środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Czas takich prezydentów się kończy

21.11.2006 00:00
Rozmowa z Mieczysławem Kiecą, kandydatem na prezydenta miasta Wodzisławia Śląskiego.

Adam Janowski: Nie miał pan kompleksów, stając do walki wyborczej ze starymi wiarusami samorządowymi.
Mieczysław Kieca: Gdybym je miał, to znaczy, że się nie nadaję do pełnienia tej funkcji. Moja babcia Maria często mi powtarzała: „Jeśli czujesz, że może cię coś w życiu przerosnąć, to lepiej się za to  nie bierz”. Tej zasady konsekwentnie się trzymam. A nie sądzę, żeby jeszcze dziś ludzie oczekiwali, że najważniejszym atrybutem gospodarza miasta miałaby być siwizna. Dobry gospodarz musi być przede wszystkim wizjonerem, ale po trochu także kaskaderem. Jeśli tych cech jest pozbawiony, powinien się zająć akwarystyką. Byle mu się tylko rybki nie potopiły.
– Pierwszą rundę wygrał pan w bardzo dobrym stylu. Jest pan gotów do drugiej? Bo trzeciej nie będzie.
– Jestem.
– Czym pan chce pozyskać zaufanie tych, którzy jeszcze się wahają, kogo poprzeć w drugiej turze wyborów na prezydenta Wodzisławia?
– Gdy czasami o tym myślę, zastanawiam się, jak ja bym się zachował na ich miejscu. I wydaje mi się, że gdybym miał do wyboru prezydenta Wodzisławia mijającej kadencji lub kogoś, kto dotąd nie miał możliwości pokazać swoich umiejętności, ale daje odrobinę nadziei, że miasto może być chociaż trochę lepiej zarządzane, wybrałbym tego drugiego.
– A jak pan odpowie tym, którzy zapytają, co pan jako prezydent zamierza zrobić, żeby Wodzisław przestał przypominać topielca, a zaczął znów mistrzowsko pływać.
– Nie zamierzam przez cztery lata jałowo obiecywać nowych miejsc pracy, tylko zacznę szukać inwestorów. Sami tu nie przyjdą. Trzeba ich odnaleźć, pokazać, gdzie i na jakich warunkach mogliby rozwijać swoje firmy. Nie będę z głupią miną czekał, aż ktoś w Unii Europejskiej przypomni sobie, że trzeba by do Wodzisławia wysłać jakieś pieniądze, lecz sam rozpocznę starania o ich pozyskanie. Jeśli nadal będziemy liczyć na to, że środki finansowe na budowę i remonty dróg spadną nam z nieba, to niedługo z połamanych resorów w samochodach zbudujemy na rynku wieżę Eiffla, a pieniędzy nadal nie będzie.
Sąsiadujemy z miastami, które potrafiły wystarać się o miliony z funduszy unijnych. Tylko w Wodzisławiu błogi spokój, jakby to było miasto, któremu nic już nie trzeba. No, może jeszcze tylko baza lotów kosmicznych. Dlatego wcześniej mówiłem, że dobry gospodarz musi być i wizjonerem i kaskaderem.
– Co to znaczy?
– Wizjoner musi patrzeć oczami planisty, człowieka wybiegającego naprzód – pięć, dziesięć, dwadzieścia lat. Nie może stać w miejscu,   myśleć przy obiedzie o kolacji. I na tym koniec. Już w Wodzisławiu powszechna jest opinia, że tu się nic nie dzieje. Szczególnie wśród młodych. Bo się nie dzieje. Nawet wiejskie gminy powiatu wodzisławskiego budują obiekty, o których my nawet nie możemy marzyć. Bo nie było dotąd gospodarza, który by podsunął  Radzie Miejskiej ciekawy pomysł. W jednej z sąsiednich wiosek (dziesięć razy mniejszej od miasta Wodzisławia) wójt walczył o budowę nowoczesnej krytej pływalni. Wieszano na nim psy, ciągano go po sądach. Dziś tamtejsi ludzie dumni są z tego obiektu. Ale tu właśnie potrzebny był kaskader. Ten wójt nie przestraszył się kłopotów, a miał ich co nie miara. Najwygodniej posiedzieć sobie w ciepłym gabineciku, sprawdzić, czy budżet miasta zasilił z końcem miesiąca konto osobiste i czekać do następnych wyborów. Ale zdaje się, że czasy takich prezydentów się kończą.
– A plany budowy autostrady A1 i bliskość granicy z Republiką Czeską to nie są atuty miasta?
– Wielkie atuty. To temat rzeka. Jeśli jednak w Wodzisławiu zostanie po staremu, to my sobie będziemy mieszkać obok tej autostrady i nic z tego nie będziemy mieć, a co tydzień setki Czechów, jadąc na zakupy do Polski, będzie nam machać z samochodów, ale zatrzymają się w Rybniku. To tak, jakby nam ktoś otrząsał jabłka w ogródku, a my sobie oglądamy telenowelę.
– Czy to prawda, że po ewentualnym objęciu stanowiska prezydenta miasta pozwalniałby pan z pracy wszystkich pracowników, którzy przekroczyli czterdziestkę?
- To jeszcze jedno kłamstwo wyborcze wiadomego autorstwa, którego celem jest zrażenie do mojej osoby urzędników z ratusza. We własnej firmie kieruję się wyłącznie kompetencjami i zaangażowaniem w wykonywanie obowiązków zawodowych. Nie znam innych kryteriów. Oczywiście, że zwolniłbym z pracy autorów tego kłamstwa, bo wiem, że przez ostatnie cztery lata nic dla Wodzisławia nie zrobili. I nie rokują nadziei na poprawę.

Rozmawiał
Adam Janowski               

  • Numer: 47 (356)
  • Data wydania: 21.11.06