środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Rewanż wyjątkowo udany

14.12.2010 00:00 raj
Gdybym przed drugą turą obiecał stanowiska, moja porażka zaczęłaby się już na drugi dzień po wygranych wyborach.

Mirosław Szymanek - Wójt Mszany ma 43 lata, żonę i trzy córki. Był dyrektorem Wiejskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Mszanie. Odszedł z tego stanowiska 4 lata temu po przegranych wyborach samorządowych, w których ubiegał się o fotel wójta. Potem pracował w Klubie Sportowym Gosław Jedłownik i MKS Odra Wodzisław. Ostatnio prowadził własną działalność gospodarczą.

Rafał Jabłoński: Podobno w wyborczą niedzielę 5 grudnia w gminie było głośno…

Mirosław Szymanek: I to głośno w dosłownym rozumieniu tego słowa. Sam byłem bardzo zaskoczony, by nie powiedzieć zszokowany. Sąsiedzi wystrzelili fajerwerkami, ognie błyskały pod urzędem gminy, lał się szampan. Wiedziałem, że moja ewentualna wygrana wyzwoli u ludzi wielkie emocje, ale nie spodziewałem się, że aż takie. Mówiono nawet, że to swoisty Dzień Niepodległości.

Pan też pił… szampana?

Byłem w domu, z żoną i córkami. One były ze mną podczas tej bardzo trudnej i długiej kampanii. Nauczony doświadczeniem sprzed 4 lat wiedziałem, że będę opluwany i ośmieszany. Dlatego też wcześniej rozmawiałem z córkami i żoną czy warto spróbować powalczyć raz jeszcze. Były ze mną do końca, choć chwil zwątpienia nie brakowało. One to dzielnie zniosły i dzisiaj, dzięki mieszkańcom, przeżywamy chwile radości.

Ostatecznie wielki sukces i ponad 400 głosów więcej niż urzędujący wójt. W miejscowych realiach to bardzo dużo.

Już po zakończeniu głosowania otrzymywałem sms–y od mężów zaufania pracujących w poszczególnych obwodowych komisjach wyborczych. Najpierw usłyszałem, że w Gogołowej przegrałem jedynie sześcioma głosami, co było dla mnie wielkim sukcesem. Zazwyczaj przegrywałem tam ok. 160 głosami. Czułem, że może być dobrze. Później nadszedł wynik z drugiego okręgu w Mszanie, gdzie wygrałem ponad 170 głosami. Po chwili kolejne zaskoczenie – remis w Połomi 469 do 469. Na koniec pierwszy okręg w Mszanie i ponad 400 głosów więcej w końcowym rozrachunku.

W wielu wypowiedziach mówi Pan, że przegrana nie bolałaby tak mocno jak przed 4 laty. Dlaczego?

Cztery lata temu zrezygnowałem z wszystkiego. Wszystko postawiłem na jedną kartę. Nie startowałem do rady powiatu, w której zasiadałem wcześniej. Zapowiedziałem odejście z funkcji dyrektora domu kultury, co po przegranej zrobiłem. Również żona zrezygnowała z ubiegania się o mandat radnej w Mszanie na kolejną kadencję. Przegrałem i odszedłem. Wielu ludzi miało mi to za złe. Odbierali to jako szantaż wyborców. Albo mnie wybierzecie, albo wszystko stracę i będę cierpiał. Nie. Nie podchodziłem tak do tego. Uznałem, że skoro ludzie wybrali wójta, to ja powinienem odejść. Odszedłem. Skupiłem się na działalności gospodarczej i dałem sobie radę. Teraz nie miałem wiele do stracenia. Gdybym przegrał, kontynuowałbym to co robiłem. Wygrałem i się z tego bardzo cieszę. Dużo osób skazywało mnie na porażkę. Szczególnie ci, którzy uważali, że powinienem się przed drugą turą dogadać z pewnymi ludźmi i obiecać jakieś stanowiska. Zaryzykowałem. Wiedziałem, że z chwilą układania się i obiecywania funkcji bez względu na kompetencje ludzi, w dalszej perspektywie stracę. Mimo wygranej zaczęłaby się moja porażka. Dzisiaj mam czystą sytuację wyjściową. Nikomu nie obiecywałem stołków.

