W ojczyźnie Drakuli
Do końca sierpnia w galerii Pod Fikusem potrwa wystawa zdjęć Tomasza Lindnera z podróży do Rumunii
Wyprawa, z której fotografie można zobaczyć w galerii, odbyła się rok temu. Pan Tomasz nie po raz pierwszy gościł w tym zakątku Europy.
– Kilka lat temu podróżowałem tam na motorze. Tym razem zdecydowałem się na samochód. Mimo wyraźnej już komercjalizacji, wciąż jeszcze zachwyca Rumunia malowniczymi krajobrazami, folklorem, przywiązaniem do tradycji – opowiada pan Tomasz.
Podróżnik unikał popularnych szlaków turystycznych polecanych przez przewodniki. Tylko dzięki temu udało mu się dotrzeć do miejsc, gdzie rzadko docierają wycieczki.
– Kiedyś zawędrowaliśmy razem z moją koleżanką, która mi towarzyszyła na wzgórze, gdzie obozowali pasterze. Mogliśmy skosztować wyrabianego przez nich sera i pieczywa. To niezapomniane wspomnienia – mówi autor zdjęć.
Okazało się także, że wbrew stereotypom Rumunia wcale nie jest krajem niebezpiecznym.
– Bywało, że nocowaliśmy w samochodzie. Nigdy nic złego nas nie spotkało. Wystarczy trzymać się pewnych zasad: nie obnosić się z pewnymi rzeczami, nie poruszać niektórych tematów – wyjaśnia podróżnik.
Tomasz Lindner ma na swoim koncie wiele wypraw, m.in: do Włoch, Bułgarii, na Ukrainę, a nawet do dalekiej Japonii, gdzie towarzyszyła mu żona Joanna. W ubiegłym roku nie mogła mu niestety towarzyszyć, ponieważ spodziewała się dziecka. Teraz małżeństwo Lindnerów planuje już kolejną podróż. Tym razem we trójkę.
– W kwietniu przyszłego roku wszyscy razem chcemy odwiedzić Iran. Zobaczymy co z tego wyjdzie – mówi pan Tomasz.
(j.sp)
– Kilka lat temu podróżowałem tam na motorze. Tym razem zdecydowałem się na samochód. Mimo wyraźnej już komercjalizacji, wciąż jeszcze zachwyca Rumunia malowniczymi krajobrazami, folklorem, przywiązaniem do tradycji – opowiada pan Tomasz.
Podróżnik unikał popularnych szlaków turystycznych polecanych przez przewodniki. Tylko dzięki temu udało mu się dotrzeć do miejsc, gdzie rzadko docierają wycieczki.
– Kiedyś zawędrowaliśmy razem z moją koleżanką, która mi towarzyszyła na wzgórze, gdzie obozowali pasterze. Mogliśmy skosztować wyrabianego przez nich sera i pieczywa. To niezapomniane wspomnienia – mówi autor zdjęć.
Okazało się także, że wbrew stereotypom Rumunia wcale nie jest krajem niebezpiecznym.
– Bywało, że nocowaliśmy w samochodzie. Nigdy nic złego nas nie spotkało. Wystarczy trzymać się pewnych zasad: nie obnosić się z pewnymi rzeczami, nie poruszać niektórych tematów – wyjaśnia podróżnik.
Tomasz Lindner ma na swoim koncie wiele wypraw, m.in: do Włoch, Bułgarii, na Ukrainę, a nawet do dalekiej Japonii, gdzie towarzyszyła mu żona Joanna. W ubiegłym roku nie mogła mu niestety towarzyszyć, ponieważ spodziewała się dziecka. Teraz małżeństwo Lindnerów planuje już kolejną podróż. Tym razem we trójkę.
– W kwietniu przyszłego roku wszyscy razem chcemy odwiedzić Iran. Zobaczymy co z tego wyjdzie – mówi pan Tomasz.
(j.sp)
Najnowsze komentarze