środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Do narzekania są tysiące, do roboty garstka zapaleńców

01.03.2011 00:00 raj
Wywiad z Witoldem Bornikowskim

Witold Bornikowski –  36 lat, urodzony w Pile. Od 31 lat mieszka w Wodzisławiu. Żona Zofia, pięcioro dzieci: Wiktor 13 lat, Eliza 11 lat, Zuzanna 9 lat, Konrad 5 lat, Karol roczek. Od 22 lat jest aktorem Teatru Wodzisławskiej Ulicy. Prezes Wodzisławskiego Klubu Naszej Ziemi prowadzącego m.in. przedsięwzięcia ekologiczne i organizującego finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na terenie Wodzisławia. Jest także wychowawcą w jednej ze świetlic Profilaktyczno-Wychowawczych w Wodzisławiu. Prowadzi firmę zajmującą się sprzedażą oprogramowania i usługami informatycznymi. Organizator licznych imprez, także plenerowych oraz przedsięwzięć kulturalnych odbywających się w klubach czy pubach.  

Do narzekania każdy ma prawo. Warto jednak się zastanowić, co się samemu zrobiło dla kultury, by sale widowiskowe, czy inne miejsca organizacji imprez były pełne – mówi Witold Bornikowski, człowiek orkiestra.

– Rafał Jabłoński: Mówi się, że Bornikowski jest na każdej imprezie kulturalnej, która odbywa się w mieście?

– Witold Bornikowski: Można tak powiedzieć. Jestem zawsze. Jeśli mnie nie ma, to akurat w tym czasie jestem na innej imprezie

– Łatwo robi się kulturę w Wodzisławiu?

– Organizacyjnie nie ma z tym większego problemu. Wiele imprez można zrobić bez większych nakładów finansowych. O ile oczywiście są ludzie, którzy chcą się społecznie zaangażować i nie czekają na pieniądze za swoją robotę. Drobne problemy są zawsze, ale po to są, by je pokonywać.

– Kolega prezydent często wspiera bezpośrednio pana działania?

– Z Mieczysławem Kiecą znamy się od wielu lat. Na szczęście nigdy nie musiałem korzystać z tych znajomości i myślę, że nie ma to większego znaczenia. Wszyscy powinni być traktowani jednakowo, bez względu na swoje prywatne kontakty.

– Jak pan ocenia ofertę kulturalną miasta? Można znaleźć tutaj coś ciekawego?

– Oczywiście. Uważam, że od strony organizacyjnej jest coraz lepiej. Niestety często nie dopisują mieszkańcy. Wolą zostać w domu i narzekać, jak to jest fatalnie. Narzekają, choć nigdy nie zadali sobie trudu, by prześledzić plany imprez, a jest ich sporo. Mam nadzieję, że Eugeniusz Ogrodnik, nowy prezydent miasta odpowiedzialny za kulturę, będzie dążył do rozwoju kultury. Powiem więcej. Liczę, że stanie się swego rodzaju mecenasem wodzisławskiej kultury. Nie trzeba wielkich pieniędzy, bo to w przypadku organizacji wielu imprez nie jest najważniejsze. Prezydent powinien spotykać się z ludźmi chętnymi robić ciekawe rzeczy, być z nimi, podsuwać pewne rozwiązania i mobilizować. To jest klucz do sukcesu. Ludzi chętnych do pracy społecznej jest wielu. Należy ich tylko pobudzić do działania. Choćby Dagmara Konrad Plewa, Rafał i Basia Połednikowie, Iza Tubacka, Iza Kalinowska, Tomek Prudel, Bartek Milej czy Zbyszek Bubak. To są osoby, które są w stanie bezinteresownie zrobić wiele, często do tego dokładając. Myślę, że takich w Wodzisławiu jest więcej.

– Liczy pan na prezydenta Ogrodnika. Czy to oznacza, że wcześniej było źle?

– Nie było najlepiej. Aleksandra Chudzik, poprzedniczka pana Ogrodnika raczej pozbywała się problemów twierdząc, że załatwiła sprawę. Podobnie naczelnik odpowiedzialny za kulturę. Mam tu na myśli Zbigniewa Podleśnego. Nie widziałem go na choćby jednej imprezie organizowanej przeze mnie lub ludzi mi podobnych. Bardzo dobra atmosfera do działania była za prezydenta Adama Krzyżaka. On rozumiał czym jest kultura, bywał na wielu imprezach i wspierał ludzi chcących coś dla tej kultury bezinteresownie zrobić. Najgorzej było za prezydenta Ireneusza Serwotki. Kiedy przychodziłem do niego z pomysłem, patrzył na mnie i nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział nawet, do którego z urzędników mnie odesłać. Nie najlepiej było także w przypadku dyrektora Wodzisławskiego Centrum Kultury. Andrzej Sobek był osobą, dzięki której drgnęło coś w tej instytucji. Wziął się za modernizację WCK i jemu chwała. Całokształt nie był jednak zadowalający. Niepotrzebnie dyrektor zamknął klub Amber, co spowodowało, że młodzi ludzie, którzy przy muzyce  mogli napić się piwa, przenieśli się w inne miejsca, takie jak klub  Art Cafe, Vip, Colors Club czy Szuflada, w której ostatnio wiele się dzieje. Obecna pani dyrektor Nadia Mechine ma wiele nowych pomysłów i mimo okrojonego budżetu sobie radzi.

