środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Nie będę krytykował

29.07.2008 00:00
O błędach i sukcesach rządzenia Wodzisławiem rozmawialiśmy z wiceprezydentem poprzedniej kadencji Janem Zemło. Zapytaliśmy go również dlaczego po latach współpracy z byłym prezydentem Adamem Krzyżakiem ich drogi sie rozeszły. Czy właśnie Zemło został obarczony za porażke wyborczą i konieczność pożegnania sie ze stanowiskami? 

– Rafał Jabłoński: Sześć lat pełnił Pan funkcję wiceprezydenta Wodzisławia. Mam wrażenie, że czuł się Pan w tej roli jak ryba w wodzie. Teraz jest Pan kierownikiem referatu zarządzania kryzysowego w starostwie. Traktuje to pan jako stanowisko przejściowe przed powrotem do władzy?
– Jan Zemło: Życie nie znosi pustki. Nie boję się wyzwań. Pełnie różne funkcje społeczne, gdzie mogę się realizować. Jako opcja przegraliśmy ostatnie wybory. Czy słusznie czy nie to historia oceni. Teraz zajmuję się zarządzaniem kryzysowym i na tym się skupiam. Nie myślę o wyborach.

– Zanim został Pan wiceprezydentem pełnił Pan funkcję dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg. Na czas prezydentury był Pan urlopowany więc powinien Pan wrócić na stanowisko dyrektora. Dlaczego tak się nie stało?
– Liczyłem na powrót do PZD. Nie ukrywam, że czuję się zdegradowany. Kiedy okazało się, że starosta ma inne zdanie, pozostały mi dwie opcje, albo sąd pracy albo przyjęcie propozycji starosty i pracy w zarządzaniu kryzysowym. Wybrałem to drugie. Nie chciałem zaogniać tej sytuacji. Dla mnie sprawa jest zamknięta. Skupiam się na działalności społecznej w Zawadzie a także poza tą dzielnicą.

– Nie da się jednak zaprzeczyć, że z Zawadą jest Pan związany szczególnie. Nie tylko jako mieszkaniec i prezes miejscowego klubu sportowego. Pamiętamy Pana walkę o gimnazjum w Zawadzie, nawet wbrew stanowisku prezydenta Krzyżaka.
– Żałuję, że do utworzenia w Zawadzie Gimnazjum nr 5 nie udało mi się przekonać Adama Krzyżaka i ówczesnego wiceprezydenta Jana Serwotki zajmującego się wówczas oświatą. W dalszym ciągu uważam, że w tej dzielnicy gimnazjum jest potrzebne. Zależy mi na tym, aby dzieci nieco starsze nie musiały opuszczać dzielnicy i dojeżdżać do centrum miasta.

– Sprawa gimnazjum to chyba nie jedyna kwestia, w której różnił się pan zdaniem od prezydenta Krzyżaka. Dzisiaj wasze drogi się rozeszły. Był Pan szefem przegranej kampanii wyborczej. Obarczono Pana winą za porażkę?
– Takiego zarzutu bezpośrednio nie usłyszałem. Nie wiem dlaczego tak się stało, że mój kontakt z prezydentem Krzyżakiem jest sporadyczny. Jeśli chodzi o wybory, to już wcześniej uznałem, że nie miałem wpływu na pracę sztabu. W trakcie kampanii każdy pilnował swoich racji, nie było gry zespołowej.  Przyznam szczerze, że bardzo się zdziwiłem, gdy w trakcie jednej z debat przedwyborczych prezydent Krzyżak zadeklarował, że nastąpią zmiany na stanowiskach wiceprezydentów. Wcześniej o tym nie wiedziałem. Oczywiście to on decyduje z kim będzie współpracował. Uważam jednak, że pracowałem solidnie, więc to mnie zaskoczyło.

– Być może była to deklaracja bez pokrycia na potrzeby kampanii wyborczej?
– Nie sądzę. Adam Krzyżak mówił zawsze prawdę. Cieszę się, że miałem okazję z nim pracować. To człowiek wyjątkowo uczciwy. Wielu ważnych rzeczy udało nam się wspólnie dokonać.

– Co takiego uznaje Pan za swoje osiągnięcia?
– Zaangażowałem się w poprawę jakości dróg. Wodzisław był rozkopany. Niemal na każdym kroku trwała budowa dróg, wiaduktów, parkingów. Być może właśnie dlatego przegraliśmy wybory. To wiązało się z uciążliwościami dla mieszkańców. Nie wszyscy rozumieli, że te prace w efekcie będą korzystne. Do priorytetów mogę zaliczyć także sport. Nie kto inny jak my zabiegaliśmy o zwiększenie dotacji miasta dla najbiedniejszych klubów. Poza tym dążyliśmy do unormowania spraw związanych z majątkiem miasta. Uważamy, że to Wodzisław powinien decydować o swoim majątku i nim zarządzać.

– Chodzi Panu o majątek miasta przekazany na rzecz Międzygminnego Związku Wodociągów i Kanalizacji?
– Tak. Dzisiaj zarządzają nim inne gminy, takie jak Gorzyce, Radlin czy Rydułtowy. Od dawna optowaliśmy za rozwiązaniem związku a nawet jego likwidacją.

– To kosztowało wieloletnią wojnę w Radzie Miasta. Niemal co miesiąc była awantura. Nie można było inaczej?
– Takie były warunki. Prezydent Krzyżak nie miał w radzie większości. Co rusz był przez radnych rozstrzeliwany. Robiliśmy więc co było w naszej mocy. Chcieliśmy likwidacji MZWiK, jednak radni nie podzielali naszego zdania. Dzisiaj okazuje się, że to my mieliśmy rację. Ze związku występują kolejne gminy i prawdopodobnie pozostaną tylko te budujące wspólnie oczyszczalnię ścieków Karkoszka. 

– Przejdźmy więc do tego, co było porażką poprzednich władz Wodzisławia, a więc i Pana?
– Porażką był właśnie brak siły przebicia w walce o likwidację MZWiK. Poza tym błędem było dążenie do likwidacji Szkoły Podstawowej nr 4. Z perspektywy czasu widzę, że było to niepotrzebne. Opór społeczny był wtedy bardzo duży i całe zamieszanie było niepotrzebne. Dużym błędem było także to w czym obecny prezydent Mieczysław Kieca jest bardzo dobry.  Chodzi mi o pracę nad wizerunkiem gospodarza miasta. Ciężko pracowaliśmy i nie dbaliśmy wystarczająco o public relations. Najważniejszym w końcu błędem był brak zdecydowanej reakcji na obelgi i pomówienia kierowane pod naszym adresem.

– Wierzy Pan w to, że przegraliście wybory, ponieważ ludzie uwierzyli w negatywne dla Was ulotki i plakaty?
– Daliśmy sobie wmówić, że jesteśmy uczestnikami różnego rodzaju afer. Na ulotkach o których mowa nie było ani słowa prawdy. Już wówczas trzeba było zdecydowanie to przeciąć. Co z tego,  że odwiedzałem prokuratury od Zabrza przez Gliwice i Racibórz. Co z tego, że żaden zarzut do dzisiaj się nie potwierdził. Nieprawidłowości w przetargach czy przy budowie oczyszczalni Karkoszka nie było. Autorzy tych rewelacji już wtedy wiedzieli, że mówią nieprawdę. Szkoda, że część mieszkańców w to uwierzyła.

– Zamierza Pan wrócić do lokalnej polityki? Myśli Pan o starcie w najbliższych wyborach na stanowisko prezydenta miasta?
– Na prezydenta się nie nadaję. Jestem człowiekiem drugiego szeregu od ciężkiej pracy. Lepiej czuję się w terenie, wśród ludzi niż za biurkiem. Dlatego jako wiceprezydent bardzo często załatwiałem sprawy poza urzędem.

– Niewiele brakował, zostałby Pan wiceprezydentem Pszowa.
– Rzeczywiście. Po ostatnich wyborach zaproponowano mi stanowisko wiceburmistrza Pszowa. Miałbym współpracować z Markiem Hawlem. Odmówiłem, mimo iż byłem związany z tym miastem. Mieszkam na granicy Wodzisławia z Pszowem, byłem swego czasu radnym Pszowa, szefem komitetu do spraw samodzielności Pszowa.

– Obecnie można powiedzieć, że Wodzisław chce się oddzielić… od powiatu. Jak pan ocenia inicjatywę Mieczysława Kiecy, który dąży do stworzenia w Wodzisławiu powiatu grodzkiego. 
– Nie jest to złe rozwiązanie dla miasta. Również prezydent Krzyżak podpisywał pisma za powiatem grodzkim. On konsultował to z ówczesnym starostą Materzokiem. Teraz, z tego co się orientuję, odbywa się to bez rozmów. Są spory i brak konsultacji. Mam wrażenie, że prezydent działa przez zaskoczenie. Poza tym uważam, że powiatowi wodzisławskiemu odłączenie się Wodzisławia zbyt dużo nie zaszkodzi. Wystarczy spojrzeć na sąsiedni powiat grodzki Rybnik i otaczający go powiat ziemski.

– Na koniec pozostańmy przy obecnym prezydencie. Jakie najpoważniejsze błędy zrobił Mieczysław Kieca?
– Nie chcę oceniać prezydenta. Moja opinia ze zrozumiałych powodów nie będzie obiektywna. 

Dziękuję za rozmowę
Rafał Jabłoński


Jan Zemło
kierownik referatu zarządzania kryzysowego wodzisławskiego starostwa, wiceprezydent Wodzisławia w latach 1995–97 i 2002–2006. W latach 1999-2002 dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg. Od 1972 roku był milicjantem. W 1981 roku zwolniony ze służby za działalność związkową. Przywrócony i awansowany w 1990 r. Jest wieloletnim prezesem LKS Naprzód 46 Zawada. Drużynowy wicemistrz Śląska w boksie z 1970 r., wielokrotny mistrz Polski w hodowli owczarków niemieckich. Ma żonę i troje dzieci.  

  • Numer: nr 31 (443)
  • Data wydania: 29.07.08