Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

Po skoku policjantom zostały nudne filmy

22.11.2011 00:00 red

Lina, drabina a może specjalistyczny pojazd? Nadal nie wiadomo, jak złodzieje dostali się na dach hipermarketu i ile czasu przed rabunkiem tam przebywali.

Ochroniarze z marketu Auchan w Raciborzu niekoniecznie musieli cokolwiek słyszeć. Cienką blachę dachu można przeciąć nawet nożycami. To już kolejny skok tego typu w naszym regionie. Rabusie korzystający z technik alpinistycznych wyspecjalizowali się w tego typu akcjach i nadal pozostają bezkarni.

Ustalają datę

W Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu trwa żmudne przeglądanie nagrań z monitoringu. Policjanci z wydziału kryminalnego liczą, że natrafią na jakikolwiek ślad, który pozwoli ustalić jak doszło do skoku na jubilera w hipermarkecie Auchan. W nocy z 10 na 11 listopada lub z 11 na 12 listopada nieznani sprawcy, wykorzystując nieczynny z powodu święta narodowego market, opróżnili gabloty w jednym ze sklepów w pasażu, kradnąc wyroby jubilerskie o wartości 370 tysięcy złotych. Weszli przez dach, opuszczając się na linach. Wyszli tą samą drogą.

Kradli komórki

Kiedy kilka lat temu grupa alpinistów okradała w podobny sposób sklepy z komórkami w marketach Kaufland na terenie całego kraju, szefostwo sieci  zadecydowało o montażu instalacji alarmowych zabezpieczających dach marketów. Czujki alarmowe reagowały na każdy ruch w przestrzeni pomiędzy dachem marketu a podwieszanymi sufitami sklepów w pasażu handlowym. Już wiadomo, że gdyby w największym centrum handlowym w Raciborzu, funkcjonowały tego typu zabezpieczenia, złodzieje mieliby utrudnione zadanie. Tymczasem złodziejom poszło gładko. – Nie wiemy w tym momencie jak sprawcy dostali się na dach – mówi Jakub Ceglarek, naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. Dokładnie, metr po metrze obejrzano ściany marketu. – Nie znaleźliśmy żadnych śladów wskazujących na wspinaczkę. Wersja z drabiną też jest wątpliwa. Rozważamy różne możliwe scenariusze skoku. Również taki, że sprawcy mogli wykorzystać specjalistyczny pojazd, tzw. zwyżkę – mówi policjant.

Brak precyzji

Market ma wysokość blisko dziesięciu metrów. Można się na niego dostać zamontowaną na stałe drabinką, tej jednak strzeże wycelowana w nią kamera. Dodatkowo na każdym z rogów  wielkiego sklepu zamontowane są ruchome kamery o szerokim polu widzenia. Każda z nich może pilnować dwóch ścian. Dach marketu wykonany jest z ocynkowanej  blachy trapezowej o grubości około 0,6 milimetra.  Markety pokrywane są dwoma warstwami takiej blachy, pomiędzy którymi znajduje się ocieplenie z wełny mineralnej. To cienka blacha, którą bez wysiłku można przeciąć akumulatorową kątówką lub nożycami do blachy. Rabusie niezbyt dokładnie obliczyli odległość od ścian marketu i wytypowali punkt dachu, pod którym powinien znajdować się sklep. Najprawdopodobniej nieco chybili. – Złodzieje wykonali dwa otwory kontrolne w bliskiej odległości od siebie –  mówi szef raciborskich kryminalnych. – Trzeci otwór już był większy, wielkości umożliwiającej dostanie się do wnętrza – dodaje.

Hałas na dachu

Złodzieje opuścili się do sklepu na linach. Sforsowali zabezpieczenia gablot i ukradli wyłożone tam złoto. Kosztowności nie były trzymane w kasie pancernej, bo tej podobnie, jak instalacji alarmowej w samym sklepie nie było. Właściciele dopiero dostosowywali sklep po poprzednim najemcy. Korytarze pasażu handlowego miały być patrolowane przez ochroniarzy. Czy tak było? – to ustali policja, która chce zbadać również zachowanie ochrony. Jak mówi nam osoba zorientowana w sprawie, podczas jednej ze zmian pracownik ochrony miał poinformować swojego przełożonego o hałasach dochodzących z dachu marketu. Wysłano patrol, który nie wypatrzył niczego z dołu na dachu. W sklepie nie ma rolet, to co dzieje się w środku doskonale widać przez wielkie okna wystawowe. Nikt jednak złodziei nie wypatrzył. Włamanie wykryto dopiero po tym, gdy do pracy przyszły ekspedientki i zauważyły, że brakuje niemal całości towaru.

Nudny film

Raciborskich policjantów czeka żmudne przeglądanie zapisów z kamer umieszczonych na zewnątrz marketu Auchan. Każde nagranie musi być przejrzane przez policjantów w rzeczywistym czasie, bo przy przyśpieszeniu można przeoczyć ważny szczegół. Mogło tak być, że sprawcy napadu weszli na dach w momencie kiedy market był jeszcze otwarty dla kupujących, wykorzystując wmieszanie się w tłum. W zależności od liczby kamer i pojemności dysków rejestratora monitoringu, policjanci będą mogli liczyć tylko na kilka dni zapisu z kamer. Po określonej liczbie dni, nagranie nadpisuje się.

Są nieuchwytni

Policjanci mogą tylko przypuszczać, że złodzieje korzystali ze sprzętu alpinistycznego, bo włamywacze nie zostawili w sklepie jubilerskim żadnego przedmiotu. Inaczej było podczas tzw. skoku stulecia w 2008 roku w katowickim Silesia City Center. Tu również złodzieje wycięli dziurę w dachu i spuścili się na linach, część sprzętu porzucając na miejscu. Nie zapomnieli za to zabrać dwustu luksusowych zegarków i biżuterii wartej 1,2 miliona złotych. Sprawców nigdy nie zatrzymano. W ręce policji wpadli jedynie paserzy a wśród nich policjant, który pomagał sprzedać łup. Przed skokiem na Auchan, kilka tygodni wcześniej okradziono jubilera w sosnowieckim Fashion House. – Rzeczywiście potwierdzam, że mieliśmy tego typu zdarzenie –  mówi st. asp. Hanna Michta z sosnowieckiej policji. – Złodzieje okradli jeden sklep jubilerski w centrum handlowym opuszczając się przez dach do boksu w pasażu handlowym – dodaje policjantka. Właściciele okradzionego sklepu nie chcą komentować pogłosek o tym, że rzeczywista wartość łupu jest większa.

Adrian Czarnota  

  • Numer: 47 (576)
  • Data wydania: 22.11.11