środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Była przestraszona, ale odpowiadała logicznie

14.02.2012 00:00 red

WODZISŁAW – Rozmowa z Bogdanem Małolepszym, lekarzem – położnikiem, który badał Magdalenę P.

We wtorek, 7 lutego, o godz. 16.40 kobieta trafiła na oddział ginekologiczno-położniczy Szpitala w Wodzisławiu.

– Została przywieziona przez policję i opiekunkę społeczną na badanie ginekologiczne – mówi Bogdan Małolepszy, lekarz – położnik z 40-letnim stażem, który wykonywał badanie. – Widziałem ją pierwszy raz w życiu. Nie zna jej też żaden z lekarzy, ani położnych wodzisławskiego szpitala. Kobieta na pytania odpowiadała logicznie. Była przestraszona. Mam wrażenie, że pochodziła z bardzo ubogiej rodziny.

Czy to co zrobiła, mogło być efektem szoku poporodowego? – Hipotetycznie tak – odpowiada Małolepszy. – Zespół depresji poporodowej może powstać na skutek lęku, obaw, strachu przed bólem.

Zapytaliśmy też lekarza o to, czy kobieta może rodzić sama w domu, czy to bezpieczne? – Tak, jeśli odbywa się pod okiem wykwalifikowanej położnej i kiedy ciąża przebiega prawidłowo – mówi lekarz – położnik. – U nas zdarza się to niezwykle rzadko, są to może dwa, trzy porody na tysiąc. Porody w domu zwykle są przypadkowe, kiedy kobieta po prostu nie zdąży na czas przyjechać do szpitala. Ale zawsze wtedy po porodzie zostaje przewieziona na oddział ginekologiczno-położniczy, by zaopatrzyć ją medycznie, np. zszyć pęknięte krocze.

(abs)



Szok poporodowy – co to takiego?

To zaburzenie stanu emocjonalnego, polegające na obniżeniu nastroju. Może się objawiać słabym kontaktem z otoczeniem, (np. kobieta zamyka się w sobie) sennością lub bezsennością. Szok poporodowy może też się objawiać brakiem radości i satysfakcji z powodu macierzyństwa, brakiem pozytywnych reakcji w stosunku do najbliższych i przyjaciół.

Szok poporodowy może być efektem braku poczucia bezpieczeństwa – np. kobieta nie ma męża, występuje konflikt rodzinny, trudne warunki finansowe.

Lekkich postaci depresji poporodowej może nie zauważyć nawet personel medyczny. Niechęć do dziecka, rodziny, męża może być zakamuflowana.

(abs)


Proboszcz z Osin: „Zapytałem czy potrzebuje pomocy”

GORZYCE Ksiądz Grzegorz Gwóźdź, proboszcz parafii w Osinach o sprawie dowiedział się z gazet. W czasie kiedy sprawa wypłynęła przebywał na krótkim urlopie.

Zna Magdalenę P. Regularnie przychodziła do kościoła razem z dziećmi. Przyjmowała wspólnie z pozostałymi domownikami kolędę. W czasie ostatniej wizyty duszpasterskiej nie stwierdził, żeby z kobietą czy jej rodziną było coś nie tak. Jego zdaniem w domu panowały poprawne stosunki. Trudno mu określić, czy ciąża była widoczna. Natomiast w ostatnim czasie dotarły do niego informacje, że kobieta wymaga jakiejś formy wsparcia.

– Panie z parafialnego zespołu charytatywnego dowiedziały się, że może potrzebna jest tam jakaś pomoc. Jakiś czas temu ta pani była u mnie po zaświadczenie dla chrzestnego. Przy okazji zapytałem ją, czy czegoś nie potrzebuje, czy potrzebna jest jej pomoc. Odpowiedziała, że nie, bo wszystko jest w porządku – mówi ks. Grzegorz Gwóźdź. Nie potrafi sobie przypomnieć kiedy dokładnie wizyta kobiety na probostwie miała miejsce. Twierdzi natomiast, że Magdalena P. zachowywała się normalnie. Nie podejrzewał, że coś przeżywa.

(art)




Podobnych dramatów jest więcej

REGION Bulwersująca sprawa z Gorzyc nie jest jedyną w ostatnich tygodniach, w których giną malutkie dzieci. Cała Polska mówi o dramacie półrocznej Madzi z Sosnowca. W listopadzie zarzut zabójstwa usłyszał 29-letni zabrzanin, który zabił dwumiesięcznego syna. Również w listopadzie w Poczesnej pod Częstochową w śmietniku znaleziono zwłoki noworodka. Matka ma odpowiadać za dzieciobójstwo. Na początku stycznia przechodzień znalazł martwą dziewczynkę w rzece Rawie w Katowicach. Dziecko od narodzin mogło mieć nie więcej niż dwa dni.

Pod koniec ubiegłego roku żyliśmy tragedią w Wodzisławiu. 14 grudnia pracownice Służb Komunalnych Miasta zauważyły ciało chłopczyka przesuwające się na taśmie do segregacji odpadów. Dziecko pochodziło z niedonoszonej ciąży. W łonie matki żyło 8 miesięcy. Po urodzeniu żyło około pół godziny. Chłopczyk urodził się zdrowy. Nie miał wad wrodzonych. Biegli nie mają wątpliwości – chłopczyk żyłby, gdyby był otoczony opieką. Wciąż nie wiadomo, kim są rodzice i czy dziecko zostało porzucone do śmieci żywe, czy martwe. Część wątpliwości powinny wyjaśnić dodatkowe badania ciała zarządzone przez prokuratora. Policja nadal ustala okoliczności tragedii. Wiadomo, że dziecko nie urodziło się w szpitalu. Funkcjonariusze czekają na każdy sygnał. Kilka osób przekazało anonimowo informacje, jednak nie przyniosły one żadnego przełomu w śledztwie.

(tora)

  • Numer: 7 (588)
  • Data wydania: 14.02.12