Czerwony pył
Kilkudziesięciu mieszkańców z ulicy Strzody i Wróblewskiego w Rydułtowach przyszło na spotkanie z dziennikarzem „Nowin Wodzisławskich”. Ludzie są tutaj zdesperowani. Od lat życie zatruwa im zwałowisko odpadów górniczych „Wrzosy” w sąsiednim Pszowie. Wszystko pokrywa czerwony pył. Jest w powietrzu, osiada na drzewach, płotach, oknach, tynkach. Szkodzi naszemu zdrowiu - opisywali swoją sytuację. Kolejny raz zbierają podpisy pod protestem.
Przed świętami to mieliśmy tutaj prawdziwe piekło. Czerwony pył wdzierał się wszędzie. Mieliśmy go ustach, brudne były okna i tynki, kurz osiadał grubą warstwą na domach i drzewach - opisywali swoją sytuację mieszkańcy Rydułtów. Elżbieta Zmonarska z ulicy Strzody pokazywała swoje podwórko. Jeszcze kilka dni temu wszystko było tutaj czerwone. Przyczepa parkingowa, parapety okien, iglaki - wszystko to pokrywała gruba warstwa kurzu. Wprawdzie po ostatnim deszczu sytuacja trochę się poprawiła, ale proszę zobaczyć: dalej wszystko jest tutaj czerwone. To są dla nas spore szkody, nie mówiąc już o naszym zdrowiu.
Każdy umywa ręce
W pobliskim sklepie spożywczym leży lista z podpisami pod protestem. To już kolejne pismo, kolejna prośba do urzędników o przywrócenie mieszkającym tutaj ludziom spokoju i normalnego życia. Obecnie, pod listem skierowanym do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach podpisało się już ponad czterdzieści osób. Problem z czerwonym pyłem z hałdy mamy tutaj już od kilku lat, ale w ostatnim czasie znacznie się nasilił - wyjaśnia Sabina Organista, również z ulicy Strzody.
Mieszkańcy tego rejonu Ryduł-tów szukali już pomocy wszędzie. Byli u burmistrza, u strażników miejskich, w wodzisławskim Starostwie Powiatowym, na kopalni „Rydułtowy-Anna”, w wydziałach ekologii. Jak na razie, pisma krążą pomiędzy urzędami, ale sytuacja pozostaje bez zmian. Ludzie wspominają, że uciekali się już nawet do różnych forteli, żeby wywrzeć wrażenie na urzędnikach i żeby ktoś w końcu zaczął działać w ich sprawie. Pojechałem do burmistrza samochodem całym czerwonym od tego pyłu. Pytałem, jak mamy żyć w takich warunkach? - wspomina jeden z mężczyzn. Inny chciał komuś zanieść na biurko wyrwany z ogródka iglak pokryty grubą warstwą kurzu. Jeszcze inny mieszkaniec szukał pomocy w straży miejskiej. Wlepiają mandaty za źle zaparkowane auto, ale jak prosimy ich o interwencję tutaj, to umywają od tego ręce. To pytam, czy nikt nie odpowiada za to zapylenie? Czy takiemu nie należy się mandat za zatruwanie środowiska? - denerwuje się starszy mężczyzna.
Utoniemy w tym kurzu!
Ludzie mają już dość wiecznego sprzątania i naprawiania szkód. Okien nie można domyć. Trzeba byłoby je czyścić co drugi dzień. Nie ma mowy o tym, żeby latem powiesić pranie na dworze. Nie możemy nawet usiąść na ławce w ogrodzie, okna w domu też otworzyć się nie da. Przecież tak dalej nie może być - stwierdzają wzburzeni mieszkańcy. W podobnej sytuacji są także mieszkańcy radlińskich Głożyn oraz Pszowa, których domy znajdują się w niedalekim sąsiedztwie pszowskiego zwałowiska „Wrzosy”. To gorsze niż zaraza. Wychodzę na dwór i już w ustach mam pełno tego świństwa! Utoniemy w tym kurzu, nim ktoś w końcu nam tutaj pomoże! - denerwował się mieszkaniec Pszowa, który zadzwonił w tej sprawie od naszej redakcji.
Mieszkańcy Rydułtów wysyłają pisma do urzędu miasta, a ten z kolei przekazuje je do Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu, które od niespełna dwóch lat zajmuje się tą sprawą. W marcu ubiegłego roku zapadła decyzja, żeby właściciel hałdy - Kompania Węglowa S.A. KWK „Anna” - zlikwidowała uciążliwości związane ze zwałowiskiem.
