środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Tonący brzytwy się chwyta

26.08.2008 00:00
Z Naprzodu Zawada odeszła większość zawodników. Prezes klubu Jan Zemło (na zdjęciu) podjął współpracę z prywatną szkółka piłkarską. Stworzył nową drużynę i mówi o młodzieżowej rewolucji. O skandalu, konflikcie i niespełnionych obietnicach Zemły mówi natomiast honorowy prezes Naprzodu Henryk Kubica. Uważa, że klub piłkarski w Zawadzie już nie istnieje.

Pod koniec lipca pisaliśmy o radykalnych zmian kadrowych w LKS Naprzód Zawada. Prezes klubu Jan Zemło przekonywał nas wówczas o szczytnej idei odmłodzenia zespołu. Z drużyny odeszło kilkunastu zawodników, którzy stanowili o jej sile w poprzednim sezonie. Zastąpieni zostali juniorami i zawodnikami pochodzącymi z Wodzisławskiej Szkółki Piłkarskiej, której przewodniczy Janusz Pontus. Tymczasem z naszych informacji wynika, że odmłodzenie zespołu nie było wynikiem zmiany koncepcji klubu, ale desperacką próbą ratowania klubu przed groźbą wypadnięcia z ligowej tabeli. – Nie miałby kto grać – mówi Henryk Kubica, wieloletni prezes Naprzodu Zawada, obecnie prezes honorowy.

Obietnicy nie dotrzymał

Kubica w liście do naszej redakcji nie przebiera w słowach i bez ogródek pisze, do czego w klubie doszło.
– Od dłuższego czasu w klubie nie działo się najlepiej – atmosferę, która jest elementem bardzo ważnym nie tworzy się dyktaturą (czasy rewolucji minęły) a wzajemną współpracą na linii zarząd–zawodnicy – czytamy w liście Kubicy. Dodaje on, że w okresie półtorarocznym przez klub przewinęło się 38 zawodników. Z jednej strony chwali zaangażowanie młodych. jednocześnie ubolewa nad tym, że zostali oni „ściągnięci” do Zawady by ratować klub przed groźbą nie wystąpienia drużyny w lidze. Jego zdaniem z gry zrezygnowali wszyscy zawodnicy, z wyjątkiem jednego, łącznie z trenerem i częścią działaczy. Zdaniem Kubicy powodem ich odejścia miały być różnice zdań na linii zawodnicy–prezes. Jan Zemło miał im obiecać rezygnację ze stanowiska w maju 2008 roku. Mówił o tym w klubie, na spotkaniu z mieszkańcami, a nawet na sesji rady miejskiej. Obietnicy nie spełnił, a do współpracy zaprosił prywatny klub Janusza Pontusa.
– W historii naszego klubu z Zawady było różnie, były wzloty i upadki, ale zawsze poprzednie zarządy tak umiejętnie kierowali klubem, że trzon zespołu tworzyli miejscowi zawodnicy, bo tak być powinno – twierdzi Henryk Kubica. – Obecnie nasi zawodnicy grają w ościennych klubach. Trafnie to ujął prezes Zemło „tak radykalnych zmian w kadrze zespołu nie było tu od lat” – ale jest też takie powiedzenie „tonący brzytwy się chwyta”. Dla mnie jako byłego piłkarza tego klubu i wieloletniego prezesa zaproszenie do współpracy prywatnej drużyny Janusza Pontusa jest nie do przyjęcia. Teraz to klub z Zawady jest prywatną własnością. To nie do przyjęcia – mówi Henryk Kubica, który w poniedziałek poinformował nas, że rezygnuje z funkcji prezesa honorowego.

Konfliktu nie było?

Jan Zemło nie widzi problemu. „Z klubu odszedł niedawny trener Sebastian Piechota i za nim poszło dwóch zawodników. Byli to Mirosław Pawlusiński i Dominik Wojtek. Pozostali nie dostali propozycji od nowego trenera, bo zmieniła się koncepcja klubu – odpowiada prezes Zemło. – Jestem zszokowany dyskusją na zasadzie, że każdy mówi co wie, nie zawsze wiedząc co mówi. Z każdym z zawodników pożegnaliśmy się bezkonfliktowo i bezroszczeniowo – zapewnia Zemło.

Marcin Macha

 

  • Numer: 35, (447)
  • Data wydania: 26.08.08