środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Długa droga do pacjenta

28.11.2006 00:00
Prawie 40 minut jechała karetka do chorego chłopca. Pacjent wymiotował i narzekał na bóle serca oraz drętwiejące nogi.

Wszystko miało miejsce trzy tygodnie temu. Syn pana Józefa od kilku dni czuł się bardzo źle. W niedzielę nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia. Chłopak od rana wymiotował i miał wysoką gorączkę.

– Po południu wszedł do pokoju i zaczął tylko mówić, że boli go serce i drętwieją mu nogi i ręce. Stracił nawet przytomność – opowiada przejęta żona pana Józefa. Nie pomagały okłady ze zmoczonych ręczników. Rodzice bezskutecznie próbowali pomóc synowi. W końcu po godzinie 19.00 podjęli decyzję, że zadzwonią po karetkę. Zgłoszenie zostało przyjęte i poinformowano rodzinę, że lekarz już wyjeżdża. Droga z Rydułtów do Radlina powinna zająć nie więcej niż 15 minut. Sanitariusze i lekarz pojawili się w mieszkaniu chorego dopiero kilkadziesiąt minut później. Zabrali pacjenta do szpitala.

Rydułtowski ZOZ odpiera oskarżenia rodziny o opieszałość. Ze zgłoszenia, jakie dotarło do rydułtowskiego pogotowia nie wynikało bowiem, że istnieje jakieś zagrożenie życia.

– Wizyty lekarzy z pogotowia na wezwanie odbywają się według rozeznania i zgłoszenia. Z informacji, które do nas dotarły nie wynikało, że jest konieczność natychmiastowej interwencji. Dopełniliśmy wszystkich obowiązków - tłumaczy Andrzej Kosteczko, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w rydułtowskim ZOZ - ie.

Pan Józef nie zamierza jednak tej sprawy tak zostawić. Podjął już działania, aby w Radlinie, podobnie jak dawniej, funkcjonował punkt wyjazdowy dla karetek. Był już w tej sprawie w Urzędzie Miasta, ale tam jego pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem. Teraz zbiera podpisy mieszkańców.
– Może taka społeczna inicjatywa wymusi na władzach Radlina, Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu i rydułtowskiego szpitala powołanie takiego punktu – mówi zdeterminowany mężczyzna. Czy mu się to uda, czas pokaże.

Andrzej Kosteczko z rydułtowskiego ZOZ-u studzi jego zapał. Sam pamięta jak likwidowano taki punkt w tym właśnie mieście.

– Podjęto decyzję o jego zamknięciu, bo był po prostu nieopłacalny. A na nowy potrzeba ogromnej sumy pieniędzy. Poza tym, kto przejąłby koszty utrzymania takiego punktu? – zastanawia się zastępca dyrektora.

(j.sp)

  • Numer: 48 (357)
  • Data wydania: 28.11.06