Jak czytamy w decyzji, chodzi o likwidację zagłębień, nierówności oraz spieków i nawisów powstałych podczas eksploatacji zwałowiska, wybranie materiału aktywnie termicznego i jego schłodzenie, ukształtowanie oraz zagospodarowanie terenu zgodnie z zatwierdzonym projektem budowlanym, Kompania przedstawiła już harmonogram prac. Na wykonanie prac kopalnia ma czas do 2010 roku. Jak na razie nic z tym nie da się zrobić. W zeszłym roku hałda się zapaliła. A jej wygaszanie to bardzo skomplikowany proces technologiczny, który potrwa kilka lat - mówi Jarosław Rybak - inspektor w wydziale ekologii. Dodaje, że planuje w najbliższym czasie przegląd ekologiczny tego miejsca. Obecnie prace na hał-dzie przeprowadza na zlecenie kopalni prywatna firma Barosz-Gwimet z Marklowic.
Iza Salamon
Każdy umywa ręce
W pobliskim sklepie spożywczym leży lista z podpisami pod protestem. To już kolejne pismo, kolejna prośba do urzędników o przywrócenie mieszkającym tutaj ludziom spokoju i normalnego życia. Obecnie, pod listem skierowanym do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach podpisało się już ponad czterdzieści osób. Problem z czerwonym pyłem z hałdy mamy tutaj już od kilku lat, ale w ostatnim czasie znacznie się nasilił - wyjaśnia Sabina Organista, również z ulicy Strzody.
Mieszkańcy tego rejonu Ryduł-tów szukali już pomocy wszędzie. Byli u burmistrza, u strażników miejskich, w wodzisławskim Starostwie Powiatowym, na kopalni „Rydułtowy-Anna”, w wydziałach ekologii. Jak na razie, pisma krążą pomiędzy urzędami, ale sytuacja pozostaje bez zmian. Ludzie wspominają, że uciekali się już nawet do różnych forteli, żeby wywrzeć wrażenie na urzędnikach i żeby ktoś w końcu zaczął działać w ich sprawie. Pojechałem do burmistrza samochodem całym czerwonym od tego pyłu. Pytałem, jak mamy żyć w takich warunkach? - wspomina jeden z mężczyzn. Inny chciał komuś zanieść na biurko wyrwany z ogródka iglak pokryty grubą warstwą kurzu. Jeszcze inny mieszkaniec szukał pomocy w straży miejskiej. Wlepiają mandaty za źle zaparkowane auto, ale jak prosimy ich o interwencję tutaj, to umywają od tego ręce. To pytam, czy nikt nie odpowiada za to zapylenie? Czy takiemu nie należy się mandat za zatruwanie środowiska? - denerwuje się starszy mężczyzna.
Utoniemy w tym kurzu!
Ludzie mają już dość wiecznego sprzątania i naprawiania szkód. Okien nie można domyć. Trzeba byłoby je czyścić co drugi dzień. Nie ma mowy o tym, żeby latem powiesić pranie na dworze. Nie możemy nawet usiąść na ławce w ogrodzie, okna w domu też otworzyć się nie da. Przecież tak dalej nie może być - stwierdzają wzburzeni mieszkańcy. W podobnej sytuacji są także mieszkańcy radlińskich Głożyn oraz Pszowa, których domy znajdują się w niedalekim sąsiedztwie pszowskiego zwałowiska „Wrzosy”. To gorsze niż zaraza. Wychodzę na dwór i już w ustach mam pełno tego świństwa! Utoniemy w tym kurzu, nim ktoś w końcu nam tutaj pomoże! - denerwował się mieszkaniec Pszowa, który zadzwonił w tej sprawie od naszej redakcji.
Mieszkańcy Rydułtów wysyłają pisma do urzędu miasta, a ten z kolei przekazuje je do Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu, które od niespełna dwóch lat zajmuje się tą sprawą. W marcu ubiegłego roku zapadła decyzja, żeby właściciel hałdy - Kompania Węglowa S.A. KWK „Anna” - zlikwidowała uciążliwości związane ze zwałowiskiem.
Jak czytamy w decyzji, chodzi o likwidację zagłębień, nierówności oraz spieków i nawisów powstałych podczas eksploatacji zwałowiska, wybranie materiału aktywnie termicznego i jego schłodzenie, ukształtowanie oraz zagospodarowanie terenu zgodnie z zatwierdzonym projektem budowlanym, Kompania przedstawiła już harmonogram prac. Na wykonanie prac kopalnia ma czas do 2010 roku. Jak na razie nic z tym nie da się zrobić. W zeszłym roku hałda się zapaliła. A jej wygaszanie to bardzo skomplikowany proces technologiczny, który potrwa kilka lat - mówi Jarosław Rybak - inspektor w wydziale ekologii. Dodaje, że planuje w najbliższym czasie przegląd ekologiczny tego miejsca. Obecnie prace na hał-dzie przeprowadza na zlecenie kopalni prywatna firma Barosz-Gwimet z Marklowic.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze