Dziś mieszkańcy wytykają, że na Pana stanowisku gmina również mogłaby nieco grosza zaoszczędzić. A radni powątpiewają w Pana skuteczność.

– Raczej nie powiedziałbym, że żałuję tej decyzji. Podjąłem się powierzonego mi zadania i tyle. Oczywiście czasem muszę wysłuchać przykrych słów. Ale mamy demokrację i każdy ma prawo wypowiadać swoje sądy. Ja staram się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej potrafię. Myślę, że moje niemałe doświadczenie samorządowe rekompensuje wytykane mi braki w posiadanych kwalifikacjach. Ta praca jak każda inna ma swoje zalety i wady. I te wady też trzeba przyjąć na klatę.

– Dziękuję za rozmowę.

Artur Marcisz

  • Numer: 7 (588)
  • Data wydania: 14.02.12