Prezes dał się wykiwać
Piłkarska drużyna Naprzodu Zawada znalazła się w dramatycznej sytuacji. Działacze uważają, że zostali oszukani przez Janusz a P.
Przez rok drużyna z Zawady współpracowała z Wodzisławską Szkołą Piłkarską i jej twórcą Januszem P. skazanym za oszustwo (kilka podobnych spraw znalazło finał w sądzie). Trzynastu zawodników WSP miało w Zawdzie jak u „Pana Boga za piecem”. Klub płacił za obozy i treningi na sztucznej nawierzchni, organizował springi z młodzieżówkami czołowych klubów Ekstraklasy, a także mecze kontrolne za granicą. Mimo kiepskich wyników na boisku, działacze organizowali składki, by choć trochę zapłacić młodym piłkarzom. Współpraca miała trwać nawet dziesięć lat. Niestety już się skończyła. Naprzód po raz pierwszy w historii (klub powstał w 1946 r) spadł z okręgówki do A-klasy, trener P. wraz z zawodnikami WSP odszedł z Zawady. Prezes klubu Jan Zemło jak wielu innych działaczy sportowych Januszowi P. dał się wykiwać. Wiele wskazuje na to, że obie strony będą prowadzić rozmowy w sądzie.
Pozostaje jednak pytanie, czy klub z Zawady poradzi sobie z dramatyczną sytuacją. Niebawem czas na zgłaszanie drużyn do rozgrywek. Nie wiadomo czy uda się sklecić drużynę, czy niechciani wcześniej piłkarze zechcą wrócić, a koledzy prezesa Zemły – ci sami, którzy przestrzegali go przed współpracą z WSP - wybaczą mu fatalny błąd.
Początki były obiecujące. Latem ubiegłego roku ustalono, że młodzi uzdolnieni piłkarze WSP przez kilka lat będą grać w LKS Naprzód Zawada. Zajęli miejsce dotychczasowych zawodników, którzy musieli szukać sobie innych klubów. Odeszli niemal wszyscy. To spotkało się z protestami działaczy z Zawady. Prezes Jan Zemło był jednak nieugięty. Uważał, że współpraca z Januszem P. to świetlana przyszłość dla klubu. Wykładano więc pieniądze na zagraniczne sparingi, treningi na sztucznej nawierzchni, obozy szkoleniowe. Niestety w lidzie zawodnicy spisywali się fatalnie. Mimo to działacze organizowali „zrzutki”, by cokolwiek im zapłacić. Trenerem był oczywiście Janusz P., który miesięcznie z klubu otrzymywał 2,2 tys. zł.
Spadli z okręgówki i odeszli
Zasada była prosta. Z Zawady do lepszych klubów mogą odchodzić uzdolnieni zawodnicy. Jeśli są to piłkarze pochodzący z WSP, pieniądze za kontrakt bierze Janusz P., jeśli zdarzy się wyjątek i przejście będzie dotyczyło zawodnika Naprzodu – zarabia klub. Dlatego też nie było sporu w sprawie odejścia w tym roku z Zawdy czterech piłkarzy wywodzących się z WSP.
Zasada była prosta. Z Zawady do lepszych klubów mogą odchodzić uzdolnieni zawodnicy. Jeśli są to piłkarze pochodzący z WSP, pieniądze za kontrakt bierze Janusz P., jeśli zdarzy się wyjątek i przejście będzie dotyczyło zawodnika Naprzodu – zarabia klub. Dlatego też nie było sporu w sprawie odejścia w tym roku z Zawdy czterech piłkarzy wywodzących się z WSP.
Wszelkie uzgodnienia okazały się warte funta kłaków, gdy drużyna spadała do A–klasy. Janusz P. przekonał swoich zawodników do odejścia z Zawady. Dostarczyli więc do klubu pisma z prośbą o wykreślenie ich z listy zawodników. Obiecano im m.in. grę w klubach Ekstraklasy. – Odeszli nawet ci, którzy nawoływali do mobilizacji i powrotu do okręgówki – mówi Jan Zemło, prezes LKS Zawada. – Nie mam pretensji do tych chłopców. Postawiono przed nimi wybór, albo gra w A–klasie albo świetlana przyszłość i kariera. Zapomina się jednak, że to trener P. spadł z drużyną do A–klasy – dodaje Zemło.
Nie ma kto grać
Skład drużyny z Zawady powinien być znany na początku sierpnia. W klubie brakuje jednak zawodników. Wielu musiało odejść, gdy rządy obejmował Janusz P. Myśli się co prawda o wystawieniu juniorów, jednak to nie wystarczy. Konieczne jest wsparcie innych zaprzyjaźnionych klubów. Z tym może być różnie. – Z wystawieniem składu nie będzie problemu – uspokaja prezes Zemło.
Będę musiał przeprosić
Niebawem sprawa konfliktu na linii prezes Naprzodu Zawada – Janusz P. rozpatrywana będzie przez PZPN. Panowie spotkają się prawdopodobnie także w sądzie. Jan Zemło uważa, że zawierane umowy zakładały długoletnią współpracę. Istnieje co prawda dokument zakładający odejście zawodników WSP po roku. Widnieje na nim podpis prezesa Zemły, jednak on sam uważa, że został wprowadzony w błąd, a jego podpis uzyskano podstępem. – Dysponuję nagraniami rozmów z Januszem P. Używałem dyktafonu kiedy zacząłem podejrzewać jego niecne zamiary. Te materiały mogą być przydatne w toku postępowań przed sądem. Takiego scenariusza nie wykluczam – dodaje prezes Zemło. Twierdzi ponadto, że popełnił błąd nie słuchając współpracowników, którzy ostrzegali go przed współpracą z trenerem P. – Będę musiał przeprosić kilku kolegów – kończy Jan Zemło.
Niebawem sprawa konfliktu na linii prezes Naprzodu Zawada – Janusz P. rozpatrywana będzie przez PZPN. Panowie spotkają się prawdopodobnie także w sądzie. Jan Zemło uważa, że zawierane umowy zakładały długoletnią współpracę. Istnieje co prawda dokument zakładający odejście zawodników WSP po roku. Widnieje na nim podpis prezesa Zemły, jednak on sam uważa, że został wprowadzony w błąd, a jego podpis uzyskano podstępem. – Dysponuję nagraniami rozmów z Januszem P. Używałem dyktafonu kiedy zacząłem podejrzewać jego niecne zamiary. Te materiały mogą być przydatne w toku postępowań przed sądem. Takiego scenariusza nie wykluczam – dodaje prezes Zemło. Twierdzi ponadto, że popełnił błąd nie słuchając współpracowników, którzy ostrzegali go przed współpracą z trenerem P. – Będę musiał przeprosić kilku kolegów – kończy Jan Zemło.
– Dla dobra tego klubu jestem gotowy choćby i dzisiaj działać jak najlepiej potrafię – mówi Henryk Kubica, były honorowy prezes Naprzodu, związany z klubem od 43 lat. – Myślę, że nie tylko ja jestem w stanie zapomnieć o kłótni jaka się wywiązała wraz z pojawieniem się w klubie pana P. Nawet gdybyśmy mieli zaczynać od C–klasy, to będziemy współpracować, pod warunkiem, że będzie to klub dla Zawady, bez niepożądanych gości – dodaje Henryk Kubica.
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze