środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

To środowisko jest bardzo ciężkie

06.05.2008 00:00
Z pewnością przyjemnie nam by się grało na nowym obiekcie, ale nie wiem, czy jest sens budować coś takiego dla dwóch tysięcy osób, które przychodzą na nasze spotkania – mówi Marcin Malinowski, czołowy zawodnik Odry Wodzisław

– Nowiny Wodzisławskie: Złamał Pan nogę podczas jednego z treningów. Co się dokładnie wydarzyło?
 – Marcin Malinowski: Typowa boiskowa sytuacja. Walka o piłkę i niestety stało się. Było to zupełnie nie zamierzone. Kolega przypadkiem upadł na moją nogę. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności, tak to mogę podsumować.

 – Jak długo potrwa rekonwalescencja? Kiedy Pan wróci na boisko?
 – W tym sezonie już na pewno nie. Obecnie odpoczywam. Mam jednak nadzieję, że potrwa to około dwóch, trzech miesięcy, a później rozpocznę rehabilitację. W kwietniu byłem na konsultacjach w Bielsku–Białej. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, kości dobrze się zrastają. Na boisko wrócę najszybciej za pół roku.
     – Fachowcy piłkarscy często podkreślają, że Marcin Malinowski mógł osiągnąć zdecydowanie więcej. Czy nie myśli Pan, że grając w Odrze coś Pan stracił, coś Panu umknęło?
 – Faktycznie, tak się mówiło. Oczywiście jakiś mały niedosyt jest, ale pomimo wszystko cieszę się z tego, co osiągnąłem. Wychodzę z założenia, że: „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”, dlatego nie oglądam się za siebie i nie rozpamiętuję tego.

 – Odra to klub specyficzny w Ekstraklasie. Często pomijana przez dziennikarzy i nazywana „zaściankiem”, czy „drużyną z prowincji”. Przeszkadza to Panu?
 – Od 12 lat gramy nieprzerwanie w pierwszej lidze, to najlepiej świadczy o tym, że nie jesteśmy zespołem z przypadku. W zasadzie przyzwyczaiłem się do tego i nie robi to już na mnie żadnego wrażenia. Czasami jeszcze może to zaboleć, ale myślę, że lata gry w Ekstraklasie mówią same za siebie, dlatego nie wolno nam brać takich opinii pod uwagę. 
 – Frekwencja na stadionie Odry jest bardzo niska. Ostatnio marketing klubu stara się to zmienić, organizując różne akcje zachęcające do przyjścia na obiekt przy Bogumińskiej. Myśli Pan, że dzięki temu ludzie zaczną interesować się Odrą i wreszcie przychodzić na jej mecze?
 – Chciałbym wierzyć w skutek tych działań, aczkolwiek po ostatnich nieudanych próbach zwiększenia frekwencji trudno mi być optymistą. Często zastanawiamy się w szatni, dlaczego tak się dzieje, dlaczego tak trudno zachęcić potencjalnego kibica do przyjścia na stadion.  Może po prostu mieszkańcom Wodzisławia przejadła się już piłka pierwszoligowa i docenią ją dopiero wtedy, kiedy nas w Ekstraklasie zabraknie. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale z czasem wydaje mi się, że tylko w taki sposób ludzie mogliby zrozumieć, co mieliśmy tutaj, na wyciagnięcie ręki.

 – Podczas przerwy w spotkaniu z Lechem Poznań w szatni Odry zaszła bardzo nieprzyjemna sytuacja. Prasa rozpisywała się o rzekomej szarpaninie, jaka miała zajść między trenerem Białkiem, a Jakubem Biskupem. Co Pan o tym sądzi?
 – To są emocje i nerwy, lecz pomimo tego wydaje mi się, że zachowanie naszego szkoleniowca było zbyt pochopne. W takiej sytuacji trzeba było postąpić inaczej. Na pewno to wydarzenie nie miało prawa mieć miejsca.

 – A jak Panu się współpracuje z trenerem Białkiem?
 – Dobrze i tylko tak mogę to skomentować.

 – Jak Pan oceni szanse na wybudowanie nowego stadionu Odry? Myśli Pan, że te plany są możliwe do zrealizowania?
 – Z pewnością przyjemnie nam by się grało na takim obiekcie, ale nie wiem, czy jest sens budować coś takiego dla dwóch tysięcy osób, które przychodzą na nasze spotkania. Tutejsze środowisko jest bardzo ciężkie i naprawdę nie wiem, czym się ludzie sugerują nie przychodząc na Odrę. Nie wierzę w to, że piękny stadion może zmienić to negatywne nastawienie i nagle zapełni on się do ostatniego miejsca.

 – Jak Pan oceni powstałe niedawno Stowarzyszenie Sympatyków Odry Wodzisław? Jakie Pan ma relacje z naszymi kibicami?
 – Ja osobiście nie mam żadnych zastrzeżeń, co do naszych fanów. Na naszym obiekcie nie było nigdy jakichkolwiek burd, na wyjazdach zresztą jest, to samo. Myślę, że problem chuligaństwa w Wodzisławiu po prostu nie istnieje.

 – Czy Pana zdaniem są szanse na zdobycie strategicznego sponsora dla Odry? Myśli Pan, że wreszcie ktoś zainwestuje w wodzisławską piłkę?
 – Bardzo na to liczę, aczkolwiek takie działania są czynione już od momentu wejścia Odry do pierwszej ligi, efektów na razie nie ma. Oprócz tego pojawia się problem korupcji w polskiej piłce nożnej. Naprawdę bardzo trudno będzie kogoś zachęcić do zainwestowania swojego kapitału w futbol. Pomimo wszystko mam jednak nadzieję, że wreszcie los się do nas uśmiechnie i znajdzie się ktoś, kto postawi swoje pieniądze na Odrę Wodzisław.

 – Czy w Wodzisławiu są młodzi, utalentowani piłkarze, którzy mogliby w przyszłości zastąpić Marcina Malinowskiego, czy Jana Wosia?
 – Na pewno ktoś taki się znajdzie, bo jest to w pewien sposób kolej rzeczy. Obecnie na swojej pozycji widziałbym Marcina Kokoszkę, dlatego też uważam, że nie jest aż tak źle. Poza tym ja nie jestem jakimś wielkim piłkarzem, którego nie można byłoby zastąpić.
 – Jak Pana zdaniem Odra zakończy sezon w tym roku?
 – Mam nadzieję, że dobrze i tradycyjnie utrzymamy się w lidze. Trzeba jednak żmudnie zbierać punkty i walczyć do końca. Wszystkim nam zależy na jak najlepszych wynikach, ale musimy sobie zdawać sprawę z naszych możliwości, dlatego nie możemy oczekiwać zbyt wiele.

 – Z kim z drużyny rozumie się Pan najlepiej?
Oczywiście z Janem Wosiem. Jest on bardzo pogodny, sympatyczny i pomocny. Znamy się od lat, rozumiemy się bez słów na boisku i poza nim.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dominika Grychnik

  • Numer: nr 19 (432)
  • Data wydania: 06.05.08