Becikowe nie dla Kaśki
Katarzyna Polnik jest jedynym dzieckiem Mariana i Marii. Nie mieli z nią łatwego życia. Wielokrotnie uciekała z domu. Mijały tygodnie i miesiące. Nie dawała znaku życia. Szukała jej policja. Sprawą zaginięcia zajęła się także fundacja ITAKA
– Co myśmy przeżyli. Nie wiedzieliśmy gdzie jest, z kim jest, czy ma co jeść. Czy jest zdrowa. Koszmar. Nie życzę tego nikomu – opowiada ze łzami w oczach pan Marian. Jego żona Maria mówi niewiele. Z trudem przywołuje wspomnienia.
Wróciła w sierpniu
Po kolejnej z rzędu ucieczce Katarzyna na dobre wróciła do domu w sierpniu ubiegłego roku. Dlaczego uciekała?
– Żeby zwiedzić świat – odpowiada dziewczyna. Była w zaawansowanej ciąży. 4 października urodziła śliczną dziewczynkę – Kingę. W tym momencie pojawił się problem opieki nad maleństwem. Matka nie była osobą pełnoletnią, więc nie miała praw do opieki nad niemowlakiem. 13 listopada sąd zdecydował, że dzieckiem zajmie się pani Maria – babcia małej Kingi. – Musiałyśmy o nią walczyć. Chciano nam ją odebrać i przekazać do rodziny zastępczej. Na szczęście malutka jest z nami – mówi Maria Polnik. Jej córka Katarzyna dodaje, że nigdy by dziecka nie oddała. – Za nic w świecie. Nie rozumiem tego prawa. Przecież ja jestem matką. Jak można próbować odebrać mi dziecko? – pyta osiemnastolatka.
Zawinili urzędnicy?
Niedługo potem pojawił się kolejny problem. Okazało się, że dziecko nie otrzyma becikowego. Rodzina jak jeden mąż twierdzi, że wszystkiemu winni się urzędnicy.
– Nie chcą dać, bo pewnie ktoś na tym skorzysta. Zrobię wszystko, by moja córka odebrała pieniądze. Skoro innym się należy, to także jej – denerwuje się Marian Polnik – dziadek małej Kingi.
Oburzenia nie kryje także matka dziewczynki i babcia. Nie mogą zrozumieć dlaczego dziewczynce becikowe się nie należy. Zapewniają, że postępowały zgodnie z procedurą i o ich błędzie nie może być mowy.
Babcia nie miała prawa
Innego zdania jest Maciej Szamborski, naczelnik Wydziału Administracyjno – Gospodarczego Urzędu Miasta w Wodzisławiu. Tłumaczy, że becikowe się nie należy, ponieważ zarówno matka małej Kingi jak i jej babcia nie dopełniły formalności.
Wniosek o wypłatę becikowego złożyła pani Maria, która była prawnym opiekunem dziewczynki. Była, ponieważ w grudniu ubiegłego roku utraciła to prawo na rzecz swojej córki, która 11 grudnia skończyła 18 lat. Zdaniem urzędników powinna o tym fakcie poinformować wszystkie instytucje, które zajmują się sprawą, a wniosek o przyznanie becikowego miała złożyć jej osiemnastoletnia córka.
– O tym, że babcia nie jest już prawnym opiekunem małej Kingi dowiedzieliśmy się dopiero 8 stycznia, kiedy pani Maria pojawiła się u nas w urzędzie w celu uzupełnienia dokumentów – tłumaczy Maciej Szamborski. W tej sytuacji nie może ona odebrać pieniędzy. Jak się potem okazało, również i jej córka nie ma takiego prawa. 5 stycznia minęły trzy miesiące, w ciągu których można ubiegać się o becikowe. Gdyby istniały jakiekolwiek możliwości prawne, by tej rodzinie pomóc, byśmy to zrobili. Niestety jesteśmy bezsilni – zapewnia naczelnik Szamborski.
Mężczyzna dodaje, że ciągle otwarta jest sprawa drugiego tysiąca złotych przysługującego rodzicom o niskich dochodach. Można je wypłacać do roku od urodzenia dziecka, wiec czasu na załatwienie formalności jest sporo.
– Dobre i to, choć nie ukrywam, że nie rozumiem tych zawirowań prawnych. Gdzie w tym wszystkim jest człowiek i jego trudna sytuacja? – pyta pan Marian, dziadek małej Kingi.
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze