środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Kopalnia traktuje nas jak intruzów

04.09.2007 00:00
Mimo zapewnień przedstawicieli kopalni, mieszkańcy nie zawsze mogą liczyć na odszkodowanie za zrujnowany przez szkody górnicze dorobek życia.

Ostatnia sesja Rady Miejskiej w Radlinie spotkała się ze sporym zainteresowaniem mieszkańców miasta, którzy tłumnie zjawili się na sali obrad. Wszystko za sprawą poruszanego tematu: działalności KWK „Marcel” i KWK „Rydułtowy-Anna”. Zakłady te wciąż eksploatują złoża w granicach administracyjnych Radlina. Przynosi to spore utrudnienia i kłopoty mieszkającym tu ludziom. Teren osiada, a w wyniku wstrząsów w budynkach pojawiają się raz po raz pęknięcia i szpary.

– Obie kopalnie są zakładami perspektywicznymi. Jednak na terenie Radlina eksploatację złóż zakończą stosunkowo wcześnie. „Marcel” będzie w granicach administracyjnych Radlina fedrował do 2014 r., zaś „Rydułtowy-Anna”, kilka lat dłużej, do roku 2017-2019 – wyjaśnił Wojciech Zasadni, dyrektor Centrum Wydobywczego Południe.

Mieszkańców interesowały jednak przede wszystkim problemy obecne. Wielu chciało się dowiedzieć, dlaczego ich wnioski o odszkodowanie od kopalni nie zostały pozytywnie rozpatrzone. Wcześniej od przedstawicieli kopalni usłyszeli, że rozpatrywanie wniosków idzie jak z płatka. Do tego zdecydowana większość rozpatrywana jest pozytywnie. – W ubiegłym roku 210 wniosków zakończyło się korzystnymi dla poszkodowanych ugodami, 31 zostało oddalonych, kolejne 31 odłożono w czasie – wyjaśniał Tadeusz Sznyt z KWK „Rydułtowy-Anna”. Podobnie sytuacja wygląda na KWK „Marcel”.

Nie chcą wypłacać

Innego zdania są jednak poszkodowani mieszkańcy miasta. – Odnosimy nieodparte wrażenie, że w ostatnich latach kopalnie robią wszystko, żeby uniknąć odpowiedzialności. Kiedyś kopalnie o wiele chętniej zawierały ugody z poszkodowanymi. Obecnie coraz więcej spraw musimy kierować do sądu, a tam Kompania Węglowa uzbrojona w rzesze dobrze opłacanych prawników przedłuża procesy sądowe w nieskończoność. Stosujecie uniki, wykorzystujecie kruczki prawne, żeby tylko przedłużać procesy – nie ukrywał zdenerwowania jeden z przybyłych na sesję mieszkańców miasta. – Was stać na dobrych adwokatów, a nas? Jakie mamy szanse w sądzie?  – pytał inny. Z zarzutami nie zgadzali się przedstawiciele Centrum Wydobywczego Południe. – Aż 95 procent wniosków o odszkodowanie kończy się pozytywnymi dla poszkodowanych ugodami. Tylko 5 procent kończy się w sądzie – broni się Leszek Bednorz, przedstawiciel Centrum. – Przy tym całkowite koszty procesu, niezależnie od jego wyniku ponosi w tym wypadku przedsiębiorstwo, przeciw któremu toczy się sprawa – zapewnia Bednorz.

Odszkodowanie się nie należy

Te zapewnienia poszkodowanych nie satysfakcjonują. Wielu z nich nie ma możliwości i sił na uczestnictwo w długim procesie sądowym. – Jestem matką wychowującą samotnie dwóch synów. Nie mam czasu, by jeździć po sądach, ani mnie na to nie stać – mówi Sylwia Kampik. Mieszka w kamienicy na ulicy Rogozina. Każda ściana w jej mieszkaniu nosi ślady pęknięć. Także i na zewnątrz budynku widać wyraźne pęknięcia ścian. – Zdarza się, że kiedy kamienica się porusza, czujemy się jak na łódce. Ale mojej ciotce, mieszkającej piętro wyżej Kompania Węglowa odpisała, że odszkodowanie się nie należy, bo w tym miejscu już od ponad dziesięciu lat nie wydobywa się węgla – wyjaśnia pani Sylwia. – Kopalnie traktują nas jak intruzów. Poniewierają nami i to nas najbardziej boli. A przecież mieszkamy w mieście, w którym tradycje górnicze są żywe. Każdy z mieszkańców miał bądź ma w rodzinie górnika. To przykre, że mimo to tak się nas traktuje – żali się inna poszkodowana, Alicja Odrozek. – Kopalnie tłumaczą, że nie mogą brać odpowiedzialności za tereny, na których się już dłuższy czas nie fedruje. Ale ja się pytam, czy te chodniki, które kopalnie przestały eksploatować znikły? Przecież w wyniku tego, że ktoś kiedyś je wybrał, ziemia osiada do dziś, powodując szkody w naszych domach. Zresztą sąd przyznał nam rację, ale od wyroku Kompania Węglowa oczywiście się odwołała – tłumaczy pani Alicja.

Artur Marcisz

  • Numer: 36 (398)
  • Data wydania: 04.09.07