Zgody w Odrze nie ma, ale są długi
Dawni działacze zapomnieli, że przez lata pracowali w Odrze Wodzisław.
W piątkowe popołudnie 2 lipca w gabinecie prezesa Odry Wodzisław doszło do spotkania Dariusza Kozielskiego, prezesa Odry z pełnomocnikami czeskiego akcjonariusza klubu Markiem Zdrahalem, Andrzejem Surmą i Romanem Wistubą. Dyskusji słuchali kibice, którzy mieli okazję przekonać się, że zaangażowane w polsko-czeski konflikt strony dalekie są od porozumienia.
Straszą licytacją
Pełnomocnicy Zdenka Zlamala, właściciela 20 procent akcji klubu zarzucają Kozielskiemu, że przyczynił się do powstania długu w wysokości 6,4 mln zł. – Pan był w zarządzie, kiedy klub spadł z Ekstraklasy. Podpisywał pan kontrakty bez pokrycia. Jaki jest efekt widzimy sami – atakował Roman Wistuba.
– Zapomnieliście co robiliście jeszcze niedawno. Spora cześć tego długu powstała jeszcze przed 2008 rokiem i to wy powinniście się tłumaczyć. Wtedy było już 5 milionów zobowiązań. Z bieżącej działalności mamy do spłacenia około 1,7 miliona złotych – odpowiedział Dariusz Kozielski, przypominając, że kolejne1,2 mln zł wierzytelności tzw. dług Połczyńskiego. Po przegranej sprawie z piłkarskim menadżerem obciążał on konto większościowego udziałowca spółki akcyjnej czyli Stowarzyszenie MKS Odra Wodzisław. Te nie miało go z czego spłacić. Dług został więc wykupiony przez Czechów, którzy zażądali od klubu zwrotu całej sumy pod groźbą licytacji 58 procent akcji, należących do stowarzyszenia.
– Takie działania to draństwo. Zamiast pomagać klubowi, Wistuba i Surma robią wszystko, by go zniszczyć. Na szczęście widzą to kibice i inni ludzie, którym rzeczywiście na sercu leży dobro naszej Odry – mówi Dariusz Kozielski. – Nie mogę się zgodzić na to, że wspomniani przeze mnie panowie niby chcą rozmawiać i posuwać wodzisławską piłkę do przodu, a na początku rozmów przystawiają pistolet do głowy i straszą szantażem. Na szczęście pistolet jest pusty i do licytacji tak szybko nie dojdzie – dodaje prezes Odry.
Kto nosił torby z pieniędzmi
Kto nosił torby z pieniędzmi
Na spotkaniu poruszono również sprawę zaległości finansowych jakie względem Odry posiada firma Albresa. – 15 lipca wysyłam tej firmie fakturę na 1,5 mln zł. Tyle zalega klubowi z tytułu niewypłaconych kwot zapisanych w umowie sponsorskiej – mówi Kozielski, przy okazji zarzucając, że w Rovinie i Albresie działali ci sami ludzie. – W notatkach ze spotkań Karel Possinger (odwołany niedawno członek rady nadzorczej z ramieniem szefa Roviny Zdenka Zlamala – przyp. red.) widnieje jako przedstawiciel Albresy – podkreśla Kozielski. Czescy przedstawiciele odpowiadali, że Rovina i Albresa to dwa zupełnie niepowiązane ze sobą podmioty. – W notatce był błąd – wyjaśniał Wistuba. – Ta notatka została podpisana przez pana – ripostował Kozielski. Dyskusja na temat Albresy przekształciła się w pyskówkę. Zaatakował Kozielski: – To pan przyjął od Czechów pół miliona złotych w reklamówce i zaniósł do banku. Pan, były policjant nie widział, że przestępstwem jest przewóz takiej ilości dewiz przez granicę. Dziś pan pyta o długi, ale to pan przez lata działał w tym klubie jako dyrektor organizacyjno-prawny, więc chyba najlepiej powinien wiedzieć skąd się wzięły te długi.
– Łżesz jak pies. Waż pan słowa. Nie ja przyjmowałem te pieniądze. Są na to dokumenty w księgowości. A jako dyrektor byłem odpowiedzialny za organizację imprez i obsługę rady nadzorczej – odparował Wistuba.
Na pomysł Kozielskiego zgody nie będzie
Obecni na sali kibice byli ciekawi planów na ratowanie Odry. Jej prezes zaproponował dokapitalizowanie spółki, poprzez sprzedaż 48 procent akcji należących do stowarzyszenia. 5 procent miałby wykupić Zdenek Zlamal, w zamian zrzekłby się 1,2 mln roszczeń z tytuły wykupionego długu. Do tego miałaby dopłacić 500 tys. zł. Kolejne 5 procent akcji miałby kupić Andrzej Rojek, kolejny udziałowiec Odry. W zamian zrzekłby się 900 tys. zł, jakie pożyczył Odrze i podobnie jak Zlamal, dopłaciłby 500 tys. zł. 25 procent akcji kupiłby Kozielski, przy czym zapłaciłby swoimi obiektami o wartości ok. 3 mln zł, wniesionymi aportem do majątku spółki. Wówczas po 25 procent akcji Odry mieliby Rojek, Zlamal i Kozielski. Kolejne 13 procent akcji zostałoby sprzedanych drobnym inwestorom, z czego, zdaniem Kozielskiego, udałoby się zebrać kolejne 2 mln zł. – W tym momencie mamy pieniądze na działalność, spółka jest dokapitalizowana i jest z czego spłacać najbardziej palące zobowiązania – tłumaczy prezes. Zgodę na ten plan wyraził już Andrzej Rojek. Teraz Kozielski czeka na decyzję Zlamala.
Przedstawimy plan, jak będziemy rządzić
Wistuba i Surma twierdzą, że mają plan i pieniądze, by grać o Ekstraklasę. Sęk w tym, że nikt nie widział nawet jego zarysu. – Musimy najpierw zapoznać się z finansami spółki. Wtedy możemy porozmawiać o szczegółach – rzucił Roman Wistuba.
– Panie Wistuba, mogę panu bilans pokazać od razu. Ale po co, skoro pan dobrze wie jakie są finanse spółki? Tyle lat pan tu siedział, a zachowuje się pan jakby sprawy pana zupełnie nie dotyczyły – nie krył zdenerwowania prezes Kozielski.
Szef Odry proponuje zawieszenie licytacji akcji na rok, dokooptowanie do zarządu Odry Marka Zdrahala i zgodne współdziałanie. – Wówczas strona czeska będzie miała pole do działania. Okaże się, czy jest w stanie zdobyć choć odrobinę zaufania kibiców – twierdzi Dariusz Kozielski.
– Przedstawicielom strony czeskiej chodzi jedynie o przejęcie władzy w klubie. Nie mają żadnego planu, sieją ferment i przeszkadzają. Ich dominacja mogłaby się skończyć fatalnie dla klubu. Nie mamy żadnych gwarancji i podstaw, by wierzyć w ich dobrą wolę – mówi Tomasz Herbut ze Stowarzyszenia Sympatyków Odry Wodzisław.
Artur Marcisz
Najnowsze komentarze