Poniedziałek, 17 czerwca 2024

imieniny: Laury, Alberta, Marcjana

RSS

Stracił czas i pieniądze

17.07.2007 00:00
Naprawa forda trwała półtora miesiąca, kosztowała blisko tysiąc złotych, a mimo to samochód nie był w stanie opuścić warsztatu „o własnych siłach”. Szkoda nerwów i pieniędzy – denerwuje się Bernard Mazur, właściciel pojazdu.

Pierwsze oznaki awarii pan Bernard zauważył już 11 maja. Ze skrzyni biegów wyciekał olej. Samochód miał być gotowy do odbioru jeszcze tego samego dnia. Warsztat Global Cars przy ul. Mendego w Wodzisławiu opuścił na dobre dopiero 19 czerwca! Właściciel auta wypchał go stamtąd przy pomocy znajomych.

Końca nie widać

Termin zakończenia naprawy przesuwano wielokrotnie. Powodem miały być trudności z doborem części. Okazało się, że do wymiany jest m.in. sprzęgło, łożysko oporowe oraz dwururka. Po czterech dniach samochód „był gotowy do jazdy”. – Pozostało jeszcze uregulowanie rachunku. Zapłaciłem 989 zł – mówi Bernard Mazur. - W drodze do Raciborza poczułem swąd palonego oleju. Wróciłem na warsztat. Rozpoczęła się naprawa w ramach reklamacji. Na drugi dzień odebrałem auto i sytuacja się powtórzyła. Znowu na warsztat i ponownie wyciek oleju. Tak w kółko – denerwuje się wodzisławski kierowca.

W sobotę 15 czerwca ponownie odwiedził warsztat. Tam dowiedział się, że brakuje tzw. pierścienia Segera. – Powiedziano mi, że trzeba na niego czekać dwa tygodnie. Wsiadłem w autobus i przywiozłem go z rybnickiego serwisu forda – opowiada pan Bernard. Właściciel warsztatu tym razem zapewniał, że auto 19 czerwca na pewno będzie sprawne. Okazało się jednak, że nie można wyjechać z placu… zabrakło wstecznego biegu. – Wtedy nie wytrzymałem – mówi właściciel forda. - Wypchałem samochód ze znajomymi i pojechałem do mechanika w Skrzyszowie. Ten naprawił auto w ciągu jednego dnia – relacjonuje wodzisławianin.

Rzecznik musi mieć wsparcie

Mężczyzna o pomoc zwrócił się do Dariusza Kalemby, Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów. Niestety przebywał on na długim chorobowym. Dzwonił także na numer infolinii konsumenckiej. Pomocy jednak nie uzyskał. Osoba po drugiej stronie słuchawki powtarzała jedynie niewiele mówiące zapisy ustawy.

- Żałuję, że nie mogłem pomóc. Mam nadzieję, że powstanie w przyszłości biuro rzecznika i pojawi się osoba, która w takich sytuacjach będzie mogła mnie zastąpić – mówi Dariusz Kalemba. Rzecznik dodaje, że w sytuacji jaka spotkała pana Bernarda najlepiej zlecać naprawę samochodu na piśmie i żądać potwierdzenia wykonanych napraw. – Wskazane jest prowadzenie dokumentacji, która byłaby podstawą do występowania o ewentualne zadośćuczynienie – dodaje Kalemba.

Tylko bez nazwisk

Odwiedziliśmy warsztat przy ul. Mendego i o powody przedłużającej się naprawy zapytaliśmy jego właściciela. Początkowo chętnie wyjaśniał wszystkie zawiłości fachu mechanika samochodowego, jednak po kilku dniach odmówił autoryzacji swoich wypowiedzi celem ich opublikowania. Zabronił podawania swojego nazwiska i nazwy warsztatu.

Mężczyzna tłumaczy, że naprawa przeciągała się z powodu braku części, że samochód jest stary i wyeksploa-towany, a jego naprawa wymaga znacznie większego wysiłku niż się pierwotnie wydawało. Uważa, że jego pracownicy nie popełnili błędu. Twierdzi ponadto, że bardzo szybkie poradzenie sobie z usterką przez mechanika ze Skrzyszowa to nie jego zasługa a pracowników wodzisławskiego warsztatu, którego jest szefem. Twierdzi ponadto, że sprawę zgłosi na policję, ponieważ Bernard Mazur nie zapłacił całej żądanej przez niego kwoty.

Rafał Jabłoński

  • Numer: 29 (391)
  • Data wydania: 17.07.07