środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Niezrozumiale mówić, nie zawsze znaczy mądrze

18.09.2007 00:00
Nasze życie publiczne aż roi się od obco brzmiących słów. Politycy wypowiadający się w telewizji mówią czasem tak niezrozumiale, że zaopatrzona w słownik wyrazów obcych, ledwo nadążam z wyszukiwaniem wszystkich znaczeń.

Dobrze, gdy dziennikarz  prowadzący – powiedzmy – wywiad  zada czasem swemu rozmówcy stosowne pytanie. Wtedy się co nieco  wyjaśnia lub okazuje, że sam mówca nie bardzo  rozumie, o czym mówi.  Ale dla polityków to może i lepiej, że niewiele pojmujemy z tego, co mówią. Wtedy rosną!  Wydają się sobie wielcy  i ważni,  sprawiedliwie wyniesieni ponad szary tłum. Mówić niezrozumiale, nie zawsze jednak znaczy mądrze.

Pewien szef placówki kultury zamówił u mnie teksty okolicznościowe do noworocznej szopki. Ponieważ dysponował  aktorką – lalkarką imitującą głosy zwierząt, wyraził życzenie, by  wszyscy miejscowi rajcy byli ukazani jako zwierzęta,  bo aktorka wygłaszająca  satyryczne rymowanki,  miała jednocześnie się popisać  naśladowaniem odgłosów przyrody.    

Wciągnęłam do współpracy bratniego wierszokletę, skoro nazajutrz scenariusz miał być gotowy. Ileśmy się naszperali  po  „Świerszczykach” i „Płomyczkach”, żeby przypomnieć sobie  jakieś zwierzęta, których  charaktery odpowiadałyby właściwościom miejscowych dygnitarzy… Już świtało, gdy nasze zaspane nosy wpadały  do szklanek z fusiastymi kawami – a my wciąż nie mieliśmy zwierzaka, który by   się „nadawał” na  szefa wydziału kultury. 

I wtedy wymyśliliśmy abazyla, choć – jako żywo – w świecie przyrody takiego stworzenia brak. Byliśmy już tak wyczerpani, że było nam wszystko jedno, czy zleceniodawca zgłosi reklamację do nas jako autorów, czy też  zrobi się skandal, że sobie stroimy żarty. Rano odebrał od nas to, co zdołaliśmy napisać i wyruszył na poszukiwanie odpowiednich kukiełek dla aktorki, która miała tchnąć w nie życie.

Po południu przybiegł zziajany do kawiarni, w której próbowaliśmy dotrwać dnia. Struchleliśmy, widząc go rozgniewanego, że może odkrył nasze oszustwo i nie wypłaci nam pieniędzy, albo – co gorsze – wyśle na dywanik do kogoś ważnego… A on odzywa się w te słowa: 

– Wyobraźcie sobie, co za potworna dziura, to nasze miasto! W żadnej wypożyczalni – nie ma abazyla!  Wobec powszechnego braku kukiełki abazyla, uformowano „stosowne” zwierzę w pracowni  plastycznej na zlecenie szefa placówki kultury. Było to coś pośredniego między człowiekiem a małpą o bardzo pomarszczonej twarzy, czy może mordzie.

Animatorka dodała temu stworzeniu równie „pomarszczony”, łamiący się głos.   Po występie padały mądre uwagi  w rodzaju: „Trzeba wielkiego talentu, żeby tak fenomenalnie naśladować abazyla!” Co za kapitalna imitacja abazyla!”. Szczypta tych honorów spadała – rzecz jasna – na nas, autorów… Odbieraliśmy je z godnością  oraz zakłopotaniem. Żeby się kłamstwo  nie wydało, byliśmy zmuszeni długo o nim milczeć…

A nikt zwyczajnie nie zapytał: co to właściwie za zwierzę, ten abazyl?

Dorota Nowak reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim

  • Numer: 38 (400)
  • Data wydania: 18.09.07