Ja tutaj zrobię Oświęcim!
„Ziemio, nie kryj mojej krwi, iżby mój krzyk nie ustawał!” - wołał niedawno w Oświęcimiu prof. Władysław Bartoszewski, historyk i dyplomata, żyjący z piętnem byłego więźnia Auschwitz-Birkenau. Obchodzona niedawno 70 rocznica wyzwolenia obozu przywołała wiele dramatycznych wspomnień. Przy tej okazji warto wspomnieć, że podobne obozy istniały również w powiecie wodzisławskim: w Rydułtowach oraz na terenie nieczynnej kopalni „Fryderyk”.
„Ziemio, nie kryj mojej krwi, iżby mój krzyk nie ustawał!” - wołał niedawno w Oświęcimiu prof. Władysław Bartoszewski, historyk i dyplomata, żyjący z piętnem byłego więźnia Auschwitz-Birkenau. Obchodzona niedawno 70 rocznica wyzwolenia obozu przywołała wiele dramatycznych wspomnień. Przy tej okazji warto wspomnieć, że podobne obozy istniały również w powiecie wodzisławskim: w Rydułtowach oraz na terenie nieczynnej kopalni „Fryderyk”.
Dzisiaj po nieczynnej kopalni „Fryderyk” zostało kilka zabudowań, w których ma obecnie swoją siedzibę jedna z firm. Po wydarzeniach wojennych nie ma tutaj śladu. Wspomnienia o istniejącym tutaj w czasie wojny obozie zebrali niedawno gorzyccy gimnazjaliści. Uczniowie korzystali z opracowania Augustyna Durczoka „Obóz dla Polaków w Gorzycach”. Według tych relacji, w Kolonii Fryderyk istniał w czasie wojny tak zwany Polenlager - obóz przeznaczony dla polskich rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty. Powstał on w 1942 roku.
okrutny komendant
Więźniów ulokowano w jednym budynku kopalni, drugi zajęła komenda i administracja obozu. Przyległy teren otoczono wysokim murem i gęstymi zasiekami z drutu kolczastego. Pierwszym komendantem obozu był Bauer - rzeźnik z zawodu, człowiek okrutny, który znęcał się nad więźniami. Od jesieni 1943 roku obozem kierował Oskar Beterich - również sadysta i wielki łotr, który bił wszystkich, nawet żandarmów z dozoru. Po objęciu obozu zapewniał, że nie będzie nikogo wysyłał do Oświęcimia, Ja tu zrobię Oświęcim! - zapowiadał. To on właśnie kazał zawiesić na maszcie czarną flagę na znak, że Gorzyczki są obozem karnym. Więźniowie przebywali tutaj w nieludzkich warunkach. Spali w zaplus-kwionych i zawszonych barłogach, a potem na siennikach z brudnej słomy, na betonie. Trudno opisać cierpienia dzieci, który przyszły na świat w obozie. Więźniarki szyły dla nich pieluszki ze swoich koszul albo z płótna, które po kryjomu dostawały od ludzi ze wsi. W obozie przebywało około 350 dzieci w wieku do czternastu lat. Żywiły się głównie odpadkami ze śmietników. Często się zdarzało, że SS-mani zabierali im porcje żywnościowe zos-tawione przez matki i karmili tym świnie. Więźniowie ciężko pracowali. W pamięci najstarszych mieszkańców pozostał straszny widok załadowanego wozu, do którego SS-mani zaprzęgali więźniów i poganiali ich batem.
Ludzie pomagali
Początkowo mieszkańcy bali się tych z obozu, gdyż dozór rozgłaszał, że są to bandyci i złodzieje. Stopniowo nawiązywali nimi kontakt i pomagali im, jak mogli. Przemycali dla nich chleb, owoce i jarzyny. Mieszkaniec Gorzyc, pan Zielonka, wykradał z biura kartki żywnościowe. Dostarczał je rzeźnikowi, Karolowi Kołkowi, który z kolei wydawał żywność więźniom. Pomocy udzielali też inni mieszkańcy Gorzyc: m.in. Pagiełła - nauczyciel z Turzy Śl., Sosna - górnik z Gorzyczek, Wilhelm Meisel - piekarz z Turzy, a także wodzisławska, podziemna organizacja „Pogotowie Harcerek” na czele z Dorotą Rek, drużynową również z Turzy. Wanda Mrozek i Adela Gawęda potajemnie prowadziły zabawy i gry dla dzieci z obozu. W latach od 1942 do 1944 roku przez obóz w Gorzyczkach przeszło 20 tysięcy ludzi.
Rydułtowskie Auschwitz
Również na terenie Rydułtów istniały obozy pracy dla robotników przymusowych i jeńców wojennych, a także podobóz obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Pierwszy z nich założono przy ul. Schreiberstrasse (obecnie ul. Mickiewicza). Do tego celu wykorzystano istniejące tu stajnie końskie, czyli masztalnie. W obozie tym przebywali robotnicy przymusowi ze Wschodu, a później jeńcy radzieccy. W jego pobliżu w 1942 r. utworzono drugi obóz. Zlokalizowano go w budynkach tzw. noclegowiska kopalnianego, a cały teren ogrodzono drutem kolczastym. W 1943 r. powstał w Rydułtowach trzeci obóz. Mieścił się on na placu znajdującym się w sąsiedztwie ulicy Adolf Hitler-Strasse (obecnie ul. Ofiar Terroru) w odległości ok. 600 m od stacji kolejowej i szybu „Leon III”. Składał się z 7 baraków otoczonych drutem kolczastym. Ludność potocznie nazywała go obozem „na pszowskiej rampie”, obozem „na rampie Anna”, „Annarampe - Judenlager”. Umieszczono w nim robotników przymusowych oraz jeńców radzieckich, francuskich i angielskich, którzy przebywali w nim do września 1944 r. Czwarty obóz w Rydułtowach zlokalizowano przy cegielni Herzera w wybudowanych tam barakach. W listopadzie 1944 r. wybudowano nowy obóz, który stanowił integralną część podobozu KL Auschwitz. Został on zlokalizowany przy drodze do miejscowości Radoszowy. W dokumentach nie ma jego odrębnej nazwy, zapewne dlatego, że łącznie z obozem „na rampie Anna” stanowił administracyjnie jedną całość. Jednakże miejscowa ludność nazywała go „Judenlager”, „Berlin” albo „Lager za hałdą”. W latach 60-tych mieściły się jeszcze w barakach tego obozu mieszkania dla ludności.
Droga przez mękę
Mieszkańcy Rydułtów zatrudnieni w kopalni nielegalnie pomagali więźniom. Z domu zabierano dodatkowe kromki chleba, cebulę, czosnek, chrzan. Ponieważ pomoc ta była zabroniona, górnicy zostawiali jedzenie w umówionych miejscach. Zofia Gawęda z Rydułtów wraz ze swymi braćmi Leonem i Jerzym Karaskiem oraz matką Teresą Karasek otrzymali medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata” za uratowanie w czasie okupacji czes-kiego Żyda Emila Schronka. Więźniami podobozu w Rydułtowach byli w większości Żydzi, pochodzący z Węgier, Grecji, Słowacji i Czech. Najgorzej warunki pracy oraz warunki klimatyczne znosili więźniowie pochodzący z Grecji. W okresie czterech miesięcy istnienia obozu zginęło z wycieńczenia, pobicia i samobójstw kilkuset więźniów.
Aleksandra Matuszczyk-Kotulska
Iza Salamon
Współpraca: Iwona Bugiel,
nauczyciel historii w Gimnazjum
w Gorzycach, Augustyn Durczok „Obóz dla Polaków w Gorzycach”
Dzisiaj po nieczynnej kopalni „Fryderyk” zostało kilka zabudowań, w których ma obecnie swoją siedzibę jedna z firm. Po wydarzeniach wojennych nie ma tutaj śladu. Wspomnienia o istniejącym tutaj w czasie wojny obozie zebrali niedawno gorzyccy gimnazjaliści. Uczniowie korzystali z opracowania Augustyna Durczoka „Obóz dla Polaków w Gorzycach”. Według tych relacji, w Kolonii Fryderyk istniał w czasie wojny tak zwany Polenlager - obóz przeznaczony dla polskich rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty. Powstał on w 1942 roku.
okrutny komendant
Więźniów ulokowano w jednym budynku kopalni, drugi zajęła komenda i administracja obozu. Przyległy teren otoczono wysokim murem i gęstymi zasiekami z drutu kolczastego. Pierwszym komendantem obozu był Bauer - rzeźnik z zawodu, człowiek okrutny, który znęcał się nad więźniami. Od jesieni 1943 roku obozem kierował Oskar Beterich - również sadysta i wielki łotr, który bił wszystkich, nawet żandarmów z dozoru. Po objęciu obozu zapewniał, że nie będzie nikogo wysyłał do Oświęcimia, Ja tu zrobię Oświęcim! - zapowiadał. To on właśnie kazał zawiesić na maszcie czarną flagę na znak, że Gorzyczki są obozem karnym. Więźniowie przebywali tutaj w nieludzkich warunkach. Spali w zaplus-kwionych i zawszonych barłogach, a potem na siennikach z brudnej słomy, na betonie. Trudno opisać cierpienia dzieci, który przyszły na świat w obozie. Więźniarki szyły dla nich pieluszki ze swoich koszul albo z płótna, które po kryjomu dostawały od ludzi ze wsi. W obozie przebywało około 350 dzieci w wieku do czternastu lat. Żywiły się głównie odpadkami ze śmietników. Często się zdarzało, że SS-mani zabierali im porcje żywnościowe zos-tawione przez matki i karmili tym świnie. Więźniowie ciężko pracowali. W pamięci najstarszych mieszkańców pozostał straszny widok załadowanego wozu, do którego SS-mani zaprzęgali więźniów i poganiali ich batem.
