środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Rycerze wiosny

08.05.2007 00:00
Odra Wodzisław wygrała po pełnym dramaturgii meczu z Wisłą Kraków i staje się rewelacją piłkarskiej wiosny.

Rozpoczęło się od sensacji w Wodzisławiu, kiedy na stadionie skazanej na spadek wodzisławskiej Odry, poległ lider tabeli piłkarskiej ekstraklasy GKS Bełchatów. Potem ofiarą wodzisławskiego walca padły Arka Gdynia i Wisła Płock, a nawet jeden z tegorocznych pretendentów do tytułu Mistrza Polski – Korona Kielce. W minioną sobotę w niezwykle ciekawym i pełnym dramaturgii spotkaniu wodzisławscy kopacze wygrali z Wisłą Kraków 2:1.

Początek spotkania zapowiadał jednak zupełnie inny wynik. Wisła Kraków, która po praktycznie przegranej walce o tytuł Mistrza Polski, walczy jeszcze o europejskie puchary, rzuciła się do zmasowanych ataków na bramkę Wojciecha Skaby i już w 4 minucie skończyło się utratą bramki. Z lewej strony w pole karne dośrodkował Piotr Brożek, tam w zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki Odry skierował Dariusz Dudka. I od kolejnych straconych bramek ratował wodzisławian albo zupełny przypadek, albo też będący w dobrej dyspozycji Wojciech Skaba. Dramaturgia zaczęła się w 37 minucie meczu, kiedy Jean Paulista otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie łokciem stojącego w murze Marcina Kokoszkę. Gra stała się nerwowa, nie brakowało ostrych spięć i prowokacyjnych gestów krakowskich piłkarzy. W 44 minucie za środkowy palec pokazany w stronę wodzisławskiej publiczności wyleciał z boiska Marcin Baszczyński i Wisła grała już w dziewiątkę. – W przerwie, mimo osłabienia Wisły, mówiłem moim piłkarzom, że nie będzie łatwo grać w drugiej połowie – mówił po meczu trener Odry Jacek Zieliński. I tak w istocie było. Wodzisławianie rzucili się do szaleńczych ataków, aby korzystać z okazji i strzelać bramki pozbawionej Paulisty i Baszczyńskiego Wiśle. Krakowianie w dziewiątkę stanęli murem na własnym przedpolu i starali się nie dopuszczać wodzisławian do własnej bramki. Kluczem do bramki Emiliana Dohli były mordercze dośrodkowania Jana Wosia i Mariusza Muszalika. Po jednym z nich najwyżej do piłki wyskoczył Jakub Grzegorzewski i skierował piłkę do siatki Wisły. Rozstrzygnięcie przyniosła 77 minuta, kiedy na boisko wszedł Daniel Rygiel i w drugim kontakcie z piłką trafił do siatki Wisły, czym doprowadził prawie 6-tysięczną publiczność do stanu euforii, a wiślaków definitywnie pozbawił marzeń o pierwszym miejscu w tabeli.

Po zakończeniu meczu na płycie stadionu interweniować musieli funkcjonariusze ochrony, którzy powstrzymywali działaczy, trenerów i samych piłkarzy Wisły przed linczem na prowadzącym to spotkanie Markiem Mikołajewskim. Skończyło się na krótkiej szarpaninie. Zupełnie inne nastroje panowały w wodzisławskim zespole. Piłkarze po ostatnim gwizdku jeszcze długo fetowali z kibicami zwycięstwo nad Wisłą.
Odra Wodzisław - Wisła Kraków 2:1 (0:1)

Bramki: Jakub Grzegorzewski (53 min), Daniel Rygel (77 min) - Dariusz Dudka (4 min)
Żółte kartki: Mariusz Muszalik - Maciej Stolarczyk, Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Tomasz Dawidowski, Jacob Geoffrey Burns. Czerwone kartki: Jean Paulista (37 min), Marcin Baszczyński (44 min)
Sędzia: Marek Mikołajewski (Ciechanów).
Widzów 4 500.

Odra Wodzisław: Wojciech Skaba - Marcin Kokoszka (46. Stanisław Wróbel), Jacek Kowalczyk, Marcin Dymkowski, Dariusz Dudek (77. Daniel Rygel) - Jan Woś, Marcin Malinowski, Mariusz Muszalik, Jakub Biskup (69. Marcin Radzewicz) - Jakub Grzegorzewski, Adam Czerkas.

Po meczu powiedzieli:

Jacek Zieliński - trener Odry
W pierwszej połowie Wisła przeważała i na pewno była od nas zespołem lepszym. Z pewnością na końcowym wyniku zaważyły dwie czerwone kartki. Ale w przerwie, mimo osłabienia Wisły, mówiłem moim piłkarzom, że nie będzie łatwo grać w drugiej połowie. Gdybyśmy stracili bramkę w ostatniej akcji, to chyba ktoś z nas by w szatni umarł. Ten mecz to był prawdziwy horror.

Kazimierz Moskal - trener Wisły
Gratuluję gospodarzom zwycięstwa i kontynuowania passy meczów bez porażki (Odra nie przegrała ósmego spotkania z rzędu). Dla nas ten mecz skończył się w momencie usunięcia drugiego naszego gracza z boiska. Trudno jest walczyć o punkty grając w dziewięciu przeciwko jedenastu. Póki siły były wyrównane, uważam, że graliśmy dobrze. Mam nadzieję, że ten pan [mowa o arbitrze głównym sobotniego meczu Marku Mikołajewskim - przyp. red.] już nigdy nie będzie nam meczu sędziował. Nie chodzi mi tylko o czerwone kartki, ale o szereg decyzji, które podjął na boisku. Jeżeli ktoś nie potrafi sędziować meczów na tym poziomie rozgrywek, nie powinien tego robić.

Marcin Macha

  • Numer: 19 (381)
  • Data wydania: 08.05.07