Sobota, 1 czerwca 2024

imieniny: Jakuba, Hortensji, Gracjany

RSS

Rzeczywisty problem czy szukanie konfliktu?

10.08.2010 00:00 red
To nasza droga i nie będą blokować nam przejazdu – mówi stanowczo Pelagia Nowak.

Droga, o którą toczy się spór, jest skrótem łączącym ul. Przyległą z ul. Centralną. To własność Pelagii Nowak.
Wszystko układało się pomyślnie do dnia, w którym nie poruszono sprawy przejazdu. Jak przekonuje kobieta, przy sprzedaży działki wyraźnie zaznaczono, że droga jest jej własnością i do niej sąsiedzi nie mają prawa. Mimo to postawili tam ogrodzenie. Tym samym zawężyli przejazd, który dodatkowo utrudniają słupy energetyczne.
 – Mogli przecież postawić płot w granicy i zrobić dwie bramy wyjazdowe. Tak byłoby zgodnie z zapisem i przede wszystkim bezpiecznie – mówi Nowak.

Co swoje to swoje

Do posiadłości państwa Nowaków i sąsiednich domostw prowadzi też inna droga. W przeciwieństwie do tej, która jest kością niezgody, to asfaltowa jezdnia i znajduje się po przeciwnej stronie domu. Tędy jeździły samochody ciężarowe z materiałami budowlanymi dla sąsiadów. Ten fakt nie przekonuje właścicielki. – Nie będziemy jeździć inną drogą, jak mamy swoją – zapewnia. – Płot znajduje się już na naszej własności – dodaje stanowczo.

Urząd nie pomoże

Spór przybiera na sile. Niespełna dwa tygodnie temu w sprawie interweniował wójt, który wraz z kierownik referatu planowania i inwestycji pojawił się na posesji, by ocenić sytuację. Pelagia Nowak nic w ten sposób nie wskórała. – To droga prywatna. Nie badaliśmy ksiąg, bo urzędowi nic do prywatnej własności – mówi Aleksandra Tkocz z referatu inwestycji. – Jeśli nie można problemu w żaden polubowny sposób rozwiązać, to jedynie decyzja sądu cywilnego może coś zmienić. Trzeba się jednak zastanowić czy warto. Rozumiem, że własność Pelagii Nowak, to dobry skrót. Fakt – nie można nim przejechać, ale można przejść. A dojazd jest z drugiej strony domu – dodaje kierownik. 

Nikt tędy nie jeździ

Druga strona problemu nie widzi. – Mieszkam tu ponad siedem lat i nie widziałem żeby ktoś tędy jeździł – mówi znajomy sąsiadów pani Pelagii, zajmujący się domem podczas ich nieobecności. Dodaje, że bezpieczeństwo, o które wykłóca się pani Nowak, przez trzydzieści lat nie miało znaczenia. Teraz nagle urasta do rangi poważnego problemu. To robienie sobie na złość – dodaje.
Czy sprawa znajdzie finał w sądzie, czas pokaże. Jedno jest pewne: Pelagia Nowak nie zamierza ustąpić.

(mag)

  • Numer: 32 (509)
  • Data wydania: 10.08.10