Ludzie pomagali
Początkowo mieszkańcy bali się tych z obozu, gdyż dozór rozgłaszał, że są to bandyci i złodzieje. Stopniowo nawiązywali nimi kontakt i pomagali im, jak mogli. Przemycali dla nich chleb, owoce i jarzyny. Mieszkaniec Gorzyc, pan Zielonka, wykradał z biura kartki żywnościowe. Dostarczał je rzeźnikowi, Karolowi Kołkowi, który z kolei wydawał żywność więźniom. Pomocy udzielali też inni mieszkańcy Gorzyc: m.in. Pagiełła - nauczyciel z Turzy Śl., Sosna - górnik z Gorzyczek, Wilhelm Meisel - piekarz z Turzy, a także wodzisławska, podziemna organizacja „Pogotowie Harcerek” na czele z Dorotą Rek, drużynową również z Turzy. Wanda Mrozek i Adela Gawęda potajemnie prowadziły zabawy i gry dla dzieci z obozu. W latach od 1942 do 1944 roku przez obóz w Gorzyczkach przeszło 20 tysięcy ludzi.
Rydułtowskie Auschwitz
Również na terenie Rydułtów istniały obozy pracy dla robotników przymusowych i jeńców wojennych, a także podobóz obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Pierwszy z nich założono przy ul. Schreiberstrasse (obecnie ul. Mickiewicza). Do tego celu wykorzystano istniejące tu stajnie końskie, czyli masztalnie. W obozie tym przebywali robotnicy przymusowi ze Wschodu, a później jeńcy radzieccy. W jego pobliżu w 1942 r. utworzono drugi obóz. Zlokalizowano go w budynkach tzw. noclegowiska kopalnianego, a cały teren ogrodzono drutem kolczastym. W 1943 r. powstał w Rydułtowach trzeci obóz. Mieścił się on na placu znajdującym się w sąsiedztwie ulicy Adolf Hitler-Strasse (obecnie ul. Ofiar Terroru) w odległości ok. 600 m od stacji kolejowej i szybu „Leon III”. Składał się z 7 baraków otoczonych drutem kolczastym. Ludność potocznie nazywała go obozem „na pszowskiej rampie”, obozem „na rampie Anna”, „Annarampe - Judenlager”. Umieszczono w nim robotników przymusowych oraz jeńców radzieckich, francuskich i angielskich, którzy przebywali w nim do września 1944 r. Czwarty obóz w Rydułtowach zlokalizowano przy cegielni Herzera w wybudowanych tam barakach. W listopadzie 1944 r. wybudowano nowy obóz, który stanowił integralną część podobozu KL Auschwitz. Został on zlokalizowany przy drodze do miejscowości Radoszowy. W dokumentach nie ma jego odrębnej nazwy, zapewne dlatego, że łącznie z obozem „na rampie Anna” stanowił administracyjnie jedną całość. Jednakże miejscowa ludność nazywała go „Judenlager”, „Berlin” albo „Lager za hałdą”. W latach 60-tych mieściły się jeszcze w barakach tego obozu mieszkania dla ludności.
Droga przez mękę
Mieszkańcy Rydułtów zatrudnieni w kopalni nielegalnie pomagali więźniom. Z domu zabierano dodatkowe kromki chleba, cebulę, czosnek, chrzan. Ponieważ pomoc ta była zabroniona, górnicy zostawiali jedzenie w umówionych miejscach. Zofia Gawęda z Rydułtów wraz ze swymi braćmi Leonem i Jerzym Karaskiem oraz matką Teresą Karasek otrzymali medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata” za uratowanie w czasie okupacji czes-kiego Żyda Emila Schronka. Więźniami podobozu w Rydułtowach byli w większości Żydzi, pochodzący z Węgier, Grecji, Słowacji i Czech. Najgorzej warunki pracy oraz warunki klimatyczne znosili więźniowie pochodzący z Grecji. W okresie czterech miesięcy istnienia obozu zginęło z wycieńczenia, pobicia i samobójstw kilkuset więźniów.
Aleksandra Matuszczyk-Kotulska
Iza Salamon
Współpraca: Iwona Bugiel,
nauczyciel historii w Gimnazjum
w Gorzycach, Augustyn Durczok „Obóz dla Polaków w Gorzycach”
Najnowsze komentarze