To nie był dzień bramkarza Odry
Niespełna tysiąc widzów już w 2 min oglądało pierwszego gola dla Warty. Szybką akcję zainicjowaną przez Piotra Reissa wykończył Zbigniew Zakrzewski. Odra starała się odgryzać, ale szybko stracony gol pokrzyżował jej taktyczne plany. W rozgrywaniu piłki widać było sporo niedokładności. Mniej widoczni byli Samuleson Odunka i Bartłomiej Sikorski, którzy przed tygodniem rozegrali dobre zawody. W kiepskiej formie znajdował się niestety również golkiper wodzisławian Maciej Nalepa. Bramka na 2:0 dla Warty całkowicie obciąża jego konto. W 34 min na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Reiss. Uderzył niezbyt mocno. Mimo to bramkarz nawet nie drgnął i futbolówka wpadła do siatki. – Byłem nieco zasłonięty, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie pomogłem dziś drużynie. Co tu dużo mówić, zupełnie nie wyszedł mi ten mecz – przyznał uczciwie Nalepa.
Nadzieja umarła po trzeciej bramce
W przerwie trener Jarosław Skrobacz dokonał korekt w składzie. Na boisku pojawili się Daniel Tanżyna (za Michała Brzozowskiego) i Łukasz Skrobacz (za Bartłomieja Sikorskiego). 12 minut po wznowieniu gry Odra cieszyła się z kontaktowej bramki. Wreszcie wyszło jej zagranie pod jakim została ustawiona gra w tym meczu. Wysoki Tomasz Stolpa idealnie głową zgrał piłkę do Odunki a ten strzałem z woleja nie dał szans Andrzejowi Bledzewskiemu. Kontaktowy gol dodał sił zawodnikom z Wodzisławia, którzy przejęli inicjatywę. Z kolei w szeregach Warty dało się zauważyć nerwowość. Tyle że to poznaniacy mieli w składzie doświadczonych zawodników. Po zagraniu Reissa w polu karnym znalazł się Michał Ciarkowski, który ograł wodzisławskich obrońców i zdobył trzeciego gola dla swojej drużyny. Również przy tej bramce Nalepa mógł się zachować lepiej, bo strzał nie był szczególnie mocny. – Zabrakło nam koncentracji. Szkoda, bo mamy dobrą drużynę, ale popełniliśmy dziś zbyt dużo błędów. Staramy się w szatni odcinać od sytuacji wokół klubu. Dwie porażki mogą sugerować, że nie do końca się to udaje – podsumował mecz Tomasz Stolpa, jeden z najbardziej aktywnych zawodników Odry w tym meczu.
Czego nie wie włodarz miasta?
– Od początku mówiłem, że Odrę czeka w tej rundzie bardzo trudne zadanie i to się potwierdza. Chcieliśmy zagrać z Wartą otwartą piłkę. To być może był mój błąd, bo mogliśmy chyba lepiej zabezpieczyć środek pola – skomentował Jarosław Skrobacz.
– Z meczu łatwego zrobił się nam trudny. Odnieśliśmy jednak drugie zwycięstwo na wyjeździe, na ciężkim terenie, więc jak się tu nie cieszyć – powiedział Bogusław Baniak, trener Warty, który odniósł się również do sytuacji Odrze. – Szkoda, że w Odra jest niechciana na własnym stadionie. To szanowany i znany w Polsce klub, o czym może pan prezydent (Mieczysław Kieca – przyp. red.) nie wie. Naprawdę środowisko piłkarskie szanuje ten klub – dodał Baniak. Baniak nawiązał w ten sposób do sytuacji Odry, która do piątku miała zakaz rozgrywania meczu na stadionie przy Bogumińskiej.
Kibice zapalili znicz dla prezydenta
Do ostatnich wydarzeń odnieśli się też kibice, którzy wywiesili transparent z napisem „Kieca, Bojko – grabarze Odry. Miejski Klub Sportowy… tylko z nazwy. Swoich eksmitujecie, obcym wynajmujecie”. Ten sam transparent został zawieszony jeszcze przed meczem na płocie okalającym Urząd Miasta, gdzie kibice w ramach akcji „Znicz” zapalili znicze. – Prezydent miasta najwyraźniej chce zostać grabarzem klubu o prawie 90-letniej historii. I to dla 100 tysięcy złotych – nie kryli kibice swojego rozczarowania polityką miasta wobec klubu.
Siedziba klubu w Jedłowniku
Przypomnijmy, że klub zalega władzom miasta ponad 100 tys. zł z tytuły wynajmu stadionu. W piątek, dzień przed meczem, doszło w końcu do porozumienia. Dariusz Kozielski, członek zarządu Odry dostarczył do ośrodka akt notarialny i spłacił część zadłużenia. Dodajmy małą część, bo ledwie 1500 zł. W poniedziałek miał też spłacić 8 tys. zł kolejnej raty zadłużenia. Kolejne 8 tys. zł nieco później. – Odra to nasz lokalny klub i chcemy iść mu maksymalnie na rękę – podkreślał Bojko. Mecz mógł się jednak odbyć tylko jako impreza niemasowa. – Klub za późno odwołał się od decyzji prezydenta – tłumaczyła rzecznik urzędu miasta Barbara Chrobok.
– To dla nas niezrozumiała decyzja, bo na konferencji była mowa, że jak spełnimy warunki, to będzie zezwolenie na imprezę. A naraz się okazało, że są jakieś problemy – nie krył rozczarowania Dariusz Kozielski. Sprawa nie została więc definitywnie rozwiązana. Porozumienie obowiązuje tylko na wynajem stadionu i to na 3 spotkania (łącznie z Wartą). – Natomiast nie skorzystamy z ofert MOSiR-u na dzierżawę budynku i obiektów treningowych. Od poniedziałku (14 marca – przyp. red.) rozpoczynamy przenosiny na obiekty Gosława w Jedłowniku, gdzie będziemy od teraz trenować. W pierwszej kolejności przenosimy sprzęt sportowy, następnie biura, Warunki zaproponowane przez MOSiR są nie do zaakceptowania. Nie będziemy płacić 9 tys. zł miesięcznie za wynajmowanie biur i możliwość trenowania – wyjaśnia Dariusz Kozielski.
Artur Marcisz
Najnowsze komentarze