Sobota, 2 listopada 2024

imieniny: Bohdany, Tobiasza, Bohdana

RSS

Sąsiad sąsiadowi wilkiem

21.11.2006 00:00
W Mszanie demokracja kuleje. Po ogłoszeniu wyników wyborów mieszkańcy nawzajem siebie obrażają, nie pozdrawiają się na ulicy, sąsiad sąsiadowi nie podaje ręki. Pojawiły się nawet poważne groźby. Doświadczył tego m.in. radny Alojzy Wita (na zdj.) nazywany „mszańskim Lepperem”. Wyśmiewany i pomijany przez gminne elity zdobył rekordowe poparcie. Dzisiaj to on rozdaje karty.

Kiedy we wrześniu zapytaliśmy wójta Jerzego Grzegoszczyka, czy już wiadomo, kto zmierzy się z nim w wyborach samorządowych, odpowiedź była krótka: „Nikogo nie widać, ale to cisza przed burzą”. Wójt się nie mylił. Swoją kandydaturę zgłosił Mirosław Szymanek - członek Zarządu Powiatu ubiegłej kadencji i dyrektor Wiejskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Mszanie. Zrezygnował z kandydowania do Rady Powiatu i zapewnił, że w przypadku porażki odejdzie z domu kultury. W ubiegły piątek, 17 listopada, na ręce wójta złożył wypowiedzenie umowy o pracę.  

Wójt nie oszczędzał się

Po naszej publikacji („Kandydatów dwóch”, NW z 17 października) przewidywana burza się rozpętała. Nagle w niewielkiej gminie nastąpiło przebudzenie. Kampania wyborcza ruszyła pełną parą. Po raz pierwszy od 25 lat wójt Grzegoszczyk nie mógł się oszczędzać. Jak sam mówi, obawa o ostateczny wynik towarzyszyła mu do samego końca. Kampania wyborcza w jego wydaniu była intensywna jak nigdy przedtem. Pomiędzy kandydatami nie brakowało zgrzytów. Zamieszanie z publikacją reklam wyborczych w gminnej gazetce i zakaz umieszczania plakatów na budynkach gminnych, to tylko niektóre elementy wyborczej walki.

Zakreślali na kolanie

Emocje sięgnęły zenitu 12 listopada. W trakcie wyborów nie obyło się bez incydentów. Mąż zaufania w jednej z komisji jak tylko mógł utrudniał głosowanie. Najpierw przed lokalem wyborczym agitował na rzecz jednego z kandydatów, potem stwierdził, że głosującym grozi niebezpieczeństwo. Uznał, że kontakty znajdujące się w pomieszczeniu zbyt dużo odstają od ściany i głosowanie należy przerwać. Jego starania na szczęście spełzły na niczym.

Jak się okazało, wybory w Mszanie nie do końca były tajne. – Przecież jak ludzie ruszyli do lokali wyborczych po kościele to o zachowaniu wszelkich reguł nie było mowy. W tłoku zakreślali na kolanie, czy gdzieś na parapecie, a przez ramię patrzył sąsiad. Potem wyrzucali sobie nawzajem, że poparli tego a nie innego – twierdzi jeden z mieszkańców.

Większość chce Grzegoszczyka

Ostatecznie wójt Jerzy Grzegoszczyk po raz pierwszy przegrywa w sołectwie Mszana. Głosy mieszkańców Gogołowej i Połomi zapewniają mu jednak zdecydowane zwycięstwo. Zdobył 1767 głosów. Rozczarowania nie kryje Mirosław Szymanek. Głosowało na niego 1113 osób.

– Spodziewałem się porażki w Połomi i Gogołowej. W Mszanie natomiast liczyłem na większe poparcie. Niestety okazało się, że na wójta głosowali ci, którzy nie mają dzisiaj odwagi spojrzeć mi w oczy. Poklepują po ramieniu i udają, że w dniu wyborów byli ze mną. Moja porażka jest porażką wielu mieszkańców, którzy mieli nadzieję na zmiany. Przyjmuję ją z pokorą. Nie walczę z Grzegoszczykiem, ale z mętnym systemem, który przez lata stworzył się wokół niego. Ten system zamyka gminie drogę do rozwoju – mówi Szymanek.

Z wyniku cieszy się wójt, choć radość nie jest pełna. Nigdy nie miał tylu przeciwników. – To są wybory i każdy ma prawo poprzeć kogo chce. Nie mam zamiaru dzielić ludzi na tych, którzy głosowali na mnie i pozostałych – zapewnia wójt.
#nowastrona#
Wita rozdaje karty

Mszana po wyborach nie jest już tą samą gminą. Mieszkańcy są podzieleni. Nie pozdrawiają się na ulicy, za plecami krytykują decyzje wyborcze innych. Co gorsza, nie podają sobie ręki i wzajemnie sobie grożą. Doświadczył tego Alojzy Wita. Na jego telefonie komórkowym pojawiły się niebezpieczne sms-y. Ich autor ma mu za złe, że poparł wójta Grzegoszczyka – straszy pobiciem.

„Mszański Lepper” – jak mówią o Wicie niektórzy – w wyborach do Rady Gminy zdobył rekordową liczbę 673 głosów. Jest to blisko trzy razy więcej od pozostałych radnych nowej kadencji. Mówi się, że to właśnie on, agitując na rzecz Grzegoszczyka, zdecydował o obsadzeniu najważniejszego stanowiska w gminie.

– Przed wyborami nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Czekałem do ostatniej chwili na propozycje. Była cisza. W końcu zarejestrowałem własny komitet „Z mieszkańcami o mieszkańcach”. Kiedy się udało, natychmiast znalazło się wielu chętnych, by ten sukces skonsumować. Osiągnąłem to dzięki mieszkańcom – głównie młodzieży – za co im dziękuję – mówi Alojzy Wita.
Kulejąca demokracja

Przykład Mszany pokazuje jak daleko niewielkim społecznościom do demokracji. Wielu nie rozumie, że każdy ma prawo wystartować w wyborach, każdy ma prawo głosować na kogo tylko ma ochotę, że wybory są tajne, a przekonywanie do swoich racji groźbami jest przestępstwem.

Są i pozytywy. Mszana już nigdy nie będzie taką samą gminą jak przed wyborami. Pojawienie się drugiego kandydata na urząd wójta spowodowało niesamowite ożywienie. Społeczeństwo się obudziło, zaczęło żywo dyskutować na temat lokalnych problemów i ostatecznie ponad połowa mieszkańców uprawnionych do głosowania poszła do urn (frekwencja 53,3%). Oby za kilka miesięcy nie nastała błoga cisza i znana z przeszłości jednomyślność nie znosząca sprzeciwu.

Rafał Jabłoński

  • Numer: 47 (356)
  • Data wydania: 21.11.06