Finał z wątkiem kryminalnym w tle
Mecz nie był wielkim widowiskiem piłkarskim. Sporo było walki, natomiast znacznie mniej składnych akcji. Odra od początku starała się narzucić styl gry wrocławianom, ale w jej poczynaniach sporo było niedokładności. Drużyna Śląska atakowała rzadziej, ale robiła to zdecydowanie groźniej. W 30. minucie meczu padła, jak się okazało jedyna, bramka spotkania. Krzysztof Ulatowski spokojnie przymierzył z okolic 20. metra i Adam Stachowiak mimo rozpaczliwej interwencji nie miał szans na obronienie precyzyjnego strzału zawodnika Śląska.
Stachowiak najlepszy na placu gry
Dwie minuty później mogło być po zawodach, ale Vuk Sotirović z wolnego trafił w poprzeczkę, a dobitkę Tomasza Szewczuka uprzedził Stachowiak. Po przerwie w grze niewiele się zmieniło. Ponownie częściej przy piłce była Odra, ale to Śląsk stwarzał większe zagrożenie. W 61. minucie Adam Stachowiak fenomenalnym rzutem obronił strzał z bliskiej odległości Janusza Gancarczyka. Ale w tej części i Odra miała swoją stuprocentową sytuację. Kilka minut po wejściu na boisko Piotr Bagnicki z sześciu metrów nie trafił w bramkę. Piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w aut. Wraz z upływającym czasem Odra atakowała coraz rozpaczliwiej a Śląsk ograniczał się tylko do obrony. Ataki naszego zespołu nie przyniosły jednak skutku i sędzia spotkania, będący daleki od dobrej formy Marcin Szulc, odgwizdał koniec meczu. Śląsk Wrocław wygrał zasłużenie i to zawodnicy Ryszarda Tarasiewicza mogli cieszyć się ze zdobycia pucharu i zainkasowania 600 tys. zł za zwycięstwo. Graczom Odry przypadły pamiątkowe medale.
Kibice dopisali
Mecz był dużym wydarzeniem sportowym w Wodzisławiu. W środowy wieczór na trybunach stadionu przy Bogumińskiej zasiadł komplet publiczności. Kibice Odry udowodnili, że wbrew powszechnej opinii potrafią stworzyć na trybunach dobrą atmosferę. Ubrani w okolicznościowe koszulki (przed meczem klub rozdał 3 tys. sztuk czerwonych i niebieskich koszulek) przez cały mecz, mimo niekorzystnego wyniku dopingowali swój zespół.
Aresztowani w szatni
Atmosferę piłkarskiego święta zepsuły pomeczowe wydarzenia. Pod szatniami na dwóch zawodników czekali śledczy z Wrocławia. Okazało się, że czekali na rezerwowego bramkarza Śląska Jacka B. i niestety napastnika Odry, będącego ostatnio w dobrej formie Tomasza M. Zawodnicy znają się ze wspólnej gry w Górniku Polkowice, drużynie której udowodniono handlowanie meczami w sezonie 2003/2004. Obaj aresztowani wówczas reprezentowali barwy ekipy z Polkowic.
Artur Marcisz
Najnowsze komentarze