Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Tysiące dni razem

08.02.2005 00:00
Powiedział jej, że chce się już ożenić, bo przyszła zima i daleko musi chodzić, a autobusów wtedy nie było. Berta i Antoni Olesiowie z Rydułtów obchodzili siedemdziesiątą rocznicę zawarcia związku małżeńskiego. Jak się ktoś pyto, co ma robić by długo żyć, to czasem godomy żeby się przyprowadził bliżej hołdy - mówią mał-żonkowie.
Berta i Antoni Olesiowie z Rydułtów przeżyli ze sobą razem 25,5 tysiąca dni i ponad 640 tysięcy godzin! W sumie siedemdziesiąt lat. Taki jubileusz w małżeństwie należy do rzadkości. Dzisiaj, kiedy patrzą wstecz na swoje życie, to widzą w nim przede wszystkim ciężka pracę, troski, choroby, ale też i chwile radości. Poznali my się dokładnie 1 września 1934 roku na zabawie u Mańczyka w Rydułtowach - wspominają wiekowi jubilaci. Pół roku później, 3 lutego 1935 roku, stanęli na ślubnym kobiercu.

Na dobre i na złe
 
Pani Berta w czerwcu tego roku będzie miała 93 lata, pan Antoni jest rok od niej starszy. Dzień, kiedy się poznali, pamiętają, jakby to było wczoraj. Miałach przyjść z muzyki o dziesiątej wieczór. Tak mama mi powiedziała. Cało muzyka my oba tańczyli, aż mi powiedzioł „Berta, już bydzie dziesiąta”. To my jeszcze dwa ostatni kąski zatańczyli, a potym my się zebrali i szli. Odprowadzioł mie aż ku domu, stoli my pod furtkom i godali. Aż tu nogle w izbie: mig! światło się zaświyciło i już mie mama wołali: „Berta, podź do dom”. To żech szła. A umówili my się zaś na niedziela - opowiada o pierwszym spotkaniu jubilatka. Miała wtedy 22 lata, a pan Antoni 23. Ich narzeczeństwo trwało pół roku. Przyszła zima i padoł mi, że by się już ożynił, bo daleko mo chodzić, a autobusów wtedy nie było. Rodzice się zgodzili. Tata powiedzioł wtedy: „A przeca już młodo ni ma, to niech się wydo” - wspomina swoją młodość pani Berta. Ślub cywilny odbył się 1 lutego 1935 roku, a kościelny - 3 lutego. Po weselu pół roku zostali w domu, u rodziców. Potem na rok znaleźli swój kąt w Niewiadomiu, a następnie na dłużej (ponad dwadzieścia lat) osiedli na tak zwanym Radlikowcu (obecny Orłowiec). Wybudowali swój dom przy ulicy Narutowicza, wprowadzili się do niego w 1961 roku. W sierpniu tego roku miną czterdzieści cztery lata odkąd tu mieszkamy - wspominają jubilaci. Pan Antoni cały czas pracował na kopalni.
 
Wychowali dwoje dzieci. Starszy syn, Henryk, mieszka wraz z żoną Lidią na Orłowcu. Młodsza córka, Maria Dembczyk, została wraz z rodzicami. Mieszka w rodzinnym domu wraz ze swoją rodziną, mężem Stefanem oraz dwiema córkami, Mariolą i Kariną. Jubilaci doczekali się również dwojga prawnucząt: starsza Magda ma w tym roku 12 lat, a Kamil - 5 lat.

W biedzie wychowani
 
Pani Berta pochodzi z Łubowic, w powiecie raciborskim. Tam się urodziła, tam jej ojciec pracował na zamku. W poszukiwaniu za lepiej płatną pracą, całą rodzina przybyli do Rydułtów. Było ich w domu siedmioro rodzeństwa: trzech braci oraz cztery siostry. Podobnie pan Antoni pochodzi w wielodzietnej rodziny. Miał cztery siostry oraz trzech braci. Przez całe życie ciężko pracował. Wspomina, że jak był chłopcem, to mielił żyto na ciężkich żarnach, na chleb. Dopiero jak to zrobił, mógł iść na dwór. Piekliśmy te chleby w piecach na dworze i trzeba ich było tak pilnować, bo bieda była straszna i ludzie kradli, nawet na wpół surowe bochenki - opowiada rydułtowianin. W dzieciństwie dwa lata chodził do niemieckiej szkoły. Przeżył dwie wojny, na szczęście praca na kopalni ochroniła go przed służbą wojskową.
 
Po latach, za swoją pracę otrzymał najwyższe wyróżnienie: Sztandar Pracy. Dzisiaj cieszy się, kiedy pamiętają o nim i odwiedzają go z kopalni.
 
Olesiowie nie mają recepty na długowieczność i na szczęśliwe, małżeńskie pożycie. Jesteśmy z biedy wychowani, od rana do wieczora robili my wszystko rękami, bo nie było maszyn i żodyn z nas nie narzekoł - mówią wiekowi ludzie. Żartują, że to pewnie zasługa czosnku i „bergi”, czyli pobliskiej hałdy. Jak się ktoś pyto, co mo robić, żeby długo żyć, to czasym godomy, żeby się przeprowadził bliżej hołdy - żartują jubilaci.
 
Pan Antoni uwielbiał kiedyś tańczyć. Odwiedzał różne zabawy. Dzisiej kożdy skocze som, kiedyś tak nie było, tańczyło się w parach - wspomina. Dodaje, że kiedyś ludzie ciężko pracowali, ale umieli się cieszyć z drobiazgów i nie przejmowali się błahostkami. Życie nie było kiedyś łatwiejsze, ale za to weselsze.

Brylantowych godów….
 
Z okazji jubileuszu Berta i Antoni Olesiów otrzymali wiele życzeń. Z okazji 70 rocznicy ślubu odwiedził ich w domu Alfred Sikora, burmistrz miasta oraz Joanna Wieczorek, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Rydułtowach. W kościele pw. św. Jerzego odbyła się uroczysta msza w intencji jubilatów, a życzenia oraz błogosławieństwo przesłał także arcybiskup Damian Zimoń. Jubilaci bardzo przeżywali swoją rocznicę ślubu. To tak, jakby my się drugi roz żynili - mówili. Wszyscy im życzyli jeszcze wielu lat w zdrowiu oraz dożycia brylantowych godów. My również przyłączamy się do tych życzeń.

Iza Salamon
  • Numer: 6 (263)
  • Data wydania: 08.02.05