środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Kopalnia 1 Maja miałaby dzisiaj 50 lat

13.07.2010 00:00 art
Dlaczego padło właśnie na tę kopalnię?
Przed 50 laty, dokładnie 30 kwietnia 1960 roku, uroczyście oddano do użytku pierwszą powojenną kopalnię w Polsce. Trzy dni wcześniej nadano jej nazwę KWK „1 Maja”, chociaż w czasie budowy nazywano ją KWK „Mszana”. Jak wielkie było to wydarzenie w skali całego PRL-u świadczy lista oficjeli, obecna na uroczystości otwarcia. Obecny był ówczesny premier PRL Józef Cyrankiewicz, zaś pierwszy wózek z urobkiem na powierzchnię wywieźli Edward Gierek – I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz wicepremier Piotr Jaroszewicz. Tak zaczynała się historia kopalni, której żywot okazał się o wiele krótszy niż wtedy ktokolwiek przewidywał. Zlikwidowano ją 10 lat temu.
 
Pochłonęła ponad 80 istnień
 
Warunki pracy w zakładzie były bardzo trudne. W ciągu  40 lat działalności zginęło tutaj aż 83 górników. Do największej tragedii doszło w lutym 1974 roku, kiedy wskutek wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 5 górników, a kolejnych 40 zostało poważnie rannych. Ostatni pracownicy zginęli tu 13 kwietnia 2002 roku, w Wielki Piątek już podczas procesu likwidacji zakładu.
Górnicze miasteczko
 
W okresie największej prosperity, na przełomie lat 70/80-tych w kopalni pracowało 8 tys. ludzi. Kolejny tysiąc w firmach, które świadczyły usługi na rzecz kopalni. Przez ten zakład przewinęło się około 30 tys. pracowników. – To było całe miasteczko. Ludzie poprzyjeżdżali tu z całej Polski – podkreśla Antoni Tomas, członek Koła Seniorów Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa byłej KWK 1 Maja.
 
Testowali system
 
W 1978 roku w kopalni wprowadzono 4-brygadowy system pracy. Prekursorski system obliczony na maksymalizację zysku, zgodnie z którym kopalnia miała pracować 7 dni w tygodniu, a pracownicy mieli mieć tylko jeden dzień wolnego, wprowadził spore zamieszanie. – Nigdzie w Polsce taki system jeszcze nie obowiązywał, nasza kopalnia miała go przetestować – mówi Antoni Tomas. Wkrótce kopalnią zaczęły targać strajki, najpierw te z początku lat 80-tych, później z końca tej dekady. Wydawało  się, że nowa rzeczywistość uspokoi wreszcie sytuację w zakładzie. Ale na początku lat 90-tych w Europie spadł popyt na węgiel koksujący i kopalnia zaczęła przynosić straty.

Bo dyrektor nie miał pleców?
 
W 1995 roku zapadła więc decyzja o połączeniu kopalni z KWK „Marcel”, a cztery lata później o likwidacji kopalni na Wilchwach. Zdaniem wtajemniczonych, miał to być sposób na uratowanie przed bankructwem Rybnickiej Spółki Węglowej. A padło na wodzisławską kopalnię, bo jako jedyna nie miała ona wówczas w zarządzie spółki swojego dyrektora. – Wtedy bardziej do likwidacji nadawała się KWK „Anna”, ale zadecydowano inaczej – mówi Antoni Tomas.
 
Likwidacja rozpoczęła się w 2001 roku. 8 marca tego roku wydobyto ostatni wózek z urobkiem. Z kolei 9 grudnia z cechowni zakładu uroczyście wyprowadzono figurkę św. Barbary, którą przeniesiono do kościoła na Wilchwach. Nie było współpracy z samorządem, więc wiele cennych budynków, jak chociażby hala sportowa, zburzono. Dzisiaj w miejscu dawnej administracji znajduje się komenda policji. Z kolei w danej cechowni oraz łaźniach znajduje się 12 sal wykładowych, z których korzystają studenci łódzkiej uczelni. Wkrótce do budynku zakładowej straży pożarnej wprowadzi się Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
 
Artur Marcisz
  • Numer: 28 (505)
  • Data wydania: 13.07.10