Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Naprzód stoi w miejscu

04.10.2005 00:00
„Ślepy z głuchym sobie pogadują! Mnie to przypomina ping-pong!” - nie wytrzymał nerwowo wiceburmistrz Henryk Niesporek podczas dyskusji o likwidacji rydułtowskiego klubu sportowego GKS Naprzód 23 Rydułtowy.
Na klubie wiszą milionowe długi. W najgorszej sytuacji są byli pracownicy, którzy nie mogą dostać świadectwa pracy. Kto za to odpowiada?
 
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że likwidacja rydułtowskiego klubu sportowego stanęła w martwym punkcie. Działacze, członkowie, a nawet sam likwidator pouciekali zostawiając niezałatwione sprawy. Kto ma teraz zająć się likwidacją? Urząd Miasta w Rydułtowach uważa, że powinien to być Jan Materzok, starosta wodzisławski, którego pełniona funkcja zobowiązuje m.in. do czuwania nad działalnością stowarzyszeń w powiecie. Na ostatniej sesji rydultowskiej Rady Miasta rozpętała się burza na ten temat. W obradach uczestniczyli również przedstawiciele powiatu. Zdania były podzielone.
 
Gdzie jest likwidator?
 
Adam Duży, radca prawny Starostwa Powiatowego, argumentował, że to nie starosta jest odpowiedzialny za obecny stan rydułtowskiego GKS-u. W tej sytuacji może on jedynie przypomnieć o zastosowaniu prawa, a właściwym organem jest tutaj sąd. To na sądzie spoczywa odpowiedzialność, żeby likwidacja zakończyła się w ciągu roku. Jeśli zaś proces ten się przedłuża, wówczas likwidator powinien przedstawić przyczyny i to sąd podejmuje decyzję, co do dalszego postępowania - wyjaśnił mecenas Duży. Od chwili ogłoszenia likwidacji minęło już dobrych kilka lat, a likwidator dawno temu zrezygnował z funkcji, bo jak twierdził, nie dostawał za to wynagrodzenia! – alarmowali radni. W sytuacji, kiedy nie był on w stanie dalej prowadzić likwidacji, powinien był ogłosić upadłość – odpowiedział na to radca prawny starostwa. Dlaczego nie ma tutaj dzisiaj tego likwidatora? - postawił słuszne pytanie któryś z radnych. Atmosfera stawała się gorąca.
 
W tej sytuacji należałoby złożyć skargę na opieszałość sądu i na likwidatora, ale pytanie, do kogo ją skierować? – skonkludował radny Henryk Machnik. Dodał, że jego zdaniem, w tej sytuacji każdy po trosze ponosi winę, ale największa leży po stronie samego klubu GKS Naprzód 23 Rydułtowy.
 
Co ma zrobić starosta?
 
Radny Arkadiusz Skowron nie zgodził się z argumentami radcy prawnego. Nie kto inny, ale właśnie starosta jest organem nadzorczym odpowiedzialnym za działalność stowarzyszeń na terenie powiatu W tej sytuacji, kiedy likwidacja tak się przeciągnęła w czasie, jest to bezczynność. Nie można tak powiedzieć, że z chwilą ogłoszenia likwidacji kończy się rola starosty. Przecież powinien on reagować w sądzie, który może nie wiedzieć, co się dzieje w terenie. Kto inny to ma robić? - dodał radny Skowron.
Poparł go Henryk Niesporek, zastępca burmistrza Rydułtów: Kiedy niedawno zakładałem stowarzyszenie „Nasz Śląsk”, aktywność starostwa była zdumiewająca! Starosta interesował się wszystkim, nawet układem akapitów! Gdyby też podobne zainteresowanie wykazał w sprawie GKS-u! - oburzył się Henryk Niesporek. Zdenerwowany zwrócił się do radcy prawnego: Dziwię się, że pan tutaj nam daje takie wyjaśnienia!
 
Wzburzony wiceburmistrz przeczytał następnie fragmenty pisma, które niedawno wicestarosta Józef Żywina, napisał w imieniu starosty do Urzędu Miasta w Rydułtowach. Z tego pisma nic nie wynika. Mnie to przypomina ping-pong! Ślepy z głuchym sobie pogadują! - irytował się Henryk Niesporek nad lekturą pisma. Mecenas Duży nie pozostawał dłużny: Pan tutaj cytuje przepisy, których ja nie znam. Państwo nie jesteście prawnikami, więc patrzymy z dwóch różnych punktów widzenia. To stowarzyszenie ponosi odpowiedzialność. Na pewno nie pan starosta - argumentował radca prawny.
#nowastrona#
Ludzie są u kresu sił
 
Do kontaktów starostwa z rydułtowskim Urzędem Miasta starosta Materzok wyznaczył Zbigniewa Seemana. Wywołany do tablicy rydultowski radny, który na co dzień pracuje w Starostwie Powiatowym w Wodzisławiu, nagle znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem. Oświadczył stanowczo na sesji, że nie zajmuje się GKS-em. Bardzo proszę mnie w to nie mieszać jako sekretarza i radnego! - sprzeciwił się temu krótko. Dodał też, że zgadza się z opinią radcy prawnego, Adama Dużego.
Wiceburmistrz Niesporek oraz radna Barbara Wojciechowska alarmowali, że w najgorszej chyba sytuacji są byli pracownicy GKS-u. Klub ten zatrudniał kilkadziesiąt osób. Gdzie teraz mają oni iść, żeby udokumentować swoje zatrudnienie? Mnożą się pisma i nic z tego nie wynika. Kto ma im pomóc? - pytała radna. Burmistrz Alfred Sikora dodał, że często odbiera telefony od mieszkańców, którzy skarżą się na stan obiektów zostawionych w spadku po GKS-ie. W złym stanie są tam drzewa. Ludzie boją się, że któraś topola runie im na głowę - mówił gospodarz miasta.
 
Oklaski na koniec
 
Mamy nadzieję, że sąd powoła nowego likwidatora, który ogłosi upadłość i sprawa się rozwiąże – odpowiedział mecenas Duży. Pan to pięknie przedstawił, ale kto będzie ponosił koszty tego? - zapytał radny Henryk Manek. Na to radca prawny odpowiedział, że ustawodawca nie przewidział takich kosztów po stronie starosty.

Zaognioną dyskusję zakończył burmistrz Sikora. Ogarnia mnie przerażenie, kiedy słucham tego wszystkiego. Proszę tam przejść i zobaczyć, jak to wygląda - zwrócił się do przedstawicieli starostwa. Zaproponował, żeby spotkać się w węższym gronie i spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie, skąd na przykład wziąć pieniądze na opłacenie likwidatora. Radni odpowiedzieli mu na to brawami.
 
Iza Salamon
  • Numer: 40 (297)
  • Data wydania: 04.10.05