Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Absurd

06.02.2007 00:00
Cenzura to nie przeszłość, o czym raczył nam przypomnieć dyrektor kopalni Rydułtowy-Anna.  Pracownicy tego zakładu nakręcili film o historii górnictwa i kopalni. Jego premiera odbyła się kilka tygodni temu w tajemnicy przed mediami. Okazuje się, że w tym przypadku pisanie na temat talentów aktorów amatorów i ich pasji jest równie trudne jak opisywanie największych afer kryminalnych. Twórcy filmu i aktorzy muszą posiadać zgodę dyrekcji na rozmowę z dziennikarzami. Kiedy po kilkunastu dniach udało się ją uzyskać, problemy się nie skończyły. Zaganiany dyrektor zażądał, by rozmowy odbywały się w jego obecności. Dlaczego? Po to, by autoryzować wypowiedzi.  
Podobno o cenzurze można już tylko przeczytać w podręcznikach historii. W kopalni Rydułtowy-Anna czas chyba stanął w miejscu.

Pod koniec ubiegłego roku z okazji 200-lecia istnienia kopalni Rydułtowy górnicy nakręcili amatorski film, pt. „Rydwany węgla”. Premiera odbyła się w tajemnicy przed mediami trzy tygodnie temu w Niewiadomiu. O jego powstaniu nasza redakcja dowiedziała się przypadkiem od osób, które dostąpiły zaszczytu obejrzenia tego niezwykłego dzieła. Bo film faktycznie jest perełką. Opowiada historię kopalni – od momentu wykopania przez miejscowego chłopa bryły węgla – do współczesności. Wątki fabularne przeplatane są autentycznymi fragmentami kronik z minionych lat.

Autorem scenariusza i reżyserem jest Bogdan Porwoł, pracownik kopalni. Główni bohaterowie to także miejscowi górnicy. Trudno wymienić wszystkich, bo na planie pojawiło się ich aż dwustu. Ale najbardziej wyraziste postaci stworzyli Czesław Wojciechowski, Zbigniew Szewczyk, Michał Smołka, Mariusz Gorzelany i Krzysztof Klimek. Materiały historyczne wykorzystane w filmie opracowali Jan Krasiński i Leszek Tytko.

Zgoda musi być

Tyle wiemy, jedynie z ustnych przekazów osób trzecich, ponieważ rozmowa na ten temat z twórcami filmu i głównymi jego bohaterami jest możliwa tylko za zgodą dyrekcji.

Próbowaliśmy taką zgodę uzyskać. Przez tydzień nas zbywano. Wreszcie otrzymaliśmy informację, że dyrekcja przekaże nam krótki komunikat, który możemy umieścić w gazecie. O opublikowaniu szczegłówych informacji na temat tego dzieła i przedstawieniu ludzi, którzy włożyli w film swój talent i wolny czas mogliśmy zapomnieć.

Dyrektor się zagalopował

Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Kompanii Węglowej Zbigniewem Madejem. Nie krył on zaskoczenia zachowaniem dyrekcji kopalni i obiecał porozmawiać na ten temat z dyrektorem. Po dwóch dniach otrzymaliśmy zgodę.

Kiedy umówiliśmy się z reżyserem, aktorami i innymi osobami zaangażowanymi  w powstanie filmu okazało się, że podczas rozmów musi być obecny także dyrektor kopalni. Po co? Aby autoryzować ich wypowiedzi!

Oczywiście przyparci do muru zgodziliśmy się i na to. Kiedy zadzwoniliśmy do sekretariatu poinformowano nas, że dyrektor Janusz Matuszek właśnie wyjechał i nie może się z nami spotkać. Zbieranie materiału dziennikarskiego legło więc w gruzach. Bez dyrektora się nie obejdzie.

Komentarz
„Rydwany węgla” to opowieść o historii kopalni. Z pewnością nie ma w niej nic, co należałoby przemilczeć, ukryć, cenzurować. Dyrekcja bezpośrednio nie była zaangażowana w tworzenie filmu. Wydała co prawda na ten cel pieniądze, ale na tym w zasadzie się skończyło. Reszta to zasługa zaanagażowania i pomysłowości górników, dzięki którym ten film powstał. I to o nich Panie Dyrektorze chcieliśmy napisać, bo takich ludzi, którzy bezinteresownie anagażują się w tego typu inicjatywy jest obecnie niewielu. Reportaż o tym co zrobili miał być formą docenienia ich ciężkiej pracy. Szkoda, że Pan nam to uniemożliwił.

Justyna Pasierb

  • Numer: 6 (368)
  • Data wydania: 06.02.07