Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Kurę i królika połykają w całości

30.06.2009 00:00
Boa dusiciele, pytony i jaszczury. Wszystko to w domu Rafała Musioła z Radlina. 21-latek jest pozytywnie zakręcony na punkcie niebezpiecznych zwierząt.
Rafał Musioł to student Akademii Rolniczej w Krakowie. Już jako dziesięciolatek hodował pająki ptaszniki, po kilku latach kupił pierwszego węża i tak się zaczęło. Najpierw zwierzaki miały swoje miejsce w jego pokoju. Kiedy ich liczba znacznie się powiększyła, a i one same stały się potężnymi drapieżnikami, hodowlę trzeba było przenieść do piwnicy. Tutaj w kilku terrariach żyje 12 węży – po dwa boa dusiciele, piaskowe i leśne, dwa pytony tygrysie jedna anakonda. Jest także największy wąż – pyton siatkowany. Jego długość to 4,5 m. – Za kilka lat może być dwa razy większy, ponieważ węże te osiągają nawet 9 metrów – mówi Rafał, który posiada także warana (jaszczurka) i agamę brodatą.
 
Śniadanie, obiad, kolacja
 
Węże jedzą głównie króliki, kury, szczury i myszy. – Pokarm kupuję głównie na giełdzie ptaków w Pszczynie lub zbieram od znajomych. Współpracuję także z czeskimi hodowcami. Coraz częściej króliki czy szczury są mrożone. Trudno byłoby wszystko żywe trzymać w piwnicy – tłumaczy radlinianin. Z żywym pokarmem węże radzą sobie bez problemu. W mgnieniu oka duszą kurę i w całości połykają. Trawienie trwa około tygodnia. Wydalają jedynie pióra i kilka kości ze skrzydeł. Z królika, nawet takiego 8–kilogramowego pozostaje tylko sierść. – Sprzątanie po dużym wężu nie jest przyjemne. Taki potrafi zrobić sporego klocka – śmieje się młody hodowca.  
 
Musi być ciepło
 
Węże do przeżycia potrzebują wysokiej temperatury. Dlatego też w każdym terrarium Rafał Musioł  zainstalował specjalne przewody grzewcze. Dzięki nim temperatura w dzień utrzymuje się pomiędzy 28–30 stopni, w nocy wystarczy 26 stopni. Dodatkowe ciepło dają lampki halogenowe. Nieco zimniej powinno być w momencie kopulacji. Wówczas samiec zbliża się do samicy, wślizguje się na nią i drapie specjalnymi pazurkami. Kiedy ta jest gotowa węże się splatają i tak trwają około tygodnia. – Potem już tylko czekać na małe lub na jaja – mówi Rafał.
Niestety bywa także inaczej. Dwa miesiące temu w jego hodowli zdechła anakonda żółta. W brzuchu znajdowało się 30 jaj. Pyton tygrysi z kolei zniósł jaja, jednak wszystkie zgniły. – Szkoda tych zwierząt. Mam nadzieję, że innym razem się uda – mówi radlinianin.
 
Bez rejestracji się nie obejdzie
 
Zgodnie z prawem, węże dusiciele muszą być rejestrowane w starostwie powiatowym. W przypadku jednego zwierzęcia koszt to 26 zł. Przy sprzedaży z kolei każdą sztukę należy wyrejestrować. Handel odbywa się na giełdach, coraz częściej także w Internecie.   
  
Jeden łyk i spokój

Rafał Musioł ciągle myśli o rozwoju własnej hodowli, mimo iż nie brakowało także sytuacji niebezpiecznych, o czym świadczą ślady na rękach. – Ugryzł mnie jeden, ale to nic groźnego – ucina krótko hodowca. Jak mówi ,ma sposób na zbyt agresywnych współmieszkańców. W pomieszczeniu z wężami zawsze znajduje się butelka wysokoprocentowego alkoholu. – Kiedy czuję, że wąż zaciska się na mnie coraz bardziej, wlewam mu do pyska i jest spokój – kończy radlinianin.
 
Rafał Jabłoński
  • Numer: 26 (491)
  • Data wydania: 30.06.09