środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Mieli okazję pozbyć się nadajnika – nie skorzystali

14.02.2012 00:00 red

GORZYCZKI – Nadajnik na szkole dzieli mieszkańców od lat

W styczniu dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Gorzyczkach przedłużył umowę z operatorem telefonii komórkowej Era, który na budynku zainstalował nadajnik. Część mieszkańców domaga się od wójta i radnych, by skłonili dyrektora do rozwiązania umowy.

Nadajnik na szkole stoi od 10 lat. Przez ten czas szkoła zarobiła na nim 350 tys. zł. – Te pieniądze zostały przeznaczone na zakup pomocy dydaktycznych i remonty – wyjaśnia Stanisław Wujec, dyrektor szkoły. Nie wszyscy podzielają jego entuzjazm. Ich zdaniem dla kilkuset tysięcy złotych dyrektor naraża zdrowie uczniów, a także sąsiadów szkoły. – Dyrektor nawet nie mieszka w Gorzyczkach. Dlatego nie obchodzi go to, że dzieci i mieszkańcy tej miejscowości są narażeni na promieniowanie – mówi Krzysztof Grzybek, jeden z protestujących mieszkańców Gorzyczek. Wujec odrzuca te zarzuty. – Sprawa anteny została poddana pod głosowanie zebrania wiejskiego. To ono podjęło decyzję. Poza tym nadajnik ma słabą moc. Obejmuje zasięgiem tylko Gorzyczki. Dzięki niemu w tej miejscowości w ogóle można rozmawiać przez telefon komórkowy – ripostuje.

Sami sobie winni

Delegacja mieszkańców wsparta przed radnego powiatowego Daniela Jakubczyka poprosiła  o interwencję radnych gminnych. Domagają się odstąpienia od umowy. – Na żadnej innej szkole w naszej gminie nie ma takiego nadajnika. A dyrektor lobbował przed zebraniem, żeby ludzie głosowali za anteną – mówi Grzybek.

– Mając doświadczenie z tym nadajnikiem z poprzednich lat zabroniłem dyrektorowi szkoły podpisania umowy dopóki na ten temat opinii nie wyrażą mieszkańcy Gorzyczek na zabraniu wiejskim – mówi Piotr Oślizło, wójt Gorzyc. – Każdy miał prawo na nie przyjść. Z uprawnionych do głosowania kilkuset osób przyszło jednak tylko nieco ponad 60 osób. Większość zagłosowała za tym, by ta wieża została. Jeśli ktoś był przeciwny a nie przyszedł, to sam sobie zaszkodził – dodaje wójt Oślizło. Deklaruje, że gdyby zebranie wiejskie wyraziło na temat nadajnika negatywną opinię (wystarczyła zwykła większość głosów), to umowa nie zostałaby przedłużona.

Bo bali się dyrektora?

Zdaniem protestujących mieszkańców głosowanie na zebraniu nie mogło być miarodajne, bo odbyło się w sposób jawny. – Nawet jak ktoś był przeciwny, ale ma dzieci w tej szkole, to albo głosował z obawy przed dyrektorem za nadajnikiem, albo nie przyszedł na zebranie. Przecież nikt kto ma w tej szkole dziecko nie zagłosuje przeciwko koncepcji forsowanej przez dyrektora – argumentuje Daniel Jakubczyk.

– Tylko niech nie mówią, że tak się mnie obawiali. To niedorzeczne. Zresztą to nie ja byłem organizatorem zebrania. Byłem na nie po prostu zaproszony, więc jak mogłem na kogokolwiek wpływać bądź decydować o sposobie głosowania – mówi Wujec.

Pretensje do wójta i dyrektora

Część radnych dziwi się decyzji dyrektora i wójta. – Mamy w gminie ostatnio sporo problemów z nadajnikami. Ludzie protestują. Boją się ich. A dyrektor tak łapu capu zgadza się szybko na przedłużenie umowy – nie kryje zdziwienia radna Urszula Wachtarczyk. Dostało się wójtowi. – Dziwi mnie, że w obliczu tych wszystkich kontrowersji dotyczących nadajników wyraził  zgodę na podpisanie tej umowy. Czy wójt jest przyjazny ludziom czy nie? – zapytał wójta radny Konrad Kamczyk.

– Muszę zabrać głos, bo nie wytrzymam. Czy mamy w Polsce demokrację, czy nie? Wieża stoi od lat. Są opinie, że w jakiś sposób jest bezpieczna. Dałem to pod rozwagę mieszkańcom. Skoro nie umieli się zmobilizować i nie przyszli na spotkanie, to ich trzeba pytać czemu tak się stało – odparł Piotr Oślizło.

Szkoła zarobi, gmina zaoszczędzi

Nowa umowa obowiązywać będzie przez następne 3 lata. Szkoła zarobi na niej około 6 tys. zł miesięcznie. – Chcemy za te pieniądze zrobić projekt boiska szkolnego, którego nie mamy. Miała zapłacić za niego gmina, ale ze względu na kryzys i konieczność oszczędzania pomysł musiał zostać odłożony w czasie. Teraz sami będziemy mogli się tym zająć – wyjaśnia dyrektor Wujec.

Chcą uniknąć podobnych praktyk w przyszłości

Sprawa ma jeszcze jeden finał. Radna Maria Jakubczyk złożyła wniosek, by stworzyć uchwałę zabraniającą w przyszłości instalowania anten na budynkach użyteczności publicznej. – Chyba nikt nie chce, by nasze dzieci uczyły się w szkołach, na których są anteny – argumentuje  radna. Nie wszyscy podzielają jej zdanie. – Postępu techniki nie powstrzymamy. A jak anteny budowane są na naszych obiektach, to mamy przynajmniej nad nimi jakąś kontrolę – uważa radny Jerzy Rebeś. Ostatecznie wniosek radnej Jakubczyk zyskał poparcie większości. Uchwała ma zostać przygotowana na jedną z kolejnych sesji.

Artur Marcisz

  • Numer: 7 (588)
  • Data wydania: 14.02.12