Tego nigdy nie zapomni
Pracowała już jako dziewięcioletnia dziewczynka. Życie jej nie rozpieszczało, jednak nie traci spokoju i poczucia humoru. Joanna Polok świętowała swoje 95 urodziny.
Jubilatka urodziła się w niemieckim Gladbeck, jednak dzieciństwo spędziła już w wodzisławskiej dzielnicy Radlin II. Od najmłodszych lat pracowała na tzw. służbie u kilku zamożnych rodzin. Najmilej wspomina pracę u państwa Polichów. Tutaj spotkałam mojego męża Wilchelma. Chodził tędy do pracy na kopalni „Marcel”, gdzie pracował już jako czternastolatek. To był bardzo dobry człowiek. Niestety zmarł w 1990 r. w wieku 84 lat - mówi Joanna Polok. Syn jubilatki Zenon podkreśla, że mimo poważnego wieku matka czuje się dobrze i ma bardzo dobrą pamięć. Czasem mnie zaskakuje. Kiedy przychodzą do nas znajomi okazuje się, że doskonale zna ich całą rodzinę - wymienia konkretne osoby żyjące w różnych pokoleniach. Przez wiele lat chorowała na cukrzycę, jednak ni stąd ni zowąd po przekroczeniu 90 lat choroba zniknęła. Odbiło się to na wzroku - znacznie się pogorszył - mówi Zenon.
Już po krótkiej rozmowie z panią Joanną słowa syna się potwierdzają. Doskonale pamięta zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Szczególnie utkwiły jej w pamięci przeżycia związane z mężem. Przed ślubem znaliśmy się 10 lat. Zanim stanęliśmy przed ołtarzem musieliśmy wiele przejść. Ja pracowałam w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, a mąż wyjechał do Warszawy aby się kształcić. On bardzo wcześnie został sierotą - nie miał rodziny. Pewnego dnia napisał do mnie list ze stwierdzeniem, że gdyby miał do kogo wrócić to by przyjechał. W tej sytuacji postanowiłam, że zwolnię się z pracy, a moje miejsce w szpitalu zajmie właśnie mąż - wspomina Joanna Polok. Jubilatka doczekała się trzech synów, 10 wnuków i 5 prawnuków.
(raj)
Już po krótkiej rozmowie z panią Joanną słowa syna się potwierdzają. Doskonale pamięta zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Szczególnie utkwiły jej w pamięci przeżycia związane z mężem. Przed ślubem znaliśmy się 10 lat. Zanim stanęliśmy przed ołtarzem musieliśmy wiele przejść. Ja pracowałam w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, a mąż wyjechał do Warszawy aby się kształcić. On bardzo wcześnie został sierotą - nie miał rodziny. Pewnego dnia napisał do mnie list ze stwierdzeniem, że gdyby miał do kogo wrócić to by przyjechał. W tej sytuacji postanowiłam, że zwolnię się z pracy, a moje miejsce w szpitalu zajmie właśnie mąż - wspomina Joanna Polok. Jubilatka doczekała się trzech synów, 10 wnuków i 5 prawnuków.
(raj)
Najnowsze komentarze