– Imponuje pan aktywnością, ale co na to żona, która opiekuje się pięciorgiem waszego potomstwa?

– Nie jest to łatwa sprawa. Nawet na krótko przed wyjściem z domu na imprezę żona czasem protestuje i mówi, że nigdzie nie pójdę. Ostatecznie jakoś udaje się dojść do porozumienia. Zdarza się, że na imprezy idziemy lub wyjeżdżamy razem. Tak na przykład, z półrocznym Karolkiem byliśmy na Festiwalu Ryśka Riedla w Tychach (nieżyjący już wokalista zespołu Dżem – przyp. red). Starsze dzieci Eliza i Wiktor są dla mnie wsparciem na przykład przy organizacji finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Rozdają kupony, przygotowują miejsce imprez, sprawdzają rejestracje członków sztabu, dbają o realizacjęprogramu imprez. Oni są bardzo zdolni i mają wiele talentów. Trójka moich dzieci uczęszczających już do szkoły podstawowej pobiera także naukę w szkole muzycznej. Marzy mi się stworzenie z nimi w przyszłości grupy artystycznej. To byłoby piękne. Miałbym wielką uciechę. Sam gram na wielu instrumentach, kupuję je i gromadzę w domu. Gram m.in. na pianinie, gitarze akustycznej i basowej, na akordeonie, perkusji czy na harmonijce. Zamierzam nauczyć się gry na klarnecie. Na saksofonie jeszcze się nie nauczyłem, bo nikt do tej pory nie dał mi saksofonu do rąk.    

– Główne pana zainteresowania to jednak teatr i aktorstwo. Ponad 20 lat temu zaczynał pan w Teatrze Wodzisławskiej Ulicy. Teatr ten jeszcze istnieje?

– Wbrew pozorom odpowiedź nie jest prosta. Dorota Nowak, twórca TWU i jego reżyser rok temu poinformowała mnie, że przechodzi na emeryturę i na kolejną próbę już nie przyjdzie. Przekazała rekwizyty i tak się rozstaliśmy. Zanim się otrząsnąłem, pani Doroty już nie było. Wyjechała do córki do Anglii. W tym roku teatr obchodzi 25-lecie istnienia. W planach była impreza jubileuszowa. Wszystko stanęło jednak pod znakiem zapytania.

– Odbywają się próby teatru?

– Nie. Teatr Wodzisławskiej Ulicy obecnie nie funkcjonuje. Niektórzy uznali, że wraz z odejściem Doroty Nowak skończył się teatr. Nie wiem jak to będzie. Próbujemy ciągnąć dalej teatr z Olgą Bauerek. Z aktorami TWU Piotrem Buchalikem, Markiem Buchalikiem i Olgą Bauerek stworzyliśmy kabaret WYKOP. Z przyjemnością biorę udział w próbach, mieliśmy też już dwa występy żywo przyjęte przez publiczność.

– Nie brakuje również takich, którzy prognozują koniec wodzisławskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a ona ma się całkiem nieźle.

– Od 16 lat biorę udział w organizacji Orkiestry. 12 razy byłem szefem sztabu w mieście. Myślę, że będzie ona grała nadal. Trzeba jednak przyznać, że więcej jest ludzi, którzy krytykują i narzekają, a nic nie wnoszą do sprawy. Nie chce się im zaangażować. Wylewają swoje żale i wolą siedzieć w ciepłym fotelu. W tym roku zaledwie kilka osób zaangażowało się w nasz sztab. Jestem otwarty na współpracę i zapraszam ludzi z pomysłami. Jeśli ktoś chce to poprowadzić, to ja usunę się w cień. Będę jednym z wielu i zaangażuję się tak samo jakbym to ja decydował o przebiegu imprez. Nie zależy mi na poklasku, ale na zrobieniu czegoś od początku do końca dobrze. Przyznam szczerze, że przy okazji wielu imprez, nie tylko WOŚP, brakuje mi zaangażowania urzędników. Dla wielu z nich praca kończy się o 15.00 i nic poza tym ich nie interesuje. Na imprezach wieczornych trudno ich dostrzec. Nie mówiąc już o radnych. Zaledwie kilku chce w kwestii kultury zrobić coś dobrego.

– Impreza która jest ciągle w pana sferze marzeń?

– To festiwal teatrów ulicznych. To byłoby coś pięknego. Przedstawienia na ulicach Wodzisławia. Teatry z całego kraju. Zamieszanie Kulturalne organizowane przez WCK było już tego przedsmakiem. Niestety mieszkańcy dopisali średnio. Podobnie jak w przypadku wielu innych imprez. Dlatego na koniec chciałbym zachęcić wodzisławian do aktywności. Do narzekania każdy ma prawo. Warto jednak się zastanowić co się samemu zrobiło, by było lepiej, by sale widowiskowe i place, na których odbywają się imprezy były pełne.

  • Numer: 9 (538)
  • Data wydania: 01.03.11