Rozmawiamy po zaprzysiężeniu na stanowisko wójta. Teraz zacznie się praca i rozliczanie Pana nie tylko przez media.

Jestem tego świadom. Najważniejsze jest przygotowanie budżetu, który de facto został sporządzony przez poprzedniego wójta.

Zarówno przed wyborami jak i po ich zakończeniu często pada pytanie, ilu urzędników Szymanek zwolni i kogo?

Byłbym niepoważny gdybym twierdził, że będę pracował w obecnym składzie urzędników. Jeśli mam być skuteczny, to muszę otaczać się ludźmi, do których mam zaufanie. Zmiany będą i tego nie ukrywam. Opinia o pracy urzędników jest różna. Wiadomo, że nie wszyscy z pełnym zaangażowaniem wypełniają swoje obowiązki. Mimo to z każdym pracownikiem zamierzam przeprowadzić partnerską rozmowę. Chciałbym wszystkich poznać. Będę rozmawiał także z panią sekretarz i skarbnik, o ile wrócą z chorobowego. Poza tym poproszę kierowników referatów o pisemne sprawozdania i zajmę się zimowym utrzymaniem dróg. Potem przyjdzie czas na opracowanie wieloletniej strategii rozwoju gminy i jej realizację, krok po kroku.

Wielu urzędników posiada prawa emerytalne. Odejdą?

Moim zdaniem osoby te powinny zwalniać miejsca pracy młodym. Oczywiście pod warunkiem, że ci zmiennicy mają odpowiednią wiedzę. Jeśli okaże się, że doświadczenie osoby z prawami emerytalnymi jest gminie bardzo przydatne, to będę namawiał ją do pozostania.

Praw emerytalnych nie ma ciągle były wójt Jerzy Grzegoszczyk. Co z nim?

Miałem sygnały od ludzi, że trzeba by wziąć pod uwagę wójta i zaproponować mu jakieś stanowisko. Nie zrobię tego. Nie po to walczyliśmy o zmiany w gminie, by wróciło stare. Tym bardziej nie jestem do tego skłonny widząc styl w jakim wójt odchodzi. Robi z siebie ofiarę, choć przez wiele lat z ofiarami się nie liczył.

W kampanii wyborczej wiele mówił Pan o zjednoczeniu sołectw. Jak to zrobić?

Wraz z radnymi już rozpocząłem takie działania. Stanowiska w radzie gminy staramy się podzielić tak, by każde sołectwo miało swoich reprezentantów we władzach gminy. Pomyślimy także o wspólnych inicjatywach kulturalno–sportowych. Zamierzam także planować inwestycje z uwzględnieniem wszystkich sołectw, nie tylko Mszany. Będę oczekiwał także na propozycje oddolne. Nie zamierzam przeszkadzać w ich realizacji. Jestem wójtem, ale i jednym z mieszkańców równym wszystkim innym. Nie przestałem być tym Mirkiem, którym byłem do tej pory. Liczę na inicjatywy oddolne, które będziemy realizować wspólnie.

Co z Błażejem Tatarczykiem, szefem Pana sztabu wyborczego? Będziecie nadal wspólnie pracować?

Myślę, że tak. Nie wiem jeszcze na jakim polu, ale chciałbym by był jednym z moich pracowników. Mam do niego zaufanie. Dał się poznać jako uczciwy człowiek nie stroniący od ciężkiej pracy. Gdyby nie on, nie byłbym wójtem. Szczerze mówiąc, kampanią zajmowała się wąska grupa ludzi. Wiele pomogła mi także żona i Leszek Krawczyk. Był ze mną ponadto mój komitet wyborczy, a przed drugą turą radni: Alojzy Wita i Tadeusz Wroński.

Na koniec zapytam o pieniądze. Ile Pan będzie zarabiał?

Nie zmieniam zdania i powtórzę to co powiedziałem w kampanii wyborczej, m.in. podczas debaty Nowin Wodzisławskich. Na pewno nie podniosę pensji jaką otrzymywał mój poprzednik. Moje wynagrodzenie będzie jednym z najniższych w stosunku do innych wójtów.

  • Numer: 50 (527)
  • Data wydania: 14